piątek, 20 listopada 2020

PLASTIK W OGRODZIE

"Nie lubię plastiku w ogrodzie" - często słyszałam takie opinie ogrodników. Ba, sama takie wygłaszam.
Mówimy tak, bo na myśl przychodzą jakieś szpetne plastikowe ozdoby, albo zielone, faliste obrzeża rabat. Tworzywo sztuczne jakoś nam nie pasuje do żywych roślin i stworzeń, do naszego ogrodowego raju. 

A jednak w naszych ogrodach mamy MASĘ plastiku.

pod moją szopą - dziesiątki plastikowych worków z podłożem i pojemniki z tworzywa


Zapewne wszyscy znamy informacje o gigantycznych wyspach plastikowych śmieci, dryfujących po oceanie, o rosnących górach plastikowych śmieci na lądzie, o drobinkach plastiku w organizmach ryb itd. To przerażające.

Sama widzę, że wśród moich, domowych śmieci najwięcej jest worków z plastikiem (jeden miesięcznie, czasem więcej). Chciałabym to ograniczyć.

Ale boję się, że nie ma od tego ucieczki. A może jest?

szopa
pod szopą mam spory zbiór plastikowych doniczek

Do tych rozważań nakłonił mnie jeden z odcinków Gardeners' World, w którym poruszono problem plastikowych doniczek. Produkuje się ich miliony, bo i sadzonki roślin produkuje się na wielką skalę. 

Wprowadzenie do użytku plastikowych doniczek zrewolucjonizowało ogrodnictwo: rośliny stały się łatwiej dostępne, choćby ze względu na transport, można je sadzić zawsze, bo bryła korzeniowa rozwija się w donicy i jest tam bezpieczna, powstały liczne centra ogrodnicze, z których tak lubimy korzystać. Same pozytywy.

przyjechał nowy zapas doniczek - wiosenne zakupy

Ale w większości te doniczki są wyrzucane po posadzeniu rośliny. I nawet jeśli segregujemy śmieci, podobno nie podlegają recyklingowi, bo są czarne. Podejmowane są próby stosowania doniczek w innych kolorach, chociaż podobno w czarnych najlepiej rozwijają się korzenie sadzonek.  Mam nadzieję, że ludzie dobrej woli coś w tej kwestii wymyślą, ale na razie zastanawiam się, co mogę zrobić sama, co mogą zrobić sami ogrodnicy.

Przecież ogrodnicy są wrażliwi na ochronę środowiska, zrównoważony rozwój, a tu produkują tony śmieci, które przyczyniają się do jego degradacji. Przemysł tworzyw sztucznych w znacznym stopniu pracuje na potrzeby ogrodników, bo przecież doniczki nie wyczerpują problemu.

 Nie zależy mi tu na ogólnikowych rozważaniach - żeby "zejść na ziemię", zrobiłam przegląd u siebie.

plastikowe pojemniki do produkcji gnojówek mam trzy


taras
meble na tarasie mam z plastiku


tego dziadostwa nie stosuję, to pozostałość z Czasów Ignorancji


zaplecze gospodarcze w ogrodzie
na tej fotce z kącika gospodarczego widać kilkadziesiąt przedmiotów z plastiku

Oczywiście - mam dziesiątki doniczek. Do tego - niezliczona ilość plastikowych worów. Dużych - po ziemi, torfie, oborniku...mniejszych po dolomicie, nawozie do trawnika...

Dalej - koszyczki do cebul, które kiedyś stosowałam, pojemniki koszyki, z których korzystam stale, butle po nawozach do domowych doniczkowych, różnej wielkości opryskiwacze...

Plastikowe nakrętki, złączki i końcówki do podlewania, tyczki do podpierania roślin, siatki ochronne. No, i meble ogrodowe z tzw. technoratanu. I konewki, wiaderka, bębny do węży, szpilki do linii nawadniających. I skrzynki na jednoroczne kwiaty. 

