wtorek, 14 stycznia 2020

CO PLANUJĘ NA SEZON 2020?

Podczytuję blogi i wątki na forach ogrodniczych i widzę duży ruch w interesie. To już nawet nie są rozmowy o planach na wiosnę i lato, ale po prostu dyskusje o aktualnych pracach w ogrodzie! Pogoda i nam zamąciła w głowach, więc wielu ogrodników wcześniej zaczęło sezon.

Może się mylę, ale jakoś sadzenie czy przesadzanie mi teraz nie pasuje, więc zajęłam się układaniem obwódek w ogrodzie w części leśnej. Kiedy zaczną się prawdziwe prace ogrodowe, trudno mi będzie znaleźć na to czas.

ścieżka z płyt betonowych
jestem zadowolona z przedogródka, ale chcę mu jeszcze dodać lekkości - widoczna w głębi magnolia będzie podcięta od dołu, żeby ukazać nieco jej kilka pni



to naprawdę nie wygląda jak zima, nic dziwnego, że nas "nosi"


Te obrzeża, to jeden z punktów mojego planu na sezon 2020.
Od dawna kombinowałam, jak wykończyć rabaty w moim lasku (żeby było weselej - w znacznej części jeszcze nie istniejące...), a w zasadzie na granicy ogrodu właściwego i lasku.
Chciałam, żeby obrzeża nie było za bardzo eleganckie i oficjalne, ale żeby jednak jakoś oddzielić dzikie rośliny od paproci czy kokoryczek. Nawet nie chodzi mi o względy estetyczne, bo taka znaturalizowana mieszanka może by fajnie wyglądała w takim miejscu. Ale te rejony są zawsze zaniedbane w pielęgnacji, więc obawiam się, że dzikie rośliny zadusiłyby jednak odmiany ogrodowe i moja praca z sadzeniem byłaby zmarnowana.

Więc granica musi być. A zadanie, jak obsadzić te miejsca, żeby wyglądały dziko (prawie) i swobodnie i stworzyły naturalny teren przejściowy miedzy ogrodem a lasem, to już zupełnie inna sprawa i wcale niełatwa.

narecznice pod sosnami
to tu np. powstaje rabata na granicy lasu (za murem Kącika pod Lipą) i tam w głębi układam obrzeże

Wymyśliłam, żeby wkopać w ziemię szerokie na 15 cm bale drewniane, nie pozwalające przerosnąć chwastom (oj, wiem, wiem, nie powinnam tak pisać). Praktycznie i estetycznie świetnie by się do tego nadawały podkłady kolejowe, ale nie chcę powtarzać moich błędów z Czasów Ignorancji.
Więc uznałam, że kupię betonowe podkłady, tanie i łatwo dostępne. Wśród roślin będą mało widoczne, obrosną mchem i nie będzie widać, że to nie drewno.

Ale mama podsunęła mi inny pomysł, dosłownie w ostatniej chwili, bo już wybierałam się do sklepu.
Pamiętacie moją buraczkową kostkę granitową, zdjętą ze ścieżki w przedogródku? Całe pryzmy leżą w kąciku gospodarczym, no, bo szkoda przecież wyrzucić. Na propozycję, żeby to ją wykorzystać, na początku się skrzywiłam - nie po to zdejmowałam tę ohydę w jednej części ogrodu, żeby kłaść ją w drugiej.
Poszłam jednak po rozum do głowy: wykorzystam odpady - plus, oszczędzę pieniądze - plus, zwolni mi się kawał miejsca przy szopie - plus, bardziej ta "cegiełka" podobna do wszystkiego, co mam w ogrodzie niż "drewniane" podkłady - kolejny plus, będzie leżeć luzem, więc łatwo mogę dokonać zmian - plus. Po prostu same plusy!

W rezultacie znaczna część roboty już zrobiona i na pewno przed wiosną skończę. Wygląda zupełnie nieźle, buraczek jakby spłowiały i przybrudzony, kryje się wśród roślin, po skończeniu pokażę zdjęcia.

wiosna - tu widać fragment obwódki z cegiełek, takich jakie są  w całym ogrodzie


byliny do cienia
ta sama rabata za murem w sezonie (lubię ją) - to już od strony lasku


Na ten rok zaplanowałam uruchomienie zdroju w Kąciku pod Lipą (ciągle niezrealizowane zadanie z lat poprzednich). Po drugiej stronie muru trzeba zakopać jakąś balię, w której będzie pompa, no i przebić się z rurkami na stronę rzygacza.

zdrój wodny
mam nadzieję, że wreszcie popłynie tu woda, dobrze to zrobi kokornakowi i nie tylko

Wygląda na to, że będą też zmiany nad strumykiem.
Kiedyś miałam tam rodzaj rodzaj źródełka wśród kamieni, ale okresowo zamulona woda w moim rowie zatykała rurki i instalacja przestała działać.
Chcę zrobić przepływ w obiegu zamkniętym. To będzie trudne przedsięwzięcie. Relacja na blogu obowiązkowo!

trochę zarosło... kiedyś spośród kamieni tryskała woda do strumyka poniżej, to wszystko trzeba będzie rozwalić...


Obwódki, o których pisałam na wstępie, mają m.in. ograniczać rabatę powstającą za nową furteczką, która jest na brzegu lasu.
Tam czeka mnie wczesną wiosną przesadzanie wielkich pęcherznic i innych roślin mniejszego kalibru, a potem - stworzenie zupełnie nowej przestrzeni, zamykającej ogród.
Na razie mam bardzo mętną wizję, jak to ma wyglądać. Wiem, jaki ma być styl nasadzeń, ale szczegółów jeszcze nie widzę, liczę, że pojawią mi się w głowie, kiedy przestrzeń się odsłoni.

