czwartek, 23 marca 2017

SEKRETNE ŻYCIE DRZEW

Drzewa to ostatnio naprawdę gorący temat. Po wejściu w życie ustawy Szyszki, Polacy rzucili się do pił i siekier. Jedni korzystają, inni ubolewają, dużo się pisze i dyskutuje na ten temat.
Drugą sprawą budzącą emocje w minionych miesiącach jest smog i trujące powietrze w naszych miastach.

Jest to wiec doskonały czas, żeby napisać kilka słów o książce Petera Wohllebena "Sekretne życie drzew".
Napisana jest lekko i barwnie, a mimo bogactwa informacji i powagi tematu, czyta się ją doskonale. To obowiązkowa lektura dla każdego miłośnika przyrody.

książka wydana jest w sztywnej okładce



Jej autorem jest niemiecki leśnik z ponad dwudziestoletnim stażem, aktualnie opiekujący się lasami w Reńskich Górach Łupkowych. Pisząc, opiera się na własnych obserwacjach z codziennej pracy i na najnowszych badaniach naukowych.
Zaczyna od ewolucji własnych poglądów, pisząc, że chciał być opiekunem drzew, a w rezultacie został ich rzeźnikiem. Niegdyś bowiem, patrząc na drzewo, oceniał jego wartość rynkową. Bo obecna gospodarka leśna zajmuje się produkcją drewna, a las to w zasadzie plantacja desek. Dobro lasu jako ekosystemu kompletnie nie ma żadnego znaczenia. Chodzi o optymalną eksploatację.

Dziś do "jego" lasu nie mają prawa wjazdu ciężkie maszyny, a głównym celem jest jego dobrostan. O dziwo, okazuje się, że dało to większą produktywność i przychody, bo drewno z takiego lasu jest lepszej jakości. Wohlleben udowadnia, że da się pogodzić ekologiczne i ekonomiczne podejście do gospodarki leśnej.

kolory jesieni
brzoza i dąb na przeciwko mojego tarasu jesienią

Wynikiem jego doświadczeń jest fascynująca opowieść o drzewach. Autor pokazuje, jak niesamowite to organizmy.
Coraz więcej ludzi dziś akceptuje, że zwierzęta czują, tak jak my, zdarza się empatia wobec nich. Może teraz kolej na drzewa..?

Wohlleben o drzewach opowiada jak o ludziach. Pisze, że porozumiewają się ze sobą, wędrują, troszczą się i wychowują swoje potomstwo, wspomagają starych i chorych sąsiadów, mają uczucia i pamięć. Uczą się, śpią, wyczuwają smaki...

Rozpoznają np. ślinę zwierząt, które obgryzają ich liście i po zidentyfikowaniu szkodnika, wydzielają sygnały zapachowe, żeby ostrzec sąsiadów! Niech szykują się do obrony! I robią to - zaczynają wydzielać substancję odstraszającą szkodniki lub wzywającą drapieżniki, które je zniszczą.
Drzewo, które przetrwało suszę, zapamiętuje, że boleśnie popękało w środku i oszczędza potem zapasy wody na taką sytuację. Pamięta też, że parę lat temu w październiku były przymrozki.

Autor książki antropomorfizuje drzewa, uznając chyba, że może świadomość, jak podobne są do ludzi, może zmienić nasze nastawienie, uwrażliwić na ich los i potrzeby?

moje drzewa - nie wyobrażam sobie bez nich ogrodu





Wohlleben pisze o drzewach jako członkach wspólnoty. I nie chodzi tylko o to, że zdrowie drzewa zależy od stabilności lasu jako ekosystemu.
Dowodzi, że drzewa są istotami społecznymi. Żyją w społeczności, są od niej uzależnione i pełnią role społeczne.
Ze wzruszeniem czytałam, jak drzewa matki łącza się korzeniami z "dziećmi" z ich nasion i dzielą się z nimi substancjami odżywczymi.

Jedzeniem, ale i wiedzą! Naprawdę warto poczytać o programie nauczania w drzewnym przedszkolu.

Drzewa wiedzą, że współpraca złagodzi złe skutki upałów, suszy, wichury, że razem jest łatwiej, można przetrwać wieki i wychować silne potomstwo, które będzie żyć przez kolejne stulecia.
"Miarą dobrostanu drzewa jest dobrostan otaczającego go lasu. Gdy giną najsłabsi, las traci zwartość i silniejsi są bardziej narażeni na zagrożenia."

