czwartek, 2 lipca 2015

SZKODNIKI LILII I LILIOWCÓW

Bardzo lubię liliowce. Mam ich mnóstwo, we wszystkich zakątkach ogrodu.
 
Lilie też lubię, ale trochę mniej. Również mam ich sporo.
 
 
Liliowce to takie odporne rośliny, wydawało się, że nic się z nimi nie dzieje i z każdym rokiem są piękniejsze.
Liliom zawsze zagrażały poskrzypki i już.
 
A tu nagle inwazja!
Mam w ogrodzie małe, nieznane potwory niszczące te kwiaty, a w zasadzie pąki. Zdarzało się to chyba od 2 lat, ale sporadycznie i to zlekceważyłam.
Teraz już muszę coś z tym zrobić, bo przynajmniej połowa kwiatów się nie pojawi, a znaczna część z tych rozwiniętych jest jakaś skarlała i brzydka. Serce pęka...
 
Poszukałam informacji na ten temat, oto co znalazłam:
Pączki kwiatowe liliowców mogą być zaatakowane przez wciornastki.  Podobno można je zwalczać roztworem mydła.
Bardziej pasuje mi to - opuchlizna pąków - wywoływana przez larwy jakiejś muchówki. Jest groźna, gdy stopień porażenia przekracza 10% ( to chyba u mnie..!)
 
Jej larwy zimują w korzeniach i wędrują wiosną po łodygach wraz ze wzrostem pędów kwiatowych aż do pąków, powodując ich deformację.
Kiedy pokażą się łodygi kwiatowe trzeba je opryskać kilka razy Decisem, Ambuszem lub Biochikolem. Ja tego nie zrobiłam...
Latem kiedy pąki są już zaatakowane, oprysk na wiele się nie zdaje, gdyż dla zabicia muchówek podobno należałoby zastosować insektycydy systemiczne (bardzo silne trucizny), a pąki i tak już się nie rozwiną w kwiaty.

Więc teraz już nic nie pomoże – mogę tylko usuwać zaatakowane pąki i cierpieć z powodu braku kwiatów. Okropieństwo!
 
Trzeba te pąki usuwać i palić, aby żadna larwa nie miała szans przeżyć i przeobrazić się w muszkę, która znowu złoży jaja na liliowcach (ja wkładam do zawiązanej torebki foliowej i wyrzucam do śmietnika).
 
Tak naprawdę, to nie znam przyczyny moich problemów. Jakoś tak sobie wymyśliłam, że liliom i liliowcom dolega to samo.
A może nie..? A może to w ogóle jest jakiś inny szkodnik albo zaraza?
 
Jeśli chodzi o lilie, problem dotyczy nie tylko tych już zasiedziałych, ale także posadzonych tej wiosny (ale sadziłam je w miejscu, gdzie przedtem rosły lilie).
Niektóre pączki się prawie w ogóle nie rozwijają – są malutkie, z plamkami, jakby puste i często opadają po dotknięciu.

Inne pąki mają wyraźnie inny kształt niż zdrowe i są jakieś zwyrodniałe, mają jakby grubsze płatki.
 
Kwiaty są  też zniekształcone, jakby o grubszych płatkach.
 
Liliowce zaś mają także dużą część pąków wyraźnie innych – są krótsze, bardziej pękate, o innym kształcie.
 
A rozwijające się płatki są zdeformowane, grube i brzydkie.
 
A miało być tak pięknie...
 
 
Na razie rozpaczam.
I usuwam brzydkie pąki. Spróbuję jutro prysnąć na rośliny preparatem z czosnku, a wiosną zająć się problemem na poważnie.
 
Cieszcie się urodą Waszych zdrowych kwiatów i nie lekceważcie nawet pojedynczych objawów „zarazy”.
 
JEŚLI KTOŚ POTRAFI POSTAWIĆ DIAGNOZĘ MOIM LILIOM I LILIOWCOM – PROSZĘ O RADĘ!