...bodziszki mają przykrywać mureczek, fotergilla w głębi tworzyć oparcie dla wyższych elementów...


...a to jest za bodziszkami - w zasadzie "czyste płótno", mnóstwo pracy mnie czeka


Jeszcze przed rozpoczęciem wczesnowiosennych prac ogrodowych chcę zrobić siedziska i stół w lesie wokół kamiennego kręgu ogniska.
Wykorzystam do tego palety, zwalone pod szopą (dzięki temu zrobi się wokół niej porządek). Mam wrażenie (oby nie mylne), że to będzie łatwa robota. W każdym razie, koncepcja jest, trzeba tylko (?) wprowadzić ją w życie.

Wyraźna zmiana nastąpi też przy tarasie - wczesną wiosną muszę stąd przesadzić dużą pęcherznicę - czeka już na nią miejsce na Środkowej Rabacie, gdzie zastąpi perukowca, którego nie udało się uratować.
A czym go zastąpię? Nie mam pojęcia. Chcę czegoś lekkiego.

donica z cegły rozbiórkowej
pęcherznica w głębi jest ładna, ale za mało ma tu miejsca i za ciężko wygląda

rabata mieszana
widać ją tu pod czapeczką z kwiatów rutewki -  z tej strony też za "bułowato" mam wrażenie, a tak szczelna zasłona mi tu niepotrzebna


Muszę też, i to koniecznie, skończyć prace nad linią kroplującą w kilku miejscach w ogrodzie. I trzeba to zrobić, zanim rośliny się rozrosną.

Cholercia, jakoś za bardzo mi się rozrastają plany na początek sezonu...

Na szczęście, nowe obrzeża w Białym Ogrodzie mogę zrobić nawet jesienią (stare się rozpadają).

Za to wielka, kamienna donica, stojąca pod lwem, musi być przetargana lada dzień, póki byliny siedzą pod ziemią, bo to jedyna szansa, że przeżyją tę operację. Nikt tej donicy nie udźwignie, musi być przetoczona.

kamienna rzeźba w ogrodzie
donica jest widoczna tylko wiosną, a w innym miejscu Białego Ogrodu będzie ozdobą  cały sezon, a tu zyskam miejsce na wysokie, białe kwiaty

Jak widać, większość moich zadań to prace techniczno-budowlane. Ale mogę zadeklarować z wielką satysfakcją, że to już ostatnie tego typu przedsięwzięcia u mnie! No, prawie - na 2021 zaplanowałam wymianę kompostowników.

Perspektywa, że potem będę już tylko zajmowała się roślinami, ogromnie mnie cieszy.
Wtedy będę miała tylko jedno zadanie - udoskonalać kompozycje roślinne. Bo to jest moja pięta achillesowa, starczy zajęcia do końca życia.

pierwszy przykład z brzegu - coś trzeba zrobić z tym bałaganem bez wdzięku


Jednak większość czasu w tym sezonie zajmie mi praca z roślinami - pielęgnacja, naturalnie, ale głównie przesadzanie, dosadzanie, kupowanie, sadzenie tego, co kupione itd.

Na dowód oświadczam, że Listy Roślin do Pilnego Kupienia są gotowe.
Także Listy Roślin do Kupienia w Drugiej Kolejności.
Oraz Listy Roślin, które Bardzo Bym Chciała Mieć i Będą u mnie Pasować, ale Jeszcze Nie Mam Pomysłu, Gdzie je Umieścić.
Na każdej liście znajduje się po kilkadziesiąt pozycji...

Co na przykład (z tej pilnej listy)? Z krzewów - bez czarny Laciniata, a z bylin - oczywiście, rutewki, aster divaricatus, bodziszek Orion i Rozanne, kuklik Totally Tangerine, przetacznik Marietta, rudbekia maxima, runianka Green Carpet itd. No i paprotniki.
Niestety, to niewielka część moich list zakupowych (niestety, bo nie odłożyłam na to zbyt dużo kasy...).
"Niech spadnie z nieba złoty deszcz..."

kamienna ławka
tu pojawi się trochę nowych kwiatów, a ta wielka krzewuszka za ławką wylatuje, azalia kwitnąca już przesadzona


ten widok chcę bardzo delikatnie przysłonić, dlatego nad bodziszkami pojawi się ażurowy bez Laciniata (chcę go jeszcze przerzedzać)


przywarka japońska (kolejna) jest jedną z roślin, o których marzę

O nudzie w tym sezonie nie ma co mówić, tym bardziej, że będą też atrakcje towarzysko-wyjazdowe: mam już bilety na majowe Chelsea Flower Show i zaklepane miejsce na spotkaniu forum ogrodniczego i zaproszenia do kilku pięknych ogrodów w pobliżu.

Zresztą - czy ogrodnik kiedykolwiek się nudzi? Fajnie być ogrodnikiem.
Szykuje się ciekawy sezon!




55 komentarzy:

  1. Jejku, ale ogromne plany ☺. Podziwiam. Precyzja w planowaniu i taki piękny ogród. Gratuluję ☺. Ja będę się cieszyć czymkolwiek co mi urośnie, A i zakupy pewnie będą 😉. Prawdopodobnie będę się inspirowala Twoim pięknym ogrodem ☺. Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową czytelniczkę! Dziękuję za miłe słowa.
      Wiele rzeczy planuję, bo pomysłów mam mnóstwo, ale, jak to bywa, nie zawsze wszystko udaje się zrealizować. Doskonale pamiętam swoje początki, niefrasobliwie działałam, a o niczym nie miałam pojęcia. Życzę Ci, Meniu, radości z pracy w ogrodzie i sukcesów w tworzeniu ogródka.