Więc dzielą się pokarmem także z innymi przedstawicielami swego gatunku, nie tylko z "rodziną"! Jak to możliwe? Substancje odżywcze przekazywane są poprzez korzenie i sieć grzybów. To niesamowita historia!

Drzewa zdolne są więc do współpracy, a nawet przyjaźni. Przeczytajcie w książce, czy przytaczane przez Wohllebena przykłady zachowań można inaczej interpretować.

Ale las to współzależności międzygatunkowe - autor opisuje współpracę z trawami i grzybami, krzewami i zwierzętami, wszystkie coś sobie nawzajem dają. Zrozumienie tych skomplikowanych zależności pozwala dostrzec niebezpieczeństwo wyłamania jakiegoś elementu z tej struktury. Jakże często to bagatelizujemy...

Leśny ekosystem trwa w subtelnej równowadze. I nie jest to żadna sielanka! Rządzi prawo silniejszego, ale wszyscy znają swoje miejsce i wykorzystują je. Szanowanie tych praw i zależności opłaca się wszystkim.

W tej książce każdy rozdział, ba - każdy akapit przynosi coś ciekawego. Myślę, że choćby opowieść o dziuplach czy procesach zachodzących w "martwym" drewnie w lesie, wciągnie każdego!

umierająca brzoza w lesie obok mojego domu

te "martwe" pniaki dają początek nowemu życiu



Niezwykle ciekawe wydały mi się opisy sposobów komunikacji między drzewami. Chociaż ich tempo przekazywania informacji jest powolne, jak na nasze standardy, ale jest!
Porozumiewają się np. przez korzenie - informacje przekazują w formie impulsów elektrycznych lub wydzielanych substancji chemicznych. Ich nośnikiem może być też sieć grzybów, z którymi drzewa współpracują (dając im w zamian cukier).

Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o języku drzew i o tematach ich rozmów, sięgnijcie po książkę! Okazuje się, że np. mają różne zdania na pewne oczywiste, wydawałoby się, tematy. Zupełnie jak ludzie.
Skoro mają różny stosunek do podejmowania ryzyka, mają więc osobowość! Wreszcie dowiedziałam się, dlaczego czasem niektóre moje dęby zostają na zimę z liśćmi...

liście młodego dębczaka jesienią



Drzewa mają różne opinie i decyzje..? Uczą się gromadzą doświadczenia? Mają pamięć i liczą?
Czyżby drzewa miały mózgi? Wohlleben rozważa tę ryzykowną tezę i stwierdza, że w korzeniach, najstarszej części drzew, mają coś w rodzaju umysłu. Zachęcam do zapoznania się z argumentami autora w tej kwestii.

Wśród uczonych toczą się dyskusje, czy rośliny mogą myśleć, czy są inteligentne? Zapewne to kwestia przyjętej definicji. Trudno nam analizować dane również z tego powodu, że drzewa mają bardzo powolny czas reakcji.
Ale czy powolne stworzenia są automatycznie mniej wartościowe od szybkich, jak uznajemy arbitralnie?

brzoza i sosna
ta brzoza, rosnąca już za ogrodzeniem, choruje...

Wydawałoby się, że powinniśmy dbać o dobrostan drzew choćby z powodu korzyści, jakie dają ludziom. I nie mam tu na myśli drewna.
Rozdział książki: Pompa wodna, poświęcony roli lasu w nawilżaniu lądu z dala od wybrzeża, jest poruszający.

Ze zdziwieniem dowiedziałam się, że 70 % tlenu w powietrzu pochodzi od organizmów oceanicznych. Ale reszta powstaje w wyniku fotosyntezy roślin lądowych. Podobno jedno dorosłe drzewo daje "na czysto" 100 kg tlenu rocznie, czyli dwa drzewa produkują go dla 4-osobowej rodziny.

Ponieważ powierzchnia koron drzew jest gigantyczna w stosunku do powierzchni ziemi, na jakiej rosną, ich możliwości oczyszczania powietrza z zanieczyszczeń są ogromne.
Drzewa zmniejszają też natężenie hałasu, podobno nawet do 50 %.
Schładzają temperaturę, regulują gospodarkę wodną, zmniejszają prędkość wiatru. Wywierają także zbawienny wpływ na stan psychiczny.
Dlaczego to lekceważymy???

mech na drzewach
zimowy las odpoczywa



Niezwykle ciekawy jest rozdział: W Krainie ciemności. Ukazuje kompletnie nieznany i lekceważony świat gleby. Ludzi to raczej nie interesuje, ba, negują jego istnienie, bo skoro czegoś nie widać... "A w garści leśnej ziemi mieści się więcej istot żywych, niż jest ludzi na ziemi", pisze Wohlleben.
Czy możemy pozwolić sobie na myślenie, że one wszystkie nie mają znaczenia..?