28 komentarzy:

  1. wiem, że to nie pociesza, ale u mnie jest tak samo :( Fakt, że w tym roku nie opryskałam wiosną lilii przeciw-owadom, bo skupiłam się na chorobach grzybowych. To nie mam chorób grzybowych, ale mam poskrzypki i te muchówki. Rozważam dokupienie wielu nowych lilii i zamianę, bo te kilkuletnie w zasadzie są do niczego...
    Pozdrawiam wspierająco w nieszczęściu...
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś raźniej, mimo wszystko, jeśli się wie, że inni też mają podobne problemy.
      Myślisz o wymianie lilii? Sądzisz, że nie da się do końca pozbyć tych szkodników? Że nie wyrosną zdrowe w nowym sezonie? Miałam nadzieję, że kiedy opryskam wiosną, będzie ok.
      A jakie są objawy chorób grzybowych u lilii?

      Usuń
  2. Z opisu tego co dzieje się z liliowcami oraz z zdjęć faktycznie wygląda na to, że rośliny są porażone przez muchówkę (a dokładnie larwy wylęgające się wewnątrz pąków) co prowadzi bezpośrednio do tzw. opuchlizny pąków kwiatowych. Jedyna znana mi metoda zwalczania tego szkodnika to natychmiastowe pozbycie się wszystkich porażonych pąków. Następnie przyszłej wiosny po wyłonieniu się łodyg z liści należy niezwłocznie wykonać kilkukrotnie oprysk całej rośliny preparatem Decis 2,5 ec. Niestety naturalne metody w tym przypadku nie są w stanie nic pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ines, za porady i potwierdzenie diagnozy!
      Staram się usuwać wszystkie brzydkie pąki, mam nadzieję, że żadnego nie przeoczę. Oj, jak serce boli... Może dla pewności trzeba by usunąć wszystko...Ale trochę mi szkoda, chociaż trochę kwiatów jest.
      Już wpisałam w swoim kalendarzu ogrodniczym oprysk wiosną, nie zlekceważę tego.
      Szkoda, że trzeba będzie wkroczyć z chemią.

      Usuń
    2. Tamaryszku,bardzo Ci dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ten problem. Zauważyłam zdeformowane pąki u swoich liliowców, ale niestety, zlekceważyłam. Wiosną biorę się do roboty i pryskam. W tym roku wykopywałam Crimson Pirate, bo korzenie zaczęły narastać jakoś piętrowo i coraz słabiej zawiązywały się kwiaty. Bulwy są zdrowe, ale było ich tyle, że nie byłam w stanie przekazać ich znajomym i serce się kraje ...

      Usuń
    3. U mnie w tym sezonie wczesne usuwanie pąków pomogło, liliowce były w dobrej formie. Za to lilie...szkoda gadać.
      Może Crimson Pirate napotkał coś pod ziemią? U mnie np. sporo gruzu można znaleźć. Czy przesadzony radzi sobie dobrze?

      Usuń
  3. Lilie po prostu uwielbiam. Też pryskam, chociaż co do chemii mam mieszane uczucia. Ale one są tak piękne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pryskasz systematycznie co rok? Ja w poprzednich latach niczym lilii nie traktowałam i nie było żadnych problemów. Ponieważ to u mnie drugi sezon kłopotów, muszę wiosną zastosować ostre środki. A na razie zrywam połowę pąków.
      Lilie są bardzo efektowne. Chociaż czasem ich spektakularna uroda nieco mnie przytłacza (podobnie jak rododendronów). Muszę z nimi uważać, według mnie wiele z nich ma egzotyczny wygląd, niezbyt pasują do mojego ogrodu. Staram się wybierać mniejsze, skromniejsze. Lubię np. Sweet Surrender.