      Usuń
  2. Widać, że plany masz bardzo ambitne i nudzić się na pewno nie będziesz w tym roku. Zabiłaś mi ćwieka tym Chelsea Flower Show i sama nabrałam ochoty na tą imprezę, bo nigdy nie byłam.
    Jeśli chodzi o rutewki to wiem, że to Twoje ulubione rośliny. Miałam i ja rutewkę. Niestety tylko jeden egzemplarz - kupiony na targach w Warszawie, więc tani nie był. Źle bardzo znosiła zimę i zaginęła na tym naszym wydmuchowie.
    Pozdrawiam i życzę pomyślnej realizacji planów !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chelsea to wielkie święto ogrodnicze. Targi w Warszawie to zupełnie co innego. Na Chelsea można po prostu chłonąć atmosferę, podziwiać wspaniałości dookoła, można też znaleźć niesamowitą ilość inspiracji, czyli przełożyć sobie te wspaniałości na swój ogród. Kto kocha ogrody, na pewno wyniesie mnóstwo wrażeń z takiej imprezy.
      Rutewki kupuję w szkółce pod Warszawą po jakieś 10 zł chyba. One są mrozoodporne, nic nie wiem o ich specjalnych wymaganiach w tym względzie. Szkoda rośliny. Może spróbuj posadzić w jakimś zacisznym miejscu. A może masz wapienną glebę, one takiej nie lubią. I ja życzę owocnego sezonu!

      Usuń
    2. Ech ! znów zapragnęłam mieć rutewki...

      Usuń
  3. Pogoda nam przestawia wszystko. Trochę też w głowach. Ja byłam plewić rabatę w ubiegłym tygodniu. W styczniu, czy to nie wariactwo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogrodem zajmuję się kilkanaście lat i w styczniu nie pieliłam nigdy. Na moich oczach wszystko się zmienia, ale takiego stycznia nie pamiętam. Jak to się odbije na naszych ogrodach? I nie tylko, przecież.

      Usuń
  4. Oj zazdroszczę, że tak wszystko masz zaplanowane. Ja dopiero po przeczytaniu Twojego posta pomyślałam, że powinnam też dokładnie wszystkie prace ogrodowe przemyśleć i zaplanować. Jedno jest pewne: nudzić się nie będę:) Już ostro ruszyłam z pracami w ogrodzie, chociaż też się martwię co dalej z tymi zawirowaniami w przyrodzie?
    Pozdrawiam i życzę realizacji planów:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam sobie wszystko planować - obmyślać, układać, sprawdzać.To przyjemne, robię to zimą, ale i w różnych dziwnych chwilach. Z drugiej strony, daje mi to poczucie jakiegoś bezpieczeństwa, że plany się zrealizują z powodzeniem, że zminimalizuję ryzyko błędów, niepowodzenia.
      Wiele osób działa spontanicznie, "z marszu" i ma doskonałe efekty, ale ja tak nie potrafię. Tak czy siak, ważne, że nasze ogrody pięknieją, a my jesteśmy spełnieni jako ogrodnicy.

      Usuń
  5. Tamaryszku, nawet nie wiem co napisać. Taki piękny ogród i takie plany! Wiem, głowę masz pełną pomysłów, ale skąd czerpiesz siły. Czuję się zawstydzona. Szczerze kibicuję i mam nadzieję, że i u mnie pojawią się dzięki Tobie jakieś natchnienia i wystarczy mi sił i zapału na ich realizację. Nieustannie podziwiam Twój RAJ. Pozdrawiam serdecznie, dziś wiosennie i słonecznie, Alik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny ogród... Widzisz, ja wcale tak nie uważam. Widzę w ogrodzie tyle słabości, błędów, brzydkich rzeczy, niedoróbek... Skupiam się na minusach, nie na atutach i nie na tym, co mi się udało. Jestem beznadziejną perfekcjonistką, mam w głowie idealną wizję swojego ogrodu i z nią go bezustannie porównuję (i nie chodzi mi bynajmniej o wychuchany, "wylizany" ogród). Wiem, że to głupie i niszczące, próbuję sobie inaczej układać w głowie i pracować nad takim nastawieniem, ale ciągle jednak to we mnie siedzi.
      Kiedyś moja przyjaciółka mi powiedziała, że nie powinnam tak mówić, bo ludzie uznają to za dopraszanie się o komplementy, nie uwierzą, że tak naprawdę czuję i pewnie miała rację.
      Ogród jest dla mnie bardzo ważny, w nim się spełniam, więc pewnie dlatego znajduję energię i siły (mimo dojrzałego wieku), żeby ciągle coś wymyślać i wcielać to w życie. Jeśli masz spokojniejsze podejście do ogrodu, to pewnie to jest zdrowsza postawa, na pewno więcej luzu jest wskazane. Bo najważniejsza jest radość, jaką daje obcowanie z ogrodem.
      Ja dziś paliłam ognisko, nawet bez kurtki, koniec świata z tą pogodą. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. I to jest najważniejsze - wizja ogrodu. Nad tym muszę popracować, a nie martwić się, że wypadają mi jakieś rośliny, jak np. rutewki. Te podobnie jak u P. Uli H. chyba nie przetrwają zimy, już jesienią wyglądały jakby kończyły swój żywot. Może podpowiesz, jakie im najbardziej odpowiadają warunki, bo mimo wszystko chciałabym mieć takie "chmurki" w swoim ogrodzie. A nad wizją faktycznie muszę jeszcze dobrze się zastanowić. Pozdrawiam, Alik

