niedziela, 12 lipca 2015

KOMPONOWANIE ROŚLIN

Niedawno pisałam o tym, co mnie cieszy w letnim ogrodzie. W ostatnim numerze Gardeners' World Carol Klein pisze: „ze wszystkich uciech związanych z ogrodnictwem zdecydowanie najbardziej przyjemne jest łączenie ze sobą roślin.”


Myślę, że wielu ogrodników mogłoby się pod tym podpisać.
Z drugiej strony mamy świadomość, że to wcale niełatwe zadanie.

Bo rośliny np. mają różne potrzeby – dziewanna i kaczeńce może i ładnie by obok siebie wyglądały, ale jedno lubi sucho, a drugie mokro.

 Bo rośliny mają różną siłę – co z tego, że przez chwilę będą tworzyły zgrany duet, skoro w następnym sezonie na rabacie zostanie tylko tojeść orszelinowata, bo goździki znikną - przytłoczone, wypchnięte ze swojego miejsca..? (tak mnie się zdarzyło)

A kolory? Czasem naprawdę trudno zdecydować czy te dwa odcienie różowego nie będą wyglądały razem fatalnie.

Do tego dochodzi „stres pourazowy” czyli obraz wyniesiony z prezentacji roślin na wystawach ogrodniczych. A Carol pisze: „ to, co oglądamy na wystawach, jest wyidealizowanym obrazem.”
„I chociaż fajnie jest przygotowywać kompozycje  (i podziwiać), w których aranżuje się i zestawia ze sobą rośliny w najbardziej nienaturalny możliwy sposób, to niewiele ma to wspólnego z ogrodnictwem.”
Autorka artykułu określa to raczej jako formę florystyki, dekoracji roślinami parapetu.

A „łączenie roślin w ogrodzie to z kolei  100 % rzeczywistości. Tworzymy w ten sposób trwałe, a mimo to niezwykle żywe obrazy, które (...) ciągle się zmieniają.”
Bardzo ucieszyło mnie zdanie, że im bardziej naturalnie rośliny się prezentują, tym lepiej.

Więc nie muszę się zamartwiać, że moje ostróżki nie są tak wielkie i oblepione kwiatami, jak te na wystawie Chelsea Flower Show:



 
A to moje sierotki...
 
 
Więc nie trzeba się zamartwiać, że rośliny się pochyliły czy mają nadżarte przez liszki liście.
 
Lubisz połączenie różu i pomarańczu? Śmiało!
Carol pisze: „ To Twój ogród  i powinien odzwierciedlać Twoją indywidualność.”
Namawia do eksperymentów. Przekonuje, że tworzenie kompozycji to sprawa indywidualna, że warto realizować własne pomysły.
 
To dla mnie ważne, że taka Ogrodniczka jak Carol Klein z ciepłą życzliwością akceptuje moje nieudolne próby stworzenia kwietnej rabaty. Ba ! - ona nie uważa tego za nieudolne.
Bo „ najpiękniejsze w łączeniu roślin jest to, że nie zachodzi tu sytuacja, że coś jest dobrze lub źle. Z każdą kolejną próba robi się ciekawiej.”
 
Wyobrażacie sobie?!
To zdanie spowodowało, że moja ręka z filiżanką herbaty podczas czytania artykułu – zamarła.
Więcej luzu, dziewczyno! - powiedziałam sobie.  Muszę sobie to chyba powiesić na ścianie.
Bo jak twierdził Christopher  Lloyd : nie wszystko musi do siebie pasować. Jeden wyraźny zgrzyt jest lepszy od setek harmonii.
Co za ulga!
Tylko co zrobić, jeśli tych zgrzytów jest więcej niż jeden...

Zdecydowanie za bardzo przejmuję się regułami sztuki. Trzeba je znać! Ale można łamać. Albo może elastycznie stosować..?
 
Carol przypomina, że ogrodnictwu bliżej do filmu niż do malarstwa czy fotografii. Bo czas i zmienność są  chyba najistotniejszym czynnikiem, wpływającym na wygląd ogrodu.
„Kompozycja roślinna nie jest czymś stałym”. Zaaranżowanie rabaty to nie to samo, co gustowne urządzenie pokoju.
Weźmy takie krzewy. Ponieważ „tworzą większe bloki koloru i tekstury (…), mają tym samym ogromny wpływ na wygląd rabaty.”
Boleśnie się o tym przekonałam, kiedy po latach moje cudne iglaczki stały się masywnymi bryłami, przytłaczającymi sąsiednie byliny.
Ale nawet rabata złożona z samych krzewów (szczególnie iglastych), ale już rozrośniętych, stwarza wrażenie ciężkiej.
I co ja mam zrobić z tymi wspaniałymi iglakami??
 
W artykule nie zabrakło też porad – na dobry początek naszych eksperymentów.
Tak więc ogrodowi „impresjoniści” do dzieła! Jaki efekt chcecie osiągnąć?
 
Swobodne maźnięcia pędzlem przypominają kłosy kocimiętki, szałwi czy lawendy.
Tu w głębi tiarelle.
 

Zdecydowaną plamę koloru zapewni kwitnąca piwonia czy czosnek giganteum.
Mój przykład – mahonia:

Miękkie, barwne zamglenia tworzą np. rutewki delavaya czy gipsówka. I niska niezapominajka.

Podniesienie koloru nad rabatę umożliwi strzelista dziewanna czy naparstnica.
 
Refleksy światła zapewnią kwiaty rudbekii. Albo gwiazdkowate tulipany tarda.

 
Szerokie pociągnięcia pędzla dają grupy drobnokwiatowych roślin jak bodziszki.
 
Intrygujące akcenty stworzą zmienne trąbki liliowców czy egzotyczna lilia.
 