Badania dowodzą, glebowe życie naszych lasów dramatycznie ubożeje. A bardzo długo trwa odbudowanie tego bogatego ekosystemu w nowo posadzonym lesie. Po 100 latach się to nie udaje. Więc obieg składników pokarmowych nie funkcjonuje prawidłowo, odporność lasu jest mniejsza, funkcjonowanie wszystkich procesów szwankuje...

grzyby, mchy i porosty na pniu zwalonego drzewa




Bardzo mnie zainteresowały rozważania na temat różnic między lasem pierwotnym, a tymi, z którymi zwykle mamy do czynienia. Okazuje się, że w znacznym stopniu te fascynujące procesy, opisywane przez autora, w nich nie zachodzą!
Bo drzewa z plantacji, z przyciętymi korzeniami, nie stworzą sieci socjalnych połączeń, nie będą się komunikować i wspierać. Mają jakby uszkodzone mózgi. Sam fakt sztucznego sadzenia drzewek pociąga ze sobą skutki na całe życie. Zaś zabiegi pielęgnacyjne mają służyć nie zdrowiu drzewa, ale użytkownikowi, czyli ludziom.

Autor zwraca uwagę, że normalnie drzewa starannie gospodarują zasobami i rozkładają siły, żeby żyć w równowadze. Wydatkują trochę energii na wzrost obwodu pnia, trochę na wydłużenie gałęzi, trochę na walkę ze szkodnikami itd.

My zaś pchamy je w jednym kierunku - mają szybko rosnąć. A rośnięcie bez przerwy jest niezdrowe. To jak tuczenie zwierząt na fermach przemysłowych, to nie jest zrównoważony rozwój. Dlatego są słabsze i żyją krócej. Także jakość ich drewna jest gorsza.

moja lipa rośnie w bardzo trudnych warunkach, na pewno nie jest szczęśliwa...

Takie drzewa z lasów-plantacji są samotnikami, mają ciężkie życie.
Przejmujący jest rozdział zatytułowany: Dzieci ulicy. Opowiada o okrutnym losie miejskich drzew, pozbawionych wsparcia rodziny, rosnących w okropnej glebie, okaleczonych, bez snu.
Będących w kiepskiej formie, mimo pewnej opieki człowieka. One nie mają szans się zestarzeć. A ich życie nie jest dobre.

W lesie pierwotnym młode drzewa dorastają setki lat pod koroną matki. Drzewo, które uważamy za stare, np. 200-letnie, to tak naprawdę dziecko. W pierwotnym lesie takie drzewo ma może 3 metry. W naszych lasach-plantacjach wycinamy więc drzewne niemowlęta.

brzoza wiosną
jedna z moich wielkich brzóz - ile ma lat..?

Przeczytanie tej książki uświadamia, jak niewiele wiemy o lasach.
Wiemy, że drzewa to organizmy żywe, ale traktujemy je jak rzeczy. Nie uważamy ścinania drzew za zabijanie.
Ale, jak pisze autor książki, "nasze ciała są zbudowane w taki sposób, że możemy przeżyć tylko dzięki substancjom organicznym z innych gatunków". Musimy więc je wykorzystywać.
Tylko czy nie czerpiemy ponad miarę? Wohlleben zwraca uwagę, że las to nie jest fabryka drewna i magazyn, ale przestrzeń życiowa tysięcy organizmów. Naszą powinnością jest uniemożliwić tym istotom zaspokajanie ich potrzeb społecznych i życiowych.

A może po przeczytaniu książki nie zgodzicie się z tym stwierdzeniem..? Zapraszam do lektury.


Peter Wohlleben "Sekretne życie drzew"

38 komentarzy:

  1. Przeczytałam post "od deski do deski". Niezwykle ciekawy, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Mam przyjaciół leśników, którzy przekonali mnie jednak, że współczesny las potrzebuje człowieka a człowiek potrzebuje drzew. W związku z tym, wbrew panującym trendom, posadziłam w tym roku kolejne drzewo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tekst Cię zainteresował. Ciekawa jestem, co powiesz po przeczytaniu książki i jakie będą opinie Twoich przyjaciół leśników na umieszczone w niej argumenty.
      Ja nie jestem w stanie ocenić merytorycznej wartości, nie znam się na tym. Ale z pewnością lektura jest pasjonująca i trafiła mi do serca.
      Ciekawa jestem, dlaczego leśnicy uważają, że współczesny las potrzebuje człowieka i w czym?
      Bo że my potrzebujemy drzew, nie ulega dla mnie wątpliwości. Sadźmy drzewa w naszych ogrodach i nie tylko! Nawet jeśli nie będą żyły w takim dobrostanie jak w pierwotnej puszczy.