      Usuń
    3. Wśród ogrodników są różne typy - miłośnicy roślin, kolekcjonerzy, ogrodnicy właściwi i miłośnicy ogrodów. Ja należę do tych ostatnich, czyli najważniejszy jest dla mnie ogród jako całość. W takiej sytuacji wizja ogrodu jest sprawą najważniejszą, bo do niej dostosowuję prawie wszystkie działania, jej podporządkowuję swoje wybory. Kolekcjoner czy miłośnik roślin ma zupełnie inne priorytety.
      Długo szukałam wizji swojego wymarzonego ogrodu (pisałam o tym), ale kiedy już odróżniałam to, co mi się podoba, od tego, czego chcę, każda decyzja była prostsza.
      O rutewce jest artykuł (w: Moje rośliny), generalnie lubi próchniczą glebę i wytrzymuje mrozy do 28 stopni. Ja niczym nie okrywam. Ale np. na tzw. wygwizdowie, gdzie odczuwalna temperatura jest niższa, może podobno wymarznąć. Może wiec w takim miejscu warto dać jej zaciszne stanowisko, a na zimę zrobić kopczyk z kompostu. Nie lubi suszy, podobno to potrafi ją zniszczyć. Zoja Litwin pisze, że trzeba ja dzielić co 3 lata, bo zaniknie. Ja na razie tego nie robiłam. I trzeba pamiętać, że późno wychodzi wiosną, trzeba uważać, żeby jej nie zniszczyć, myśląc, że wypadła (może oznaczyć miejsce?). Dla jej wyjątkowej urody warto spróbować jeszcze raz!

      Usuń
  6. Witaj Tamaryszku!:) Aż wypieków dostałam czytając o Twoich planach! Są bardzo ambitne!:) Świetnie, będzie co czytać i oglądać na Twoim blogu tej wiosny:) Pozdrawiam serdecznie, Agata z Tajemniczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, Agatko, że zajrzałaś! Trochę się niepokoję niektórymi pracami (to rozkopywanie brzegów strumyka choćby), ale liczę, że jesienią 2020 ogród będzie ładniejszy, nawet jeśli wszystkiego nie uda się zrealizować.

      Usuń
    2. Myślę, że przy Twojej konsekwencji i pracowitości, nawet jeśli wykonasz część tego, co zaplanowałaś, będzie pięknie! Niezmiennie zachwyca mnie kącik z kamienną ławką i ten wspaniały brzeg strumienia! Ciekawa jestem bardzo zmian, które tam planujesz wprowadzić.

      Usuń
    3. Będą i nowe rośliny (chcę w kilku miejscach dać niższe, żeby było widać wodę) i to źródełko w kamieniach. Zaglądaj, będę wszystko pokazywać.

      Usuń
  7. Ten ogród prezentuje się pięknie - z jednej strony taki "wychuchany", a z drugiej nutka dzikości, widać wiele włożonego wysiłku. Zawsze chciałam mieć podobny, ale koniec końców, nie ogarniam nawet moich kilku doniczek na balkonie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie, zależało mi na połączeniu tych dwóch elementów. Pewnie, że pracy dużo, ale bardzo to lubię. A pomyśleć, że kiedyś ogród dla mnie nie istniał...
      Zapraszam ponownie!

      Usuń
  8. Zapowiada się bardzo aktywny sezon :) Trzymam kciuki za jak najmniej problemową realizację zamierzonych celów. Ogród niezależnie od pory roku przyjemny dla oka, a leśne zakątki rozbudzają we mnie tęsknotę za lasem, za jego zapachem i wolnością, którą odnajduję na leśnych bezdrożach. Pozdrawiam G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Mój lasek jest już częścią otuliny Puszczy Kampinoskiej, parę kroków za furtką jest prawdziwy las i ciągnie się daaleko. Przynajmniej z jednej strony otoczenie ogrodu jest atrakcyjne.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Dzień dobry Pani Izo. Od jakiegoś czasu mam ochotę i ja wyrazić moje zachwyty nad tym jak tworzy Pani swoją przestrzeń ogrodową. Ale tyle już zostało powiedziane na tym blogu, że nic odkrywczego nie napiszę, jedynie tyle że już kilka lat zaglądam, podziwiam, chłonę,inspiruję się, uczę, czekam na każdy kolejny post. Chciałabym zapytać jakie złe doświadczenia ma Pani na myśli, mówiąc o wykorzystaniu podkładów kolejowych jako obwódki rabat. Dwa miesiące temu podarowano mi kilka sztuk ze stwierdzeniem " Na pewno znajdziesz dla nich zastosowanie" . Czy faktycznie jestem w stanie zatruć nimi pół działki ? Pozdrawiam serdecznie( mam przeczucie )pokrewną duszę :) Matylda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry! Bardzo się cieszę, że po tak długim czasie jednak Pani się odezwała. Każde miłe słowo o ogrodzie, który jest dla mnie tak ważny, to wielka dla mnie radość. Dzięki temu wiem, że moje pisanie komuś się przydaje.
      Co do podkładów kolejowych - one są bardzo ładne i świetnie się komponują w ogrodzie. Można by je wykorzystać na tyle sposobów, ale - są nasączone straszną chemią (żeby były trwałe). Kiedyś o tym nie wiedziałam, nie interesowałam się takimi sprawami i wykorzystałam je przy kształtowaniu brzegów strumyka. Teraz wydaje się, że wszystko jest ok, ale przez kilka lat, gdy były w słońcu, śmierdziały, nawet nie trzeba było przykładać nosa, po prostu z daleka. A na nich przecież i owady i żaby siadały, wokół były rośliny, płynęła woda, ja stawałam bosą stopą. Te trucizny musiały szkodzić, stworzeniom i ziemi.
      Ogród wiele zmienił w moim życiu, uwrażliwił mnie na przyrodę i zdrowie. Już dawno przestałam stosować tzw. chemię w ogrodzie - nie stosuję nawozów sztucznych ani oprysków na rośliny (a dokładnie - opryski w absolutnie wyjątkowej sytuacji). Dlatego dziś nie chcę stosować materiałów nasączonych trucizną i wydzielających trujące substancje w moim miejscu na ziemi.
      Nie sądzę, żeby podkłady zatruły pół ogrodu. I przyznam szczerze, że nie wiem, co bym zrobiła, gdyby jutro ktoś zostawił mi na działce podkłady.
      Ale świadomie podjąć decyzję i sprowadzić ich do siebie bym nie mogła. Staram się prowadzić ogród naturalnie i przyjaźnie do środowiska, wierzę, że to właściwa droga.
      Pozdrawiam pokrewną duszę i zapraszam do czytania i dzielenia się doświadczeniami.