Nie jestem pewna, czy to już wszystko, ale i tak sporo tego plastiku, prawda?

mam wielka ilość (i stale powiększaną) worów po ziemi i oborniku

Obawiam się, że nie ma od tego ucieczki, to są produkty nam niezbędne (jak kiedyś radzili sobie ogrodnicy..?).  Ale coś można zrobić. 

Znaczna część z tych produktów może być używana przez kilka lat, są wyrzucone, kiedy się zepsują. To jeszcze pół biedy. Można spróbować szukać zamienników bardziej trwałych, choć zwykle są sporo droższe.

Np. np. nie kupować plastikowych konewek, tylko metalowe. Ale - one są cięższe. Mam i takie i takie i muszę powiedzieć, że kiedy niosę 10 l wody, zawsze wybieram konewkę plastikową, bo odczuwam różnicę w ciężarze.

Nie kupuję nowych, plastikowych tyczek do wspierania roślin, wykorzystuję pręty zbrojeniowe, przycięte na odpowiednią długość - one są wieczne.

Generalnie staram się wyrzucać jak najmniej plastikowych wyrobów, wykorzystywać je przynajmniej powtórnie, a najlepiej stale.

Np. wiadra po farbie, zamiast lądować w śmietniku,  przydają mi się do rozrabiania podłoży czy roznoszenia granulowanego obornika. Są brzydkie, ale nieduże i poręczne, zmieszczą się miedzy roślinami na rabacie.

Część doniczek oddaję do szkółki, w której najczęściej robię zakupy (zwracam je, w zasadzie).

Malutkie doniczki wykorzystuję do siewów i rozsad. W większych - rozdaję rośliny z ogrodu (ale tak też trafiają do mnie nowe plastikowe pojemniki od innych ogrodników). Reszta doniczek stoi na półkach i czeka na nową rolę, nie wyrzucam ich.

tegoroczne wysiewy


dzieci przynoszą mi jakieś plastikowe pojemniki, które też wykorzystuję

Gorzej jest z plastikowymi produktami z założenia jednorazowymi, czego przykładem są opakowania. I tu mam większy problem. Małe torebki wyrzucam, niestety (ale te spożywcze myję i używam dalej).

Opróżnione, duże worki częściowo odkładam (brudne), a potem wykorzystuję do zbierania dębowych liści i igieł (mam tego mnóstwo!). Dziurawię je widłami, ale można je wykorzystać wielokrotnie. Igły i liście leżą w tych workach zwykle 2 lata, więc potrzebuję ich sporo. Jednak i tak mam ich za dużo, więc wiele ląduje w śmieciach. 

Pocieszam się, że niedługo przestanę kupować ziemię w takiej ilości, bo kończę zakładanie nowych rabat, więc nowych worków będzie mniej.

Niestety, obornik przywożony mam w słabej jakości workach i są tak upaskudzone, że wszystkie lądują w śmietniku.

igliwie i liście dębowe w starych workach po ziemi będą sobie dojrzewać powoli... to zaledwie niewielka ich część 

Bardzo jestem ciekawa, czy także dostrzegacie problem stosowania plastiku w ogrodzie? Czy  macie dużą ilość plastikowych doniczek? I co z nimi robicie? 

Czy w jakiś sposób ograniczacie stosowanie plastiku w ogrodzie? A co robicie z plastikowymi przedmiotami, które już macie?

Mam nadzieję, że podzielicie się swoimi pomysłami i będę mogła je wykorzystać u siebie. I inni czytelnicy bloga również.


41 komentarzy:

  1. :( temat aktualny, na czasie.Powoli rośnie świadomość społeczeństwa ale my ogrodnicy czujemy wagę problemu chyba bardziej. Doniczki też oddaję, worki różne myję i wykorzystuję powtórnie. Obornik na łyżce koparki przywozi mi po sąsiedzku rolnik. Też mam najwięcej żółtych worków z plastykiem i serce mnie boli gdy są pełne. :( Lila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sklepach czy centrach ogrodniczych chyba nie przyjmują doniczek?
      Fajnie jest , jeśli masz skąd wziąć obornik czy ziemię luzem i gdy masz gdzie ją zrzucić, u mnie z tym problem. Ja i tak jestem zadowolona, że mi przywożą przekompostowany obornik po kilkadziesiąt worków. Taki jednak lepszy niż granulowany, bo "żywy".
      Niestety, w spożywczym wszystko pakowane w plastik, a jeszcze niedawno można było kupić choćby ser biały w pergaminie.