      Usuń
  2. Zaintrygowałaś mnie tym opisem, postaram się sięgnąć po tą książkę. Człowiek trochę traktuje rośliny, w tym drzewa jak elementy nieożywionej natury (np. kamienie), a one odczuwają i to chyba na głębszym poziomie niż np. stres wodny w czasie suszy. Ja do swoich roślin gadam i mam nieodparte wrażenie, że lepiej potem rosną (wiem, że brzmi to trochę niedorzecznie). Osobną kategorią są dla mnie drzewa, nawet w przekazach w rodzinie mojego męża mówi się, że jak Ci źle na duszy to przytul się do brzozy...
    Pozdrawiam ciepło, Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiele razy słyszałam, że to gadanie do roślin pomaga. Wiem, że reagują na muzykę czy nawet złe zamiary.
      Ta książka na pewno otwiera świat lasu w nowy sposób. I łatwo się czyta.
      A swoje brzozy kocham!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę czytałam i uważam, że każdy leśnik powinien ją mieć w swojej biblioteczce, a już na pewno ten ,, opiekujący się" naszym lasem. Coroczna, zimowa wycinka kończy się nie tylko niszczeniem poszycia przez ciężki sprzęt, ale też stresem dla zwierząt. Las na wiosnę można porównać do tortu jedzonego rękami przez dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, żeby takich leśników jak Wohlleban było więcej. I takich instytucji, które skłonne będą im zaufać i powierzyć fundusze.
      A popularyzacja takiego podejścia do lasu jest bezcenna.

      Usuń
  5. Jak na razie przeczytałam dwa rozdizały... i książka trafiła na półkę.
    Zapewne dokończę ją czytając rozdział albo dwa. Może nawet napiszę recenzję.
    Dlaczego trafiła na półkę? Sama się zastanawiam. Chyba antropomorfizacja infantylizuje temat. W każdym razie mi przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz, napisz, jak przebrniesz do końca.
      Myślę, że to był celowy zabieg stylistyczny. Tak trudno zrozumieć, zaakceptować Inne... W ten sposób łatwiej można trafić do większości z nas, jeśli uznamy coś za prawie swoje. Nawet jeśli ktoś uzna go za nadużycie, sam fakt, że będzie rozważał temat, już jest cenny.
      Ale fakt, że to infantylizuje temat, co może zrazić niektórych. Szczególnie, gdy czytelnik wie coś na ten temat i oczekuje pogłębienia wiedzy. No, ale nie jest to książka naukowa ani popularno-naukowa.
      Dla mnie to była porcja wiedzy i bliskie emocjonalnie przesłanie, a niebezpieczeństw antropomorfizacji jestem świadoma, więc czytało mi się dobrze.

      Usuń
  6. Bardzo, bardzo ciekawy tekst - i przejmujący, zwłaszcza zakończenie. O książce już słyszałam, mam ją chyba nawet zaznaczoną jako "do przeczytania" na goodreads, ale nie myślałam, że jest tak ciekawa. Koniecznie muszę sprawdzić, czy jest w bibliotece. Drzewa mamy wszędzie dookoła, a tak naprawdę mało o nich wiemy. To przykre, że większość ludzi nadal traktuje rośliny jak przedmioty:( Natomiast z koncepcją lasu jako wielkiej sieci nerwowej spotkałam się już w książce sci-fi, chyba II tom z serii "Gra Endera" - las tworzył tam ogromny mózg, a właściwie wielką sieć neuronów, zdolną do myślenia i zapamiętywania. A jaką ciekawą koncepcję roślin przedstawił w "Cieplarni" Aldiss;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, mam wrażenie, że w ogóle wokół nas jest tyle światów o których nic nie wiemy...Choćby to przytoczone powyżej życie glebowe, świat bakterii, pszczół...Zresztą, czy wiemy tak naprawdę co dzieje się w głowie drugiego człowieka..? Czy chcemy wiedzieć? Czy te światy nas interesują? A jak nic nie wiemy, albo niewiele, to mamy skłonność żeby je lekceważyć.
      "Cieplarni" nie znam, poszukam. Chyba sporo wizji czy prognoz z literatury sci-fi okazało się prawdą.