      Usuń
    2. Dziękuję. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się innej odpowiedzi, no może trochę...(taka nieustanna walka między rozumem a sercem :) )Będę musiała pomyśleć co z tym zrobić aby zaszkodzić jak najmniej. Moje wprawdzie nie śmierdzą ale może dlatego że jest zimno. Zobaczymy latem. Pomyślę...
      Z pozdrowieniem, Matylda

      Usuń
    3. Rozumiem, że to trudna decyzja. Tyle za, tyle przeciw.

      Usuń
  10. Pani Izo, a na tym zdjęciu dziesiątym - tym z "pęcherznicą w tle", na pierwszym planie ma Pani taką imponującą i dorodną bergenię z jednym różowawo czerwonym kwiatem - jaki to rodzaj i odmiana bergenii jeśli można spytać? Kasia P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że zwróciła Pani uwagę na tę bergenię, bo ją uwielbiam. Ale z przykrością odpowiadam - nie wiem! Dostałam jej sadzonki ze starego ogrodu, właścicielka nie wiedziała, co to za odmiana. Rozmnażałam ją wielokrotnie, rośnie w wielu miejscach ogrodu.
      Jej kwiaty są różowe, dość typowe. Natomiast liście są wyjątkowe - duże, okrągłe, gładkie, o eleganckim, regularnym kształcie. Układają się w regularne rozety, przez co kępy mają taki szlachetny wygląd.
      Próbowałam zidentyfikować tę bergenię, ale bez powodzenia.
      Pozdrawiam serdecznie, pani Kasiu!

      Usuń
  11. A mogłoby się wydawać, że ogród masz skończony i nic do roboty, tylko leżeć i pachnieć ;-) Ale to tylko złudne wrażenie, bo ogrodnik zawsze widzi więcej i zawsze znajdzie masę miejsc do poprawienia. Mój Borków chociaż tylko 5-letni też wymaga stałych korekt.
    Chemii nie stosowałam nigdy, nawet jak zaczęłam w 2011 w ogródku na Młocinach. A podkłady to groza, bo to nie tylko chemia, ale też wszystko co z przejeżdżających pociągów na nie spada :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie tam, skończony... Chociaż zbliżam się do etapu zamknięcia. Mój ogród uznam za skończony, gdy założę już wszystkie rabaty. Potem będę udoskonalała, dokonywała drobnych zmian, bo to nieuniknione w ogrodzie, ale ogólnie całość będzie "zamknięta".
      Swój ogród tworzę kilkanaście lat, wolno mi to idzie. Żebyś widziała mój po pierwszych 5 latach... Wiele osiągnęłaś w Borkowie w tak krótkim czasie.

      Usuń
  12. Twój entuzjazm i radość planowania aż czuje się przez monitor :D Dodatkowa aura za oknem i twoje letnie zdjęcia wręcz przeniosły mnie do twojego ogrodu :)
    Wspaniałe plany. Wykorzystanie tego co masz pod ręką wydaje mi się wręcz genialne, a może właśnie tam będą pasować?
    Pozdrawiam bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ta stara, brzydka kostka, nieźle się wpisze w to miejsce. A jeśli kiedyś będzie mnie raziła jej "uroda", będę się pocieszała myślą, że taki recykling to właściwa droga. Dzięki za wsparcie!

      Usuń
  13. Podziwiam Twój zapał i temperament. Plany masz niesamowite i z ciekawością będę podglądać kolejne realizacje. A sadzonkę przywarki jeżeli zechcesz mogę przygotować na zlot. Tymczasem życzę pomyślnych realizacji kolejnych zamierzeń,
    pozdrawiam serdecznie Wiesia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Wiesiu, bardzo bym chciała! Jeśli Ci się uda, będę bardzo wdzięczna.

      Usuń
  14. Witaj Tamaryszku, u Ciebie jak zwykle pięknie. Zauwaużyłaś, że mamy coraz mniej wody? Niestety przyczyniają się do tego także bezśnieżne zimy:( Tak więc martwię się o Twoje źródełko, nie wiem czy uda Ci się doczekać wody w tamtym miejscu, u Ciebie i bez tego przecież jest dosyć sucho, prawda?