      Usuń
    2. Jeszcze dodam, od lat pijemy kranówkę (przebadaną) jest smaczna i zdrowa. Oszczędzam, mniej noszenia, składowania i plastikowych odpadów.
      Tamaryszku może kiedyś poruszysz temat oszczędzania w ogrodzie wody wodociągowej bo jej zasoby są ograniczone.
      W sklepach niestety królują foliowe opakowania!!!

      Usuń
    3. To i mój ból, bo również żółtych worków z plastikiem mam dużo. Głównie takiego spożywczego. W ogrodzie staram się ograniczać plastik, ale też nie da się, choćby te konewki. Plastikowe są duzo lżejsze, mam oczywiście kilka metalowych bo uwielabiam wszelkie ocynki, ale jak sama piszesz ciężko w nich przenieść 10 l wody do podlewania.
      Za to nie mam mebli ogrodowych z plastiku, żadnych plastikowych siatek, borderów i innych. Doniczki plastikowe zbieram na rozsady, ale jestem świeżą ogrodniczką, więc też mam ich niewiele. Worki po ziemi i nawozach też używam do ziemi liściowej.
      Gnojówkę z pokrzyw robię w megagenialnym garze emaliowanym, który mam po tacie pszczelarzu, a deszczówkę zbieram w ocynkowane beczki również pozostałe po tacie (kiedyś trzymał w nich miód, był dużym producentem miodu).

      Ściskam i fajnie, że podjęłaś ten temat :)

      Usuń
    4. LILA - oszczędzanie wody to temat bardzo ważny, na pewno zasługuje na oddzielny post. Ja mam własną studnię i co pobieram, to oddaję ziemi z powrotem. Piję też wodę z kranu (właśnie powinnam ją dać do okresowego zbadania).

      RENATA - miałam problem z wyborem mebli ogrodowych, chciałam drewniane, ale wszystkie były w klimacie rustykalnym, a taki mi nie pasował. Wiklinowe szybko by się rozpadły i tak padło na technoratan. Teraz trochę żałuję.
      Beczkę przy warzywniku mam plastikową, ale "na swoją obronę" mogę powiedzieć, że jej nie kupiłam, tylko wykorzystałam starą z ogrodu rodziców (dla urody osłoniłam ją matą wiklinową - jest niebieska!).

      Usuń
  2. W tym roku tak często padało, że w swoim ogródku nie podlewałam , choć ten sezon w kwestii wody był oszczędnościowy , a deszczu było za dużo, mam glinianą ziemię , więc dużo roślin dostało pleśni . Z pewnością na wiosnę nie wszystkie rośliny odbiją . Postanowiłam ,że już nie kupię żadnych roślin , będą rosły te co są najbardziej żywotne i silne na mojej glebie:), bo niektóre rosną jak wściekłe i nie mam już komu rozdawać . To dziwne , bo ja prawie nie zasilam niczym ziemi , jedynie podsypuję ziemią ogrodniczą , ona pewnie ma substraty , jedynie to zasilam hortensje , co prawda mam ich tylko z 10.Worki po ziemi zużywam do biodegradalnych ,czyli przeważnie zielsko i ścięta trawa , liście i sami wiecie , bo z gminy to się dostaje po woreczku , albo i wcale . Niestety cała plastikowa reszta ląduje do śmieci , dobrze ,że choć sortowane .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gliniana ziemia lepiej trzyma składniki odżywcze, zapewne Twoja jest żyzna. Dobrej ziemi w ogrodzie nie trzeba nawozić, wystarczy kompost, stosowany jako ściółka. Poza warzywnikiem, który wymaga nawożenia.
      Myślę, że decyzja o uprawie roślin, które dobrze sobie radzą w ogrodzie, jest doskonała! Twoje doświadczenia to najlepszy dowód, że roślina we właściwym miejscu da sobie radę.
      A substraty w workach to najczęściej torf z nawozem sztucznym. Chociaż teraz są w handlu i dobre mieszanki ziemi z naturalnymi nawozami.
      A dlaczego oddajesz zielsko? Nie masz kompostownika?

