nad strumykiem |
sobota, 30 stycznia 2016
poniedziałek, 25 stycznia 2016
JOAN CLIFTON "PROJEKTOWANIE NOWOCZESNEGO OGRODU"
To kolejna pozycja z mojej ogrodniczej biblioteki, do której wracam co jakiś czas. Dla mnie to jest rodzaj poradnika – nie w sensie technicznym, raczej koncepcyjnym.
Tytuł tej książki w polskim tłumaczeniu nie jest najlepszy, bo mylący co do treści. Powinien brzmieć raczej: elementy architektury przestrzeni.
Autorka, znana projektantka, poświęciła bowiem tę pracę problemom dekorowania ogrodów.poniedziałek, 18 stycznia 2016
LODOWA POWÓDŹ
Mój ogród przeżył dwa kataklizmy – trąbę powietrzną, która uderzyła w ogród w roku 2009 oraz lodową powódź z lutego 2012.
Wtedy największa ozdoba mojego ogrodu - strumyk (czyli rów melioracyjny), zamienił się w żywioł nie do opanowania.
Wtedy największa ozdoba mojego ogrodu - strumyk (czyli rów melioracyjny), zamienił się w żywioł nie do opanowania.
Tej zimy w pewnym momencie przyszedł ostry mróz i przez dłuższy czas utrzymywał się na poziomie poniżej 20 stopni Celsjusza. Zamarznięty wcześniej strumyk nagle zaczął się wznosić w górę!
czwartek, 14 stycznia 2016
JAŁOWIEC ŁUSKOWY BLUE STAR
Nie przepadam za jałowcami. Tak mi się ostatnio porobiło. A mam ich trochę w ogrodzie, bo kiedyś miałam inne upodobania. Obecnie części z nich się pozbywam, oddając w dobre ręce.
Są dwie tego przyczyny – często stare jałowce tracą urodę, a nawet szpecą. A skoro nie lubię przycinanych i kształtowanych „a la bonsai” iglaków, muszę je usuwać. I zwalnia mi się miejsce na byliny!
Druga rzecz, która mnie denerwuje, to szkodniki i choroby. Jak pisałam, nie stosuję chemii, a opryski naturalne też wolę stosować rzadko. Chcę mieć w ogrodzie rośliny, które radzą sobie same. A, niestety, jałowce często coś łapią. W każdym razie u mnie. Rośliny żyją, nie powiem, ale wkurzają mnie brązowe igiełki.
Tak więc ograniczam zdecydowanie ilość jałowców u siebie.
Są dwie tego przyczyny – często stare jałowce tracą urodę, a nawet szpecą. A skoro nie lubię przycinanych i kształtowanych „a la bonsai” iglaków, muszę je usuwać. I zwalnia mi się miejsce na byliny!
Druga rzecz, która mnie denerwuje, to szkodniki i choroby. Jak pisałam, nie stosuję chemii, a opryski naturalne też wolę stosować rzadko. Chcę mieć w ogrodzie rośliny, które radzą sobie same. A, niestety, jałowce często coś łapią. W każdym razie u mnie. Rośliny żyją, nie powiem, ale wkurzają mnie brązowe igiełki.
Tak więc ograniczam zdecydowanie ilość jałowców u siebie.
wtorek, 12 stycznia 2016
PLANY NA NOWY SEZON
Ciekawa jestem, czy już wiecie, co i jak zmienić w ogrodzie w nowym sezonie?
Tak naprawdę już niedługo można będzie zamawiać rośliny na pierwsze dostawy wiosenne. Chociaż, jak wiem, niektórzy w okolicach świąt kończyli jeszcze sadzenie...
Tak naprawdę już niedługo można będzie zamawiać rośliny na pierwsze dostawy wiosenne. Chociaż, jak wiem, niektórzy w okolicach świąt kończyli jeszcze sadzenie...
zawilec Honorine Jobert |
Ja obiecałam sobie NICZEGO nie zamawiać przed majem. Na początku sezonu nigdy nie jestem pewna, czy sadzę roślinę we właściwym miejscu. Nie widać wtedy jeszcze, jak duże są rośliny wokół, a może coś wyłazi z opóźnieniem... Zawsze miałam z tym kłopoty. Zobaczymy, czy uda mi się wytrwać w tym postanowieniu.
piątek, 8 stycznia 2016
HELMSLEY WALLED GARDEN
Takiej orgii kolorów nigdzie nie widziałam! Dziś chcę zaprezentować ogród, który mnie zaszokował.
Ogród położony jest w uroczym, wiekowym miasteczku Helmsley.
Górują nad nim potężne ruiny normandzkiego zamku z czasów Wilhelma Zdobywcy, którego brat był właścicielem tej posiadłości.
Od XVIII w. do I wojny światowej był tu typowy ogród kuchenny za murami