    Martwię się, bo zmiany klimatyczne zadziałały potwornie silnie na całym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo przygnębiające jest to, co się dzieje. Staramy się robić, co można w swoim małym świecie, ale to nie wystarcza. Powiem Ci, że mam pesymistyczną wizję niedalekiej przyszłości, obym się myliła.
      U mnie sucho, bo to mazowieckie piaski, a ogród jest w zasadzie na dawnej wydmie, jakich sporo jest w Puszczy Kampinoskiej. A deszczu i śniegu w ostatnich latach tyle, co kot napłakał. A takiej zimy, jak tegoroczna, nie pamiętam!
      Nowe źródełko będzie sztuczne. Stare działało dzięki pompce, pobierającej wodę ze strumyka i woda do niego z powrotem spływała. Teraz chcę zrobić zamaskowane mini-oczko ze źródełkiem, gdzie woda będzie płynęła w obiegu zamkniętym. Ma być tuż przy strumyku i wyglądać, jakby było jego częścią. Wyzwanie!

      Usuń
  15. Normalne szaleństwo.Ale jakie piękne. :)
    Widzę wory z ziemią.
    Powiedz mi ,ile wymieniasz ,dajesz tej ziemi pod roślinę,jak jest piach ?
    Ile łopat,na jaką głębokość ?
    Wiem ,ze to dziwaczne pytania,ale zawsze mam z tym problem i kopię jakieś potworne dziury,a potem ziemi mi brakuje. :D I zawsze mam wrażenie ,ze jest jej za mało.
    Pozdrawiam
    Danuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudne pytanie, to zależy, oczywiście od rośliny i rabaty.
      Jeśli zakładam nową rabatę, najpierw zajmuję się ziemią, tzn. poprawiam ją na całości, nie tylko szykuję dołki. Potem sadzenie jest tylko przyjemnością. A jeśli nie mogę od razu obsadzić całego przygotowanego terenu, część przykrywam tekturą i obsypuję ściętą trawą, żeby chwasty nie zarosły. Jak to robię? Zdejmuję z wierzchu warstwę "próchnicy", jeśli jest, i odkładam na bok. Potem wybieram piach. Jeśli mają rosnąć tam tylko byliny, wybieram piach na głębokość szpadla, czyli ok.35 cm. Na dno wrzucam odłożoną wcześniej warstwę tej lepszej ziemi, dodaję ziemię z worków, trochę przekompostowanego obornika, trochę wybranego rodzimego piachu i wszystko dokładnie mieszam.
      Jeśli masz dostęp do gliny, połóż warstwę na dnie, to najlepsze rozwiązanie.
      Potem sadząc bylinę, ziemię z dołka mieszam jeszcze z kompostem. Dzięki temu byliny mogą się rozrastać na boki i pokryć całą powierzchnię.
      Nie łudź się, że tak przygotowana ziemia pozostanie dobra, jakimś cudem wszystko dobre znika, ale dodając kompostu co rok, sypiąc ściółkę np. ze ściętej trawy, podtrzymujesz względne warunki. Bo przy systematycznym dbaniu o glebę, ona dobra stanie się dopiero po 20 latach, muszą zajść zmiany w jej strukturze, bo przez piach pod spodem wszystko przelatuje.
      Ale - jest wystarczająco dobra, żeby rosły w niej niewymagające rośliny, to wypraktykowałam.
      Jeśli sadzę pojedyncze byliny, np. na starej rabacie (a dawniej nie przygotowywałam tak gleby, robiłam mały dołek i już), nie ma możliwości zadziałania szerzej. Robię więc dołek maksymalnie szeroki, na ile pozwalają korzenie sąsiednich roślin, a głębokość uzależniam od systemu korzeniowego rośliny (różaneczniki, mimo, że to często duże krzewy, korzenią się szeroko, ale płytko, więc kopię dołek szerszy niż głębszy, a baptysja, o wiele mniejsza, ma system palowy, wiec dołek musi być głębszy). Chodzi o to, że nie zawsze dołek musi być proporcjonalny do wielkości rośliny, trzeba brać pod uwagę kształt jej systemu korzeniowego.
      30 cm zawsze, nawet pod najmniejsze byliny. Mieszanka, jak poprzednio, zawsze dodaję do niej trochę tej miejscowej ziemi, tylko piach usuwam.
      A problem z brakiem ziemi znam, zawsze wychodzi mi jej więcej niż myślałam. Ogromne ilości. W takim ogrodzie z piachem, jak mój, zakup ziemi to chyba najpoważniejszy wydatek. Dlatego tak bardzo dbam o robienie kompostu, można wtedy dużo oszczędzić. Kiedy nie zakładasz nowych rabat, kompost wystarczy w zasadzie do nawożenia i sadzenia pojedynczych roślin.
      Ziemię kupowaną zawsze mieszam z rodzimym podłożem (dodając kompost, trochę przekompostowanego obornika, czasem drobniutką korę).
      Drzewa czy duże krzewy mają, naturalnie, duże bryły korzeniowe. W programach ogrodniczych pokazują, że trzeba wykopać większy dołek niż bryła z doniczki, może ze 20 cm większa średnica, albo nawet mniej. Ale w domyśle jest, że ziemia wokół jest względna, a nie piaseczek.
      Wiadomo, że żeby drzewko czy krzew rosły dobrze przez lata, muszą porządnie rozbudować system korzeniowy, a nie zrobią tego w piasku, będą rosły w tym małym dołku prawie jak w donicy. Więc w naszym przypadku na takie rośliny trzeba przygotować spore doły, 50 na 50 to absolutne minimum, jeśli daję radę, robię dwa razy większe. W innym przypadku roślina będzie świetna tylko na początku.
      Czy jest alternatywa dla tego wszystkiego? Jest - sadzić rośliny przystosowane do słabej, piaszczystej gleby. A są takie.
      Powodzenia, Danusiu!