      Usuń
    2. Ano nie mam kompostownika ,powinnam wreszcie kiedyś przemyśleć , gdzie udałoby mi się zagospodarować tici miejsca na kompostowanie .

      Usuń
    3. Warto! Pomijając inne względy, nawet mała ilość kompostu pozwoli Ci nie kupić jednego woreczka nawozu sztucznego - będzie na nową roślinkę!

      Usuń
  3. Temat oczywiście bardzo aktualny. Jestem zdumiona ile masz tego plastiku! Na wsi nie mam go niemal wcale. Rośliny kupuję u 2 dostawców, jeden wysyła rośliny wyjęte z doniczek i zawinięte w papier. Nie kupuję worków z nawozem, używam tylko własny kompost. Narzędzia to metal i drewno, meble to dechy, ozdoby to rdzawa stal lub drewno.
    Meble na tarasie to teak. Mam jedno plastikowe wiaderko używane od 2014 roku ;-)
    Zakupy żywnościowe robię tak, by warzywa i inne produkty były w opakowaniach papierowych. Można ograniczyć plastik bez problemu.
    Dobrze że o tym piszesz, bo nie wszyscy przywiązują wagę do tego, jak żyją. Także w kwestii marnotrawstwa jedzenia, zakupów ponad potrzeby, etc....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem zdumiona, że mam tego tyle, najbardziej mnie martwią te worki, bo to nie są jednorazowe zakupy.
      Zazdroszczę Ci takich dostawców roślin. A może mają sklepy internetowe, chętnie bym skorzystała, podaj kontakt.
      Jak wiesz, mam 3 duże kompostowniki, ale kompostu mam ciągle za mało. Na zwykłą pielęgnację ogrodu może by wystarczyło, ale na zakładanie nowych rabat absolutnie nie, ja mam żółty piasek mazowiecki. Nawożę ogród obornikiem i ten muszę kupować. Zazdroszczę Ci lepszej, niż moja, gleby. Może jeszcze z 10 lat uprawy i moja ziemia się poprawi.
      Powiedz koniecznie, gdzie robisz zakupy żywnościowe w opakowaniach papierowych! Na pewno skorzystam, o ile tylko są w moim zasięgu. Warzywa kupuję na bazarku, oczywiście bez folii, ale np. sery, jogurty itp.??
      A o naszym marnotrawieniu rzeczy czy jedzenia można książkę napisać, nie tylko post.

      Usuń
    2. Tak, mają sklep internetowy
      https://pietrzykowscy.pl/
      Żywność kupuję w Carrefourze, w hipermarkecie, bo jest tam ogromny wybór i np. są pomidory w plastikowych pudełkach, ale są też w papierowych. Pieczywo jest w plastikowych woreczkach, ale jest też w papierowych torbach; etc. Na pewno muszę poszukać, ale niemal zawsze unikam plastiku. Inna sprawa, że np nie używam nabiału.

      Usuń
    3. Dzięki, zajrzę do ich sklepu. Z warzywami jest najłatwiej, jeśli chodzi o unikanie plastiku. Z nabiałem już gorzej. Kupuję też orzechy itp. w dużych plastikowych workach, a może powinnam się przestawić na kupowanie na wagę.