      Usuń
    2. To prawda, nawet umysł drugiego człowieka jest dla nas obcym światem. SF raczej nie przepowiada przyszłości, sprawdzanie się niektórych pomysłów jest przypadkiem - albo odwrotnie, to literatura jest inspiracją. "Cieplarnia" to książka specyficzna, ale warta poznania jako ciekawostka. Motywy ekologiczne przewijają się w bardzo wielu powieściach z tego gatunku, zazwyczaj jako tło. "Tak jest w "Trylogii Helikonii" tego samego autora, opowiada o planecie na której każda pora roku trwa setki lat.

      Usuń
    3. Kiedyś sporo czytałam Sf, teraz trochę mniej, muszę do tego wrócić. Poza innymi plusami takich lektur, to szansa na wypuszczenie myśli na zupełnie inne tory, spojrzenie z odmiennego punktu widzenia niż "ja" "tutaj". Inne światy - w kosmosie, wyobraźni czy we wnętrzu liścia są fascynujące.

      Usuń
  7. No tak, nic nie może ciągle rosnąć. To tak jak nasz organizm do pewnego momentu rośnie, a później już tylko się starzeje. To smutne ale taka jest natura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pewnie. Ale chodzi też o to, żeby to było zdrowe rośnięcie, a nie sztuczne pędzenie, na sterydach. A z tym różnie to bywa.

      Usuń
  8. Większość ludzi nie potrafi przyjąć, że może istniec coć czego nie widzimy albo czego nasz mózg nie rejestruje. Postawilismy się na czubku piramidy a tak naprawdę niewiele wiemy o otaczającym nas świecie. Ale nie to jest najgorsze, wg mnie uparcie dążymy do samozagłady lekceważąc fakt, że jesteśmy w każdej chwili naszego życia zależni od natury, pozwalamy sobie niszczyć świat roślinny i zwierzęcy bo przeciez między tymi światami jest ścisła korelacja....
    Mam tę książkę, przeczytałam ją, poruszyła mnie bardzo, ja jestem z tych dostrzegających co się dzieje wkoło mnie, kiedyś do ogrodu przychodziły kuropatwy, bażanty, zaskronce, jeże, za płotem biegały sarny...teraz beton, asfalt, dymy z komina takie, że drzew wkoło nie widać, zreszta w tym roku niewiele drzew uchowało się w mojej wsi.
    O czym to świadczy? jestesmy ignorantami, nie tylko nie szanujemy przyrody nie widzimy współzalezności, niszczymy bez opamiętania, smutne, że ludzie zatracili instynkt samozachowawczy....EwSierika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pokorę. Nasza buta nas zniszczy.
      Niestety, ale zgadzam się z Tobą całkowicie. Może takie lektury jakoś przyczynią się do zmiany naszych postaw. A my ze swej strony róbmy, co się da.Te pozytywne działania też się przecież jakoś sumują.

      Usuń
  9. Nie czytałam jeszcze tej książki. Na razie czyta m. Wyobrażasz to sobie?
    Zdziwiłam się bardzo.
    Wydaje mi się, że teraz nie tylko w lesie wszystko jest na sterydach. Całe nasze współczesne życie takie jest. Teraz najwazniejsze są pieniądze. I tak jak autor zauważył, nie zawsze ten pęd je przynosi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem zdziwiona... Ciekawa jestem wrażeń.
      A może nasze rozmowy świadczą o tym, że kierunek jednak powoli zaczyna się zmieniać..? Widać przecież, że kończy się jakaś epoka. Nikt nie wie, co dalej, ale może trzeba być optymistą...

      Usuń
    2. Chyba to nas już nie będzie dotyczyło, może nasze dzieci już się na to załapią.
      Na razie malo mówi, ale chyba jest pod wrażeniem.
      Teraz juz nie wytnie tych jałowców. Dlaczego ja wcześniej go nie zmusiłam?

      Usuń
  10. Gosia, ubawiłaś mnie, zamiast zmuszać M do wycinki jałowców preczytaj najpierw książkę, może zmienisz zdanie i będzie po problemie......EwaSierika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa, jak się skończy ta historia...

      Usuń
    2. Ewa, jakbyś zobaczyła te jałowce też byś chyba postanowiła je usunąć
      Po prostu leżą.
      Ale może spróbuję postawić je do pionu. Ale tu też potrzebna pomoc m.
      I tak nie wiem, czy cokolwiek się uda

      Usuń
    3. Jeżeli to jakaś forma kolumnowa, to rozsądnie skróć wysokość. Następnie trzeba je związać elastyczną taśmą w środku i zastosować odciąg do pionu.