      Usuń
    2. Tak co roku pryskam. Lilie dla mnie maja jakąś magie, której nie umie wytłumaczyć. Dla mnie pasują wszędzie. Żałuję, że nie udaje mi się połączyć ich kwitnięcia z piwonią czy hortensją a róże mam kolos więc całkowicie je zagłusza. Jedyny problem to nornice, którym najbardziej smakuje moja ulubiona czarna. Sadzam je w donicach do ziemi. Takie działanie nie jest jednak rozwiązaniem, bo w tym roku dużo słabiej kwitną. Właśnie je wykopałam i wsadziłam bez donic z nadzieją, że nie zostaną drugim śniadaniem tych przeklętych gryzoni. A Ty jak je sadzisz?

      Usuń
    3. Tak, sadzenie w donicach zabezpiecza cebule, ale ogranicza ich rozwój, trzeba się bawić w wykopywanie co jakiś czas.
      Ja sadzę do ziemi bez zabezpieczenia. Czasem jakieś wypadną, ale czy to przez nornice czy z innego powodu, nie wiem. Moje nornice szczególnie niszczą trawnik w Białym Ogrodzie, po prostu masakra.
      U mnie znika więcej narcyzów i innych wiosennych cebul niż lilii. Co rok wsadzam ich sporo, więc nie jestem w stanie się doliczyć. Ale pewnie nornice mają z nich wyżerkę.
      Lilie pewnie lepiej by się rozwijały w dużych koszach. Może w takich do roślin wodnych?

      Usuń
  4. Ja również uwielbiam lilie :). Są po prostu piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobacz, o ile więcej mamy pozytywnych emocji, dzięki temu, że zachwycają nas kwiaty! O ile ubożsi są ludzie, którzy nie potrafią dostrzec ich urody.

      Usuń
  5. Nie wiem, czy na coś się jeszcze przydam ale...nowy sezon za chwilę..
    Marną mam wiedzę i ogrodnik ze mnie taki wśród prób i błędów, chemii nie chcę, żal mi żyjątek, walczę wciąż ręcznie ;). Poskrzypkę liliową uparcie zbieram w fazie kiedy ma to postać takiej brunatnoczarnej kluchy na łodygach i pod liśćmi, trzeba oglądać codziennie ale efekty naprawdę są. Dorosły czerwonawy owad jest zauważalny, też trzeba łapać i niszczyć. Na liliowcach (też mam sporo) tak jak piszesz, uparcie trzeba zrywać jeszcze malutkie (widać!) pąki, jak tylko się pojawią, robiłam tak prze trzy lata pod rząd, w ubiegłym roku było już sporadycznie. U mnie ciągle coś kwitnie, są trzmiele, dzikie i hodowlane pszczoły i wiele innych owadów pożytecznych, unikam pryskania.
    Podziwiam Cię, Tamaryszku :)!
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za sympatię! Ja też, Basiu, unikam chemii. Niestety, nie mam hodowli pszczół (chociaż się przymierzałam), ale owadów, np. trzmieli jest dużo, co mnie bardzo cieszy.
      Poskrzypki zbieram i niszczę. Zdecydowanie łatwiej to robić w fazie czerwonego żuczka. Usuwanie tych glutowatych kluchów jest ohydne, ale cóż robić...
      Zrywać malutkie pąki, mówisz... A jak poznajesz, że to pąk ze szkodnikiem, a nie zdrowy? Ja też próbowałam to robić 2 lata z rzędu, ale nie jest lepiej. Może zrywałam za późno, za duże? Napisz coś więcej. Może jakieś zdjęcie..?