      Usuń
  4. Plastik w ogrodzie... trudny temat. Twój post skłonił mnie do przeprowadzenia bilansu.
    Myślę, że nie mam go jakoś bardzo wiele. Płot po jednej stronie z rozpadających się sztachet obrośniętych krzewami, po drugiej z plastikowo - metalowej siatki - też obrośnięty. Konewka jedna na cały ogród - plastikowa. Nie podlewam wiele, tylko donice, więc nie jest specjalnie zużyta - ta sama od wielu lat. Poza tym jeszcze metalowe kubki, ale pozostawione tylko z sentymentu. Kompostownik drewniany. Kupnej ziemi raczej w ogrodzie - na tą chwilę - nie używam, więc mam jedynie jeden worek do doniczkowych, ale trzymam go na strychu. Poza tym jeszcze worki ze żwirkiem i korą do doniczkowych - po jednym.
    Plastikowe naczynie na gnojówkę, przy kompostowniku. Obok plastikowy worek na liście zgrabione z trawnika, które wiosną stamtąd wyjmuję i używam jako ściółki. Te akcesoria również nie są wtmieniane.
    Meble metalowe (stolik z blatem drewnianym, krzesła z drewnianymi siedziskami).
    Podpórki w formie metalowych prętów bądź kratek z metalowych drutów.
    No i największa bolączka - doniczki. Dużo się tego zbiera. Kiedyś stały w ogrodzie, ale któregoś dnia zaczęły mi przeszkadzać i zrobiłem rekonesans. Część wyrzuciłem do żółtego pojemnika na odpady - te najbardziej zniszczone i tandetne. Około 1/5 zostało na ewentualne rozsady i rozmnażanie roślin (dawniej rozsady robiłem w multipaletach, ale teraz robię je już tylko sporadycznie i palety nie są mi potrzebne) i rośliny domowe (ewentualne przesadzanie, sadzonkowanie). Reszta natomiast - te doniczki, które zawsze zalegają - każda z innej parafii, co jedna to gorsza - zostały porządnie wymyte i sprzedane po symbolicznej kwocie (koszty wysyłki) na Facebooku. Ponad 300 doniczek poszło po paru minutach za 20 złotych. Te, które zostały, trafiły na strych, i od tego czasu nie zalegają już w ogrodzie.
    Poza tym mam jeszcze jedną wiszącą plastikową doniczkę, wszelkich obrzeży itp. zaś brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście masz mało tego plastiku, godne pochwały.
      Nie przyszło mi do głowy, że można oddać plastikowe doniczki na FB, doskonałe rozwiązanie! Czy korzystałeś z jakiejś konkretnej strony, czy wystawiłeś na swojej?
      Zaskoczyło mnie, że liście mieszczą Ci się w 1 worku! U mnie tylko dębowe i igły sosnowe zapełniają ich wiele, widziałeś na zdjęciach. Liście brzóz i inne po prostu zgarniam na zimę na rabaty.

      Usuń
    2. Doniczki wystawiłem na paru grupach ogrodniczych, sprzedały się na Polish Jungle.
      Liście mieszczą mi się w jednym worku z paru powodów: te liście, które spadną na rabaty jesienią, pozostają na nich, nie zbieram ich wcale, ewentualnie zrzucam z zimozielonych krzewów i bylin wrażliwych na gnicie, gdy drzewa są już bezlistne. Liście paulowni idą na kompost, bo są zbyt duże do worka, liście jabłoni wyrzucam za ogród albo do bioodpadów, bo są zwykle chore (lub mam takie podejrzenia), a nie chcę ich palić, aby nie zanieczyszczać powietrza, więc do worka idą tylko liście brzóz i buku. Jest to duży worek, więc wszystkie się tam mieszczą. Oczywiście - mówię tylko o tych liściach brzóz i buku, które spadną na trawnik, co tym bardziej zmniejsza ich ilość. Igły z dwóch moich cisów idą natomiast na kompost, ale dopiero wiosną, kiedy są już lekko rozłożone i ,,skompresowane''.

      Usuń
    3. Ja tak samo robię z liśćmi spadającymi na rabaty.
      O bukowych liściach nic nie wiem, ale dlaczego do wora dajesz liście brzozowe?
      Ja z trawnika zgarniam je na rabaty, osłaniają roślinki i ziemię, dają schronienie stworzonkom i tam się rozkładają, z rzadka wrzucam je na kompost. Źle robię?