      Usuń
    4. Ciekawy pomysł, przemyśl, Gosiu. Może to będzie rozwiązanie.

      Usuń
    5. Tak własnie zrobiliśmy
      Na razie jeszcze nie podwiązałam gałęzi, ale są już postawione do pionu, a raczej są stawiane. Co jakiś czas będą odciągi skracane

      Usuń
    6. Trzeba dać im trochę czasu i może wszystko będzie pięknie wyglądało bez rewolucji.

      Usuń
  11. Od dawna sadzę drzewa a po przeczytaniu niemal jednym tchem "Sekretnego życia drzew" będę sadzić jeszcze więcej. Może z większą rozwagą i nie tylko pod kątem ładnej prezencji.
    Ostatnio trafiłam na ciekawy film w sieci ("Księżycowe drewno")również o drzewach a może bardziej o pozyskiwanym z nich drewnie i znów otwarły mi się szerzej oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to wydaje mi się zaletą tej książki, że otwiera oczy na pewne sprawy. Po przeczytaniu patrzysz na drzewo, na las - i widzisz co innego niż dotychczas...
      Poszukam wspomnianego przez Ciebie filmu.

      Usuń
  12. Interesujący wpis. Choć jestem pragmatyczna i raczej naukowo niż wizjonersko podchodzę do wielu spraw to nie da się zaprzeczyć że drzewa żyją i w pewnym stopniu odczuwają. Nie jest to wg mnie odczuwanie o jakim dyskutowałyśmy ale z pewnością jest. Nie da się zaprzeczyć zachodzących zależności chemiczno-elektrycznych w tym środowisku. Zdaję sobie też sprawę że w glebie żyje mnóstwo organizmów o których nie mamy pojęcia. W człowieku też. I w powietrzu. Czyli wszędzie. Poziom symbiozy jest ogromny i trudny do opisania.
    Chyba skuszę się na przeczytanie tej książki bo lubię sobie wyrabiać pogląd nie tylko na podstawie opinii innych.
    Drzewa i tak sadzę bo uważam, że okolica bez drzew jest męcząca, bez życia i po prostu brzydka. I bardzo mnie boli to co się obecnie dzieje, że bez racji, tak na wszelki wypadek bo prawo może się zmienić, wycinane są wszystkie drzewa, nawet takie, które potencjalnie nie przeszkadzają. Odczujemy te zmiany boleśnie, choćby w gospodarce wodnej i wśród ptaków i zwierząt, które straciły swoje domy. A przecież to część ekosystemu.
    pozdrawiam
    April

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli generalnie nie pasuje Ci to uczłowieczanie drzew, o czym już wspominała Ewa. Ja to traktuję jako użyteczny zabieg stylistyczny. Ale, oczywiście, to zupełnie inne istoty i dosłowne rozumienie takiego odwzorowywania jest bez sensu.
      Ostatnio dowiedziałam się, że człowiek, tzn. to, co uważamy za swoje ciało, w zdecydowanej większości to komórki obcych organizmów, np.jakichś bakterii itp. Porażająca konstatacja. Ale fascynująca jest świadomość, że coś nie jest takie, jak sobie wyobrażamy.