A kto potrzebuje kropeczek – krwawnik kichawiec mu je załatwi. Albo fiołeczki!
 
Dynamikę założenia pomoże osiągnąć różnorodność kształtów liści czy falująca trawa.
Lepiej więc będzie wyglądać krokosmia przy bergenii niż obok irysów.

Fajne to i przydatne bardzo.
 
Ale najbardziej podoba mi się takie zakończenie:
„Eksperymenty są podstawą dobrych połączeń roślinnych. To bardzo proste i ekscytujące. Jeśli coś się nie sprawdza, poprzestawiaj poszczególne elementy w różne miejsca, wypróbuj nowe rozwiązania  albo zapoznaj ze sobą nowe rośliny. Przede wszystkim – baw się dobrze!”
Lubię Carol Klein.

12 komentarzy:

  1. Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój post :) Czasem ciężko wrzucić na luz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój perfekcjonizm to zmora prawdziwa. Przyjemność mi sprawiło czytanie tego artykułu i pomyślałam sobie, że może nie wszyscy czytują "Gardeners' World, więc trzeba się tym wrażeniem podzielić.
      Dobrze wiedzieć, że masz podobne odczucia. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Genialnie i o to chodzi. Chociaż ja też mam z tym problem. Odkąd mam ogród tylko dla siebie przebudowałam go generalnie jakieś 7 lat temu. Założenia w zasadzie się nie zmieniły, no może nie drastycznie. Teraz zrobiłabym zupełnie inaczej, mając ta wiedze i to doświadczenie blisko siedmioletnie ale przyroda uczy i pokory i cierpliwości.
    Na pocieszenie twoje sieroty ostróżki do mich wyglądają jak królowe. Bardzo mi się podobają, mam taka jak Ty białą i wrzosową. W tym roku nie wiem co im jest maja po 3 listki, raczej listeczki i to wszytko. Generalnie nie nawożę, nie ogarnęłabym tego buszu w ogóle ale ostróżki dostają co 2 tygodnie florovit i nic. Bida z nędzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest identycznie, Alu! Wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, gdybym miała tę wiedzę, co dziś, zaczynając przygodę z ogrodem.
      Niestety, u mnie ostróżki nie rosną zbyt dobrze - za słaba ziemia i za sucho. Musiałabym szczególnie o nie zadbać, a ciągle się nie wyrabiam z pracami. Więc dosadzam, a one marnieją po roku, dwóch i tak w kółko.
      Ciekawe, co jest Twoim ostróżkom...
      U mnie z kolei gaura i czyścica alpejska w tym roku mają jakieś skarlałe kwiatki (w zasadzie to są "kropeczki", a liście za to im wybujały. Nie mam pojęcia, dlaczego.
      Może za rok Twoje i moje kwiaty będą piękniejsze!

      Usuń
  3. Miło było przeczytać tak wartościowy wpis, ale tylko osoba która doświadczyła "na własnej skórze" prób aranżacji ogrodu, może pojąć jak trudnym wyzwaniem jest kompozycja roślin, zestawienia barw, współgranie roślin o różnych pokrojach oraz fakt, iż pewne rośliny po kilku latach zmieniają swój pokrój.. i co wtedy ?? No właśnie artykuł mówi wyraźnie, że ogród to ciągła przygoda i napotykanie na coraz to nowe wyzwania. W tym miejscu najstosowniej chyba przytoczyć pewne chińskie przysłowie " chcesz być szczęśliwy jeden dzień- upij się, chcesz być szczęśliwy tydzień- ożeń się, chcesz być szczęśliwy całe życie- zostań ogrodnikiem" .. z ostatnią rzeczą z tej wyliczanki zgadzam się w zupełności :) A tak dodatkowo jeśli mogę się dołączyć do tematu ostróżek u mnie rosnąca w pełnym słońcu i wilgotnym podłożu co roku osiąga ok. 1,5m (nawożona każdej wiosny tylko obornikiem), ale jak słusznie zasugerowała Carol Klein nasz ogród to przestrzeń naszej indywidualności, ekspresji i prób. Powodzenia w dalszych wyzwaniach ogrodowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Ines. Trudna to sztuka, ale właśnie ważne, żeby była przygodą, żeby próbować i żeby to sprawiało radość.
      Zazdroszczę takich ostróżek, to piękne kwiaty. Pewnie jeszcze ze dwie próby i z nich zrezygnuję, widać u mnie nie miejsce dla nich.

      Usuń
  4. Ja tam się nie przejmuję zasadami kompozycji. Najważniejszą zasadą jest dostosowanie roślin do gleby. Wtedy kompozycje wychodzą same. Są w zasadzie naturalne.
    No i obserwacja natury - ta ma najlepszy zmysł kompozycyjny :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę tego luzu!
      I święte to słowa, że trzeba sadzić rośliny dobrane do warunków. Czasem jednak próbuję z niektórymi. Każda taka próba uczy pokory wobec natury.

      Usuń
  5. Tak, bawmy się dobrze w naszych ogrodach, jak dobrze, że nam o tym przypomniałaś, Tamaryszku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam serdecznie i radośnie, jak na ogrodnika przystało!

      Usuń
  6. Iza sama piszesz żeby się bawić więc wyluzuj i ciesz się tak jak dzieciak z tych Twoich ostróżek jakie by nie były albo zrób miejsce pod coś nowego - mi też to przypomnienie o zabawie się przydało w realiach ogrodu niszczonego suszą
    pozdrawiam
    mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo Ci mówić, Mira... Mam okropny charakter, zero luzu. Ale próbuję nad tym pracować.
      Zawsze można sobie powiedzieć: coś wypadnie, jest miejsce na coś nowego.

      Usuń