      Usuń
    4. U mnie na rabatach liście brzózek i gałązki bylin i tak pokrywają ziemię warstwą ściółki. Mam zwyczaj grabienia liści dopiero wtedy, gdy już wszystkie spadną z drzew, więc teraz jeszcze leżą na trawniku. Podczas grabienia są już nadgnite i dobrze nadają się do worka.
      Myślę, że dla środowiska i ogrodu nie ma między naszymi sposobami większych różnic, ponieważ u mnie zdecydowana większość liści spada na rabaty. Ostateczny efekt jest więc taki sam.

      Usuń
  5. Bardzo cenny wpis - oby świadomość ludzka rosła w tym temacie. Na wiosnę planuję duże zakupy roślin - na pewno dopytam w cetrum ogrodniczym, czy mgę zwrócić doniczki do ponownego użycia - taka praktyka powinna być powszechna (analogicznie jak można zwracć w sklepie szklane butelki). Worki pozostają dużym problemem - ale wykorzystanie ich do ziemi liściowej to może niewielki, ale na pewno krok naprzód - wykorzystam w swoim ogrodzie na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, praktyka oddawania doniczek w centrach ogrodniczych powinna być powszechna. Bardzo jestem ciekawa, czy przyjmą Ci te doniczki, koniecznie o tym napisz wiosną.
      Oglądałam angielski program na ten temat - przedstawiciele sklepów opowiadali, że nie mają miejsca na składowanie, że nikt tych doniczek nie odbiera... To chyba powinno być jakoś zarządzone odgórnie, w ramach gminy czy państwa.
      Do mocnych worków plastikowych (mam takie po oborniku granulowanym) sypię też czasem kompost gotowy, jeśli muszę opróżnić kompostownik. Dają się łatwo przestawiać do czasu użycia.

      Usuń
  6. Napisałam do producenta obornika o przemyślenie opakowań. Dzięki Tamaryszku.
    Ja zbieram doniczki i rozdaję w nich rośliny, nie znalazłam szkółki, które je chce z powrotem.
    Staram się unikać plastiku, ale różnie z tym bywa.... najgorzej na targu, hgdzie wszyscy szerokim gestem pakują każdy owoc w folię, i muszę się upierać, że mam koszyk, albo swoją torbę. łatwiej jest kiedy mam swoja foliówkę, ale też nieprosto. czasem się wkurzam i upieram się, że kupię, ale bez nowej torby- mąż mnie wtedy szczypie, że pieniacz ze mnie.
    Mnie jeszcze bardzo martwi torf, który w ogrodnictwie jest niemal wszędzie... a to naturalna gąbka wodna przecież. Nie ma podłoży bez torfu,albo są unikalne, w szkółkach sam torf albo mieszanki z torfem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że zadziałałaś w tym kierunku! Suchy obornik może być pewnie pakowany w grube, papierowe worki, jak cement np. Bardzo jestem ciekawa, czy dostaniesz jakąś odpowiedź od producenta. Ale czy z podłożami lub zwykłym obornikiem by się dało... One jednak mają jakąś wilgotność.
      Ja byliny kupuję najczęściej w Zielonych Progach, zawsze zostawiam u nich doniczki z poprzednich zakupów. Może kiedyś wprowadzą obowiązek przyjmowania plastikowych doniczek w centrach ogrodniczych czy szkółkach, oby.
      Na zakupach obserwowałam mniejsze stosowanie plastikowych opakowań, gdy wprowadzono za nie opłaty, chociaż uciekano wtedy w te mniejsze, bezpłatne. Ja chodzę ze swoimi woreczkami wielokrotnego użytku i zwykle udaje mi się je wetknąć sprzedawcy. Trzeba walczyć, to nie pieniactwo!
      Z torfem to oddzielny temat! Wiesz, jak długo byłam nieświadoma, że to coś innego niż ziemia? Aż wstyd. Z kupionych sadzonek można go w większości wykruszyć do kompostu, ale żeby chociaż ziemię w ogrodzie uzupełniać czymś innym. Ostatnio pojawiło się trochę podłoży bez lub z małą ilością torfu, ale, niestety, nie jest to standard. Anglicy walczą z tym na każdym kroku, może i u nas tak będzie, niszczenie torfowisk to kompromitujący wkład ogrodniczej branży w niszczenie środowiska. A i sadzenie w torfie nie jest przecież dobre.