      Usuń
  13. W pewnym sensie to jest komentarz z serii „nie czytałam, ale się wypowiem”. Bo przeczytałam cztery rozdziały, na więcej szkoda mi było czasu.
    Dlaczego uważam, że „Sekretne życie drzew” to niedobra książka, (a sporo ludzi nie potrafi czytać krytycznie)?
    1. Przedstawia prawdziwe fakty i błędną ich interpretację. Np. „drzewa matki łącza się korzeniami z "dziećmi" z ich nasion i dzielą się z nimi substancjami odżywczymi. [..] Drzewa wiedzą, że współpraca złagodzi złe skutki upałów, suszy, wichury, że razem jest łatwiej, można przetrwać wieki i wychować silne potomstwo […] Substancje odżywcze przekazywane są poprzez korzenie i sieć grzybów.”
    To jest interpretacja. Fakty wyglądają tak, że mikoryza (symbioza korzeni drzew ze strzępkami grzybów) polega na tym, że wszechobecna w glebie grzybnia wspomaga korzenie roślin (drzew, także ich siewek) w pobieraniu wody z rozpuszczonymi w niej solami mineralnymi (bo TYLKO TE „substancje odżywcze” niepasożytnicze rośliny pobierają z podłoża. Wiedza z podstawówki.). Wspomaga poprzez zwiększenie powierzchni wchłaniania, chociaż wg niektórych badań przekazuje też bodźce chemiczne i elektryczne. Grzyb (z natury cudzożywny) w zamian korzysta z produktów fotosyntezy rośliny.
    „Okazuje się, że np. mają różne zdania na pewne oczywiste, wydawałoby się, tematy. Zupełnie jak ludzie.
    Skoro mają różny stosunek do podejmowania ryzyka, mają więc osobowość! Wreszcie dowiedziałam się, dlaczego czasem niektóre moje dęby zostają na zimę z liśćmi...”
    To jest interpretacja. Fakty wyglądają tak, że organizmy mają strategię ewolucyjną, realizowaną na poziomie genów i ich ekspresji. W zależności od warunków środowiska w danej chwili podejmują „ryzyko” (biochemiczny proces blokowania bądź ekspresji pewnych genów), które opłaci się lub nie- w zależności od warunków środowiska w momencie realizacji strategii. Jeżeli podjęta w ten sposób (bez udziału procesów poznawczych, świadomości czy jak zwał) strategia okaże się trafna (tzn. organizm przeżyje), to może on odnieść sukces rozrodczy.
    „drzewa z plantacji, z przyciętymi korzeniami, nie stworzą sieci socjalnych połączeń, nie będą się komunikować i wspierać. Mają jakby uszkodzone mózgi. Sam fakt sztucznego sadzenia drzewek pociąga ze sobą skutki na całe życie.”
    To jest interpretacja. Fakty wyglądają tak, że drzewo z przyciętymi korzeniami nie może dobrze zaopatrzyć w wodę części nadziemnej. Odbudowa systemu korzeniowego trwa wiele lat, czasem drzewo tego po prostu nie przeżyje. Dlatego często lepiej posadzić drzewo hodowane w pojemniku, z rozbudowaną siatką drobnych korzeni, niż przesadzać stare drzewa lub sadzić kopane bez redukcji korony. Inna sprawa, że, zwłaszcza w mieście, nie możemy zapewnić drzewom prawidłowych warunków wzrostu.
    2. Przedstawia wyniki wielu badań naukowych znane co najmniej od 30 lat (miałam to na studiach) jako nowatorskie, nieznane wcześniej i przede wszystkim- jako wnioski autora z własnych obserwacji, bez odniesienia do tych badań.
    3. Infantylizacja tekstu sprawia, że książka jest trudna do przeczytania. Gdzie te czasy, kiedy czytelnika traktowano jak myślącą istotę. Z nostalgią wspominam np. książki Droschera nt. behawioru zwierząt.
    4. Dobrą stroną zainteresowania tą książką jest zwrócenie większej uwagi na „osobowość” roślin („trafia do serca”), ale autor niepotrzebnie je antropomorfizuje. („Wohlleben o drzewach opowiada jak o ludziach. Pisze, że porozumiewają się ze sobą, wędrują, troszczą się i wychowują swoje potomstwo, wspomagają starych i chorych sąsiadów, mają uczucia i pamięć. Uczą się, śpią, wyczuwają smaki...”) To nie jest dobra droga- abstrahując od nadinterpretacji, roślinom należy się podziw, szacunek i empatia niezależnie od tego, jak są „mądre”. Podobnie jak WSZYSTKIM zwierzętom i ludziom. Również niezależnie od tego, jak bardzo są „pożyteczne” dla ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że nie muszę się jednak męczyć i czytać dalej tej książki! Ze wszystkim się zgadzam, choć punkt 2 przyjmuję na wiarę bo nie mam rozeznania.