      Usuń
  6. Wstyd, wstyd.....zdjęć robić nie umiem, pstrykam komórką i czasem tzw "głupim jasiem" więc z dokumentacją kiepsko. A to jednak potrzebne. Poprawię się ;)).
    Paczki ze szkodnikiem są krótsze i mają lekko gruszkowaty kształt (pączki liliowców są wrzecionowate, podłużne, prawda ;)? ).Jak masz jednocześnie na pędzie kilka pączków, to widać ten inny. Nie wiem, czy rozcięłaś kiedy taki pak - wewnątrz zawsze jest kilka (może więcej?) mikroskopijnych, wijących się robaczków. Jeśli zrywamy większy już, uszkodzony wyrażnie pąk to one chyba w międzyczasie wychodzą i dalej się mnożą. No żmudne to zajęcie, żmudne ;) bo pąki liliowców nie wyrastają wszystkie naraz ale cóż....
    Dobrze też robi podział kępy i przesadzanie w inne miejsce ale rozumiem , że to może zepsuć rabatę ;).
    Serdeczności :)), lecę poczytać nowy post ;))
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wdzięczna za rady! Spróbuję usuwać pąki wcześniej i uważnie się przyglądać ich kształtowi. Kiedyś rozerwałam taki pąk, ale robali nie widziałam, pewnie było za późno i już się rozlazły.
      Ja też robię zdjęcia najzwyklejszym aparatem, tylko robię ich dużo i przebieram. Pozdrawiam, Basiu

      Usuń
  7. Hmm.. napisałam dużo, wyskoczyła informacja , że "czeka na moderację" i nie wiem ?
    Przepadło?
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy post napisany przez czytelnika ja zatwierdzam. Nic poza tym, co jest powyżej o pąkach liliowców, mi się nie pokazało, przykro mi...

      Usuń
  8. Może coś żle kliknęłam. To jeszcze raz, w skrócie - pączki z larwami muchówki mają charakterystyczny, "gruszkowaty" kształt, przy kilku zdrowych jest to wyrażnie do odróżnienia już na bardzo małych pąkach. Polecam Ci stronę hodowcy daylilies.pl, są tam porady, ja kupowałam tam sporo odmian i bardzo miły pan przez telefon też dużo mi wyjaśnił.
    Zerwane pąki z larwami niszczę. Niestety, żmudne to, bo trzeba kilkakrotnie, w miarę ukazywania się pąków, robić przegląd ale skuteczne.
    Powodzenia :)) ♥ !
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  9. Aj, dopiero teraz zobaczyłam, że minęło się w cyberprzestrzeni ;)) !
    Ja już ciągle na biegu, bo ogród się budzi i tu wpadam jednym okiem, no i tak....
    ♥♥♥
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo pomogły mi wasze uwagi, gdyż od 3-ch lat walczę z poskrzypką liliową.Oprócz niej mam też problem z muchówką. Skorzystam z pomocy i będę bardziej uważna w walce z tymi owadami.Pozdrawiam Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że teksty się przydały. Trzymam kciuki za sukces w walce. Ja z poskrzypką jakoś sobie radzę, ale te muchówki to gorsz sprawa.
      Pozdrawiam, Alicjo, i zapraszam znów!

      Usuń
  11. Też w tym roku mam problem .Wszystkie pąki opadły.Dziękuję za porady z wiosny zaczynam walkę 🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę powodzenia w walce z tym draństwem. Moje lilie nigdy nie wróciły do pełnej formy, widocznie cały czas to paskudztwo podżera. Z liliowcami jest lepiej, ale cały czas trzeba pilnować, szczególnie wcześniej kwitnące odmiany.

      Usuń
  12. Nie wiem, czy pomogę w czymś, ale przeczytałam gdzieś i zapamiętałam, że lilie nie lubią przesadzania, ale już trzeba, to żeby nie sadzić ich tam, gdzie wcześniej rosły lilie, bo są właśnie narażone na choroby.
    Pa, Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja coś takiego słyszałam o różach. Może tak jest w obu przypadkach, ale moje lilie zaczęły mieć problemy bez przesadzania, więc tu przyczyna jest chyba inna. Raczej, rosnąc w trudnych warunkach, były słabe i poddały się szkodnikowi i chorobie. Zobaczymy, jak będzie w tym sezonie.

      Usuń
    2. Czyli nie pomogłam. ;) Ale trzymam kciuki za ich zdrowie!
      I wracam do lektury, bo już nie mogę się doczekać, co u Ciebie dalej!

      Usuń
    3. Liliowce mają już całkiem duże liście, niedługo się dowiem, czy pozbyłam się szkodnika.

      Usuń