      Usuń
    2. Napisałam, a miły Pan właściciel firmy oddzwonił. Mówił,że nie da rady, bo są pod ostarzałem kontroli weterynaryjnych i one wymagają szczelnego opakowania, które się nie rozerwie. No bo to jednak kupa, więc potencjalne źródło bakterii. Także mimo że ma dobrą wolę nie może. Ale mówił że próbował sprzedawać kompost w workach papierowych, nawet kupił maszynę do pakowania. Ludzie nie chcieli tego kupić, także zniechęcił się. Pewnie teraz by lepiej było, bo z każdym sezonem prawdziwie zielonych więcej.Także tyle w temacie mojej walki.
      Będę szukać podłoży bez torfu i namolnie się o nie upominać- fajnie że na nie trafiłaś.

      Usuń
    3. No, proszę, jaki pozytywny przedsiębiorca. Może dasz link do tego producenta? Ja kupuję granulowany obornik hurtem z Poznania.

      Usuń
    4. ten tez z Poznania. Doktor ogrodnik- nazwa handlowa

      Usuń
    5. Ale numer! To ten sam pan! Kupuję u niego od lat hurtem obornik granulowany. Bardzo sensownie doradza.

      Usuń
  7. Och!!! Jakże mi bliski temat jak i wody, marnowania jedzenia, chemii w ogrodzie... ale dziś plastik na tapecie :) Mam plastikowe konewki i staram się o nie dbać aby służyły jak najdłużej. I mnóstwo doniczek, ale w moim ogrodniczym nie chcą doniczek, może sami nie rozmnażają tylko są zwykłymi pośrednikami. Mam je posegregowane i stoją i czekają. Z plastikowej dużej butelki takiej 5 l wody pitnej, zrobiłam poidło dla ptaków i mąż mówi, że w upalne dni to ptaki ustawiały się w kolejce. Taki klasyczny ale jak nie znasz to Ci opiszę. Kurcze, nie wiedziałam, że doniczek nie przetwarzają... Masz rację, że od plastiku nie uciekniemy i ludzkość powinna skupić się na jego przetwarzaniu właśnie na meble ogrodowe i domowe i wiele innych rzeczy, które potem na powrót można przerobić na nowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle jest do zrobienia w tej dziedzinie, Agatku! Uważam, że obecnie żyjemy w cywilizacji jednorazowego użytku i marnotrawstwa.
      Dobrze, że zwróciłaś uwagę, że te plastikowe sprzęty, które już mamy, trzeba szanować, żeby długo służyły. Uważam je za byle jakie i mam skłonność do niedbałego ich traktowania, a to źle, obiecuję publicznie poprawę.
      O poidle z butelki napisz, na pewno komuś się przyda!

      Usuń
    2. Żyjemy w epoce pieniądza. Od dawna jest, ale od co najmniej pół wieku stał się szaleństwem maniakalnego pozyskiwania go i wzbogacania się za wszelką cenę. Za jego pośrednictwem jest wspomniane przez Ciebie marnotrawstwo i jednorazowość. Kupować, kupować i kupować... innymi słowy wydawać, wydawać i wydawać... aby garstka ludzi mogła się wzbogacić. Obłęd.
      Poidło dla ptaków z plastikowej butelki 5 l. Wycinamy otwory z przeciwnych stron aby ptak czuł się bezpiecznie. Otwory duże. Wycinamy tak aby zostawić coś w rodzaju miski na dnie butelki, do której nalejemy wody. Swoje poidła wieszam na gałęziach mocno przytwierdzając aby się nie ruszały. Podobnie można zrobić karmniki na zimę. Do karmników na zimę mogą być i mniejsze butelki. Pewnie można poidła i karmniki robić z innych pojemników plastikowych, byleby nie po chemikaliach.