      Usuń
    2. Surowo oceniłaś tę książkę. Ale cieszę się, że czytelnicy bloga mogą poznać taką opinię.
      Cytaty umieszczone przez Ciebie pochodzą z mojego artykułu, nie jest to tekst książki. To są takie skróty wypowiedzi autora książki. Tak, jest to interpretacja. Taką antropomorfizację drzew można uznać za nadinterpretację czy nadużycie czy fałszowanie rzeczywistości.
      Pewnie, że "roślinom należy się podziw, szacunek i empatia niezależnie od tego, jak są „mądre”. Podobnie jak wszystkim zwierzętom i ludziom. Również niezależnie od tego, jak bardzo są „pożyteczne” dla ludzi". Zgadzam się z tym w stu procentach. Uczłowieczanie drzew czy zwierząt, choćby były nie wiem jak różne od ludzi, nie jest mi potrzebne. Ale niektórym jest.
      Więc może w książce popularnej, skierowanej do masowego czytelnika jest to dopuszczalne? Bo jej celem jest uwrażliwienie czytelnika na los roślin, ukazanie świata odmiennego niż ludzki, ale który dzięki takiej interpretacji - staje się bliski. A, jak wiadomo, tylko wtedy wielu ludzi jest skłonnych uznać kogoś/coś za równoprawne istnienie. (Jak pokazuje historia, techniki odczłowieczania ludzi doprowadzały do likwidacji bez większych wyrzutów sumienia nawet ludzkich istot).
      Ważne, że autor odwołuje się, jak piszesz, do faktów. Niech to będzie strategia ewolucyjna, a nie osobowość, zgoda. Niech to będzie symbioza korzeni drzew ze strzępkami grzybów, zgoda. Przyznam, że także w literaturze popularnej należy dbać o rzetelność. I jak rozumiem, tu jej Ci brakuje.
      Ale nazwanie np. symbiozy współpracą zaciekawia, ułatwia zrozumienie przeciętnemu czytelnikowi.
      Oczywiście, dla świadomego czytelnika może to być infantylne, nie merytoryczne i zniekształcające rzeczywistość. Myślę, że ta książka jest dla laików lubiących przyrodę. Ja nie mam wykształcenia przyrodniczego, ale czytając miałam świadomość, że jest to pewien zabieg stylistyczny "dla dobra sprawy". Lektura była interesująca, łatwa i inspirująca do pogłębienia tematu. A nawet jeśli czytelnik nie sięgnie do literatury przedmiotu, to pozostanie z przekonaniem, że las to organizm, że drzewa są bliskie, że mają prawo do życia "po swojemu". To wydaje mi się cenne. I Ty także doceniasz ten walor książki.
      Czytelnik jest istotą myślącą, ale w różny sposób (nie wspominam o tych ludziach, którzy w ogóle nie czytają). Ale ma różną wiedzę, oczekiwania, poziom intelektualny. Dlatego są różne książki. Popularne, popularno-naukowe i naukowe. Każda z nich może być dobra, ale nie każda jest dla każdego. Ta z pewnością nie jest dla osób znających, tak jak Ty, badania naukowe na temat drzew od lat, nie dziwię się, że książka wydała Ci się nudna i z infantylną manierą. Że uproszczenia i interpretacje wydały Ci się drażniące.
      Na pewno przez sposób przedstawienia tematu nie powinna ucierpieć merytoryczna wartość książki.
      Dziękuję za obszerną i ciekawą wypowiedź!

      Usuń
    3. Zgadzam się z Megi. Książka bałamutna i nierzetelna. Zdziwiło mnie, że podjęto nad nią dyskusję na spotkaniu PTD. To trochę jakby rozmawiać na serio o hipotezach, że Ziemia jest płaska albo o UFO, bo może coś w tym jest. Ale opinie na spotkaniu były w większości właśnie takie jak Megi.
      Moim zdaniem książka nie ma waloru edukacyjnego, podgrzewa niezdrowe emocje u tych co ostatnio stali się specjalistami od lasu i leśnictwa. Jeśli ktoś chce poznać las i pracę leśników, niech obejrzy serię programów "Las bliżej nas". Lub niech przeczyta chociażby "Ukryte życie lasu" Davida Haskella. Pozdrawiam. Zuzanna

      Usuń
    4. Rozumiem, że to były dyskusje i opinie fachowców..?
      Czy uważasz, że dla laika ta lektura też może być szkodliwa? Czy w sytuacji powszechnego oderwania od przyrody, lekceważenia jej praw, nie warto uwrażliwiać czytelnika na drzewa, las, nawet ułomną metodą?
      Szkoda, że nie możemy o tym szerzej porozmawiać... Nie znam się na tych zagadnieniach, jak Ty i Megi, zgadzam się z wieloma zarzutami, książka nie jest doskonała. Ale uważam, że zalet książka ma więcej niż wad. I z wielka przyjemnością ją czytałam.
      Haskella przeczytam na pewno, mam nadzieję, że nie będzie zbyt specjalistyczny i czegoś się nauczę.
      Dziękuję za głos polemiczny!

      Usuń
  14. a mnie sie ta książka bardzo podoba :-) widzialam wywiad z Wohlleben w niemieckiej TV - super sympatyczny - aby nie wykarczowali mu lasu - przekształcił go w cmentarz !!!! zmienilam stosunek do drzew - i to jest pozytywne w tej książce :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że idea lasu cmentarnego wydaje mi się bardzo ciekawa i wartościowa. Chciałabym, aby moje prochy znalazły się w takim miejscu i przemieniły w cząstkę lasu.
      Ja też uważam, że ta książka może zmienić nasze nastawienie do drzew i lasu.

      Usuń