      Usuń
    2. Izo,dziękuję Ci za tak wyczerpującą odpowiedź. :)
      Nareszcie ktoś mi to wyklarował.Normalnie, jak krowie na rowie :D i bardzo się z tego cieszę. :)
      Sadząc na piachu róże pienne,wydłubałam doły do połowy uda :D ,a potem humus,ziemię do róż ,wymieszane wszystko z ogrodniczą i piachem. .
      Ale coś za coś .Nawet przeszło 40 stopni,które było pod tą ścianą w południe,ich nie zabiło.
      Na dno dawałam hydrożel. :)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam wiosennie. :)

      Usuń
    3. Aha i jeszcze robiłam trójwarstwowy drenaż.
      Najpierw większe kamienie,potem warstwa drobnych kamyczków,piasek, a na to drobniutka siatka,żeby drenaż się nie zamulał.I na to dopiero ziemia. :)

      Usuń
    4. Drenaż na piachu niepotrzebny, Twoja metoda jest doskonała na ciężką i nieprzepuszczalna glinę. A tak solidnie przygotowane doły pod róże na pewno im pomogły. Ja zwykle robię rozsądne i niezbędne minimum, bo zakres prac mam ogromny.

      Usuń
    5. Izo, moje pole do działań to tylko podwórze przedwojennej kamienicy, nie ma miejsca na kompostownik [sąsiedzi by mnie zabili :D], ani nie mam trawy.
      Wybrałam część piachu,podwyższyłam trochę klomby i w to ziemia ogrodnicza, kompost granulowany i obornik granulowany, humus.Znajomy ogrodnik poradził, abym wkopywała pokrojone skórki od bananów i zmielone, surowe odpadki roślinne z kuchni.Tak robię.
      Produkuję też w starym kociołku gnojówkę z bananów, podlewam klomby ,a skórki,które już gniją, również zakopuję.
      Wszystko co ścinam na klombach, przekwitłe kwiaty, gałązki, zielsko, rozdrabniam sektorem i robię z tego ściółkę plus liście wierzby, która rośnie na podwórzu.
      Po dwóch latach, ziemia jest już czarna i z radością zauważyłam w niej mnóstwo dżdżownic, a nawet zaczynają rosnąć pokrzywy.
      Wiadomo, że na jałowym pokrzywa nie rośnie.
      Ponieważ skończyła mi się robota twórcza :D ,przeniosłam się na ulicę.
      Przed domem były dwa zdeptane ugory miejskie, będące kiedyś rachitycznymi trawnikami.
      To dopiero wyzwanie, a ja wyzwania lubię. :)
      Wykopałam z nich kilkanaście worów śmieci, gruzu i starych korzeni.
      Na dzień dzisiejszy rośnie już tam 25 krzewów .
      Nie są to wychuchane,artystyczne rabaty, bo trzeba było wybierać to co niskie, aby nie zasłaniało okien na parterze i sąsiedzi nie mieli pretensji, a jednocześnie odporne na suszę i warunki glebowe.
      Oczywiście wymieniałam pod nimi ziemię i wciąż wciąż tam coś wkopuję , więc to już nie jest piaskownica, jaką zastałam.
      Jest też trochę bylin, zupełnie przypadkowych, bo ludzie widząc co robię , zaczęli przynosić mi je z ogródków.Przecież nie odmówię, skoro udało mi się ich wciągnąć.Mało tego, skarżą, że ktoś tam, coś podeptał. :D
      Są więc rozchodniki, przymiotno, rogownica, słoneczniczki, ostrogowce, werbena etc. Staram się to jakoś ogarnąć w całość,ale generalnie jest pstrokato i wesoło. :) A przede wszystkim zielono.
      Teraz mam mniej kłopotów z podlewaniem.Nie biegam już z konewkami, z drugiego piętra, tylko kupiłam bardzo długi wąż rozciągliwy i ustrojstwo z blokadą do kranu ,aby się nie zsuwał.Podłączam wąż do kranu w kuchni ,wyrzucam przez okno i biegam z nim po całym podwórzu i ulicy.
      Sąsiedzi nie pozwalają zamontować kranu w piwnicy, bo kto niby będzie płacił za tę wodę i moje fanaberie. :D
      Ale dałam radę ,chyba trochę na złość. :D
      Mój dziadek był ogrodnikiem, niestety zmarł grubo przed moim urodzeniem, a interes zlikwidowano.Bardzo tego żałuję .Miałabym dzis inny zawód i razem z nim dzieliłabym pasję.Coś tam jednak we mnie z niego zostało.:)

      Usuń
  16. Jak dobrze, że znowu piszesz Tamaryszku :) i sądząc po Twoich planach, to będziesz miała o czym pisać przez cały sezon, a ja będę z przyjemnością czytała. Przy okazji 2 pytanka: wydaje mi się że czytałam o stosowaniu przez Ciebie artemisolu przeciwko opuchlakom. Czy zadziałał? Jeśli tak, to chętnie zgapię. A drugie pytanie to właściwie prośba. Niestety nasiona kokornaku od Ciebie nie wykiełkowały. Zoja Litwin pisze, że nasiona w naszym klimacie rzadko dojrzewają, może dlatego. Spróbowałabym z sadzonkami zdrewniałymi. Czy uraczyłabyś mnie kilkoma patyczkami?
    Pozdrowienia
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, zapraszam... Szkoda, że nasiona kokornaku się nie sprawdziły. Mogę Ci wysłać patyczki, ale proszę o dokładną instrukcję, bo nie mam żadnego doświadczenia w tym temacie. Najlepiej napisz na maila.
      A artemisolu nie stosowałam, może ktoś w komentarzach o nim wspominał.

      Usuń
  17. Tamaryszku,znów powaliłaś mnie na kolana. Jesteś moim ogrodniczym guru, bardziej niż sam Monty Don, bo Twoje doświadczenie dotyczy "tej ziemi", naszego klimatu i naszych możliwości. Zamierzam je wykorzystać w urządzaniu mojego poletka na działce. Zrobiłam już pierwsze kroki, jesienią zainstalowałam pompę głębinową, żeby moc korzystać z wody za darmo i bez ograniczeń, a na wiosnę zamówiłam montaż linii nawadniających. Mam już za sobą pierwsze nasadzenia wzdłuż ogrodzenia: tuje (żałuję, że je posadziłam, ale przyjęły się co do jednej), poprzetykałam je powojnikami, ciekawe czy będą kwitły, a przed nimi - krzewy rododendronów i hortensji. Dobrze się przyjęła peonia japońska, ale czy przetrzyma zimę? W zacisznym miejscu posadziłam pnące róże, zamierzam pozostawić tu pergole. Ładnie rozrosły się winorośle na południowej ścianie mojego letniskowego domku, tu też chcę postawić pergolę, a właściwie altanę. Mam nadzieję, że z czasem pędy winorośli "zadaszą" trejaż. Stawiam na razie małe kroczki i najgorsze - nie mam jeszcze wizji całości. Twoja pomoc będzie konieczna! Tymczasem pozdrawiam z austriackiej Karyntii, gdzie klimat też zwariował i jeździć na nartach można tylko na lodowcach. A na nizinach temperatury dodatnie. ) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Olu, jesteś bardzo miła! Cieszę się, że moje doświadczenia Ci się przydają, ale gdzie mi tam do Monty'ego Dona. Ale fakt, do naszych ogrodowych realiów moim doświadczeniom może bliżej.
      Własna woda to ważna rzecz, ja też się cieszę ze swojej studni, ale kontroluję rachunki za prąd w sezonie podlewania.
      Szykujesz się do nowego sezonu na całego, fajnie. A wiesz, wykorzystaj koniec "zimy" na przygotowanie planu rabat, bo na nich kładziesz inne nawadnianie niż na trawniku, a przeróbki są kosztowne.
      Jak dobrze Ci coś rośnie, to dbaj i się ciesz, bazuj na tym. Ale powojniki na dłuższą metę przy tujach będą miały trudno, one wysuszają ziemię, a powojniki są wymagające. Winorośl na trejażu będzie malownicza.
      Szukaj swojej wizji wymarzonego ogrodu, to Cię będzie prowadzić w działaniach. Życzę powodzenia i radości w ogrodzie! Pisz, zapraszam.
      Pozdrawiam, Olu (dobrze,że w tym roku nie wybrałam się na narty do Austrii...)

      Usuń
  18. Jesteś niesamowita! Miało być spokojnie, a tu plany i listy pękające w szwach! :) Ale rozumiem bardzo dobrze - nie da się. Nie da się niewiele robić w ogrodzie, gdy to jest pasja i wielka radość. Ale dla mnie osobiście, Twoje palny też są wielką radością, bo będę mogła śledzić Twoje poczynania, oglądać zmiany, poczytać o wątpliwościach i Twoich rozwiązaniach - bardzo to lubię. <3
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, wiesz, te listy zakupowe...
      Ale inne plany są skromniejsze niż w poprzednich latach, a jak się je uda zrealizować, to za rok będą tylko roślinki! Tylko o czym ja będę pisała??
      Oby pasja nie zginęła nigdy! Zapraszam więc do czytania.

      Usuń
  19. Iza, czy u Ciebie choć jeden sezon był nudny i bez planów?
    Jesteś chyba jedną z nielicznych osób, które tak dużo planują ogrodowo przez tyle lat. No może jeszcze Jola Cię dogania
    Patrząc na zdjęcia stwierdzam, że wiele zakątków bardzo się zmieniło już jesienią. Jestem zachwycona tym za murem. Wyszedł rewelacyjnie.
    A co do rabaty pod sosną, to uważam, że powinnaś tylko ograniczyć ilość gatunków. Nic już tam nie dosadzaj, znaczy się nie zmieniaj roślin. Raczej wyrzuć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzysz mi, że czekam na nudny sezon? Do tej pory ciągle coś się dzieje, bo ogród duży, prawie wszystko robię sama, no i błędne decyzje, które trzeba poprawiać. Cieszę się, że widzisz pozytywne zmiany, obyś potwierdziła na żywo.
      Rabata pod sosną miała być cudna, a cały czas jest beznadziejna. Zgadzam się z liczbą gatunków, powiedzmy, że to są przymiarki. Może ten rok okaże się przełomowy?

      Usuń
    2. Ogromne plany! życzę powodzenia i spełnienia wszystkich marzeń dotyczących ogrodu.

      Usuń
    3. Dzięki, Mateuszu i nawzajem! Zapraszam ponownie.

      Usuń
  20. Ja korzystam z sadzonek z firmy Gospodarstwo Romańscy - mają ciekawą ofertę roślin - borówka, jeżyna bezkolczasta i minikiwi które było popularne w bardzo dużym stopniu rok temu. Bardzo sobie chwalę współpracę, mają tanie i dobre sadzonki, które łątwo się przyjmuja.

    OdpowiedzUsuń