      Usuń
    3. Do Twojego "wydawać,wydawać,wydawać" dodałabym jeszcze: wyrzucać, wyrzucać, wyrzucać. Chyba działając tak, ulegamy złudzeniu, że mamy udział w tym bogactwie. Większość z nas lubi się tak dowartościowywać.
      Dzięki za "przepis" na poidło i recykling plastikowych butli, na pewno ktoś skorzysta.

      Usuń
  8. Kochany Tamaryszku, to temat bardzo na czasie. Jak tu móc o sobie powiedzieć z czystym sumieniem, że się jest eko, gdy ogrodnicy zużywają plastiku naprawdę dużo. Pamiętam ten artykuł, skłaniał do namysłu. Myślę, że jedyne co można zrobić, to starać się świadomie ograniczać plastik, a ten, który się oczywiście da, wykorzystywać wielokrotnie. I tego się trzymam.
    Buziaki
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyśmy mogły powiedzieć o sobie, że jesteśmy eko, jak najbardziej się da, Ewo. Zawsze można zrobić ciut więcej, po to ta nasza dyskusja.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Tyle juz napisano, ja dawałam doniczki do szkółki obok a masę rozdaję z roślinami, w tym roku poszła setka przynajmniej. A przed zima zbieram, myję, służą wiele lat, to samo z wiadrami, konewki mam te same od 10 lat/lżejsze a nasze kręgosłupy coraz słabsze/ miałam już dwie wyrzucic bo przy samym dnie zrobiły się pękniecia ale pomyślałam, że będą świetną kroplówką pod krzaczki, kiedy ziemia zbita stawiam pod krzak, napełniam wodą i leci kropla po kropli pod korzeń, nic się nie marnuje. Ziemi w workach az tyle nie mam, no ale ze 20 rocznie zbiera się lekko.
    Przepychanka na zieleniaku z jednorazówkami powszechna, od razu życzę sobie ładowania w materiałówkę, ale to i tak kropla w oceanie. EwaSierika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doniczki rozdajesz z roślinami, ale pewnie kolejne przychodzą do Ciebie tą samą drogą? O, matko, ja w ogóle nie myję doniczek...
      Moim konewkom pękły rączki, więc do tradycyjnego użytku się nie nadają, ale zostawiłam je, bo planowałam coś tam w nich będę przechowywać lub rozrabiać. Ale Twój pomysł na podlewanie-przesiąkanie doskonały!!! Tak własnie wykorzystam swoje zepsute konewki, podziurawię im dno!

      Usuń
  10. Rośliny wyjęte z doniczek ,zapakowane w papier i przekładane słomą , wysyła szkółka Pietrzykowscy. Już dwa razy tam kupowałam. :) Docierają w świetnym stanie,idealnie zapakowane.
    https://pietrzykowscy.pl/platnosc-i-dostawa/
    Pozdrawiam
    Danuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Danusiu, na pewno coś u nich kupię w nowym sezonie. Krystyna też ich polecała. Będzie trochę plastikowych doniczek mniej, a i zarobek dla producenta, stosującego dobre praktyki.

      Usuń
  11. Niestety plastik to problem już globalny ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale trzeba próbować robić coś "na swoim podwórku", takie działania się sumują.

      Usuń
  12. Też jestem za nie kupowaniem rzeczy plastikowych lub opakowań, ale małe światełko w tunelu to te czarne doniczki, okrągłe, takie na krzewy, byliny, czasem na kwiaty jednoroczne. Otóż w Polsce produkuje się ich najwięcej w całej Europie, więc większość doniczek które kupujemy są z Polski. I teraz gwóźdź programu: one są w 99% z surowców z recyklingu! Po prostu tutaj ekonomia pomaga, polskie fabryki są oszczędne, dlatego zdominowany rynek. Więc co do doniczek, nie jest aż tak źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Nie miałam o tym pojęcia. Czy masz na myśli te czarne doniczki czy te dwukolorowe (brązowo-czarne)? I jeżeli wiesz, napisz, gdzie można znaleźć potwierdzenie tych informacji, dla wątpiących. Tyle dziś nierzetelnych informacji o produktach (zdrowe...eko...) na etykietach produktów.

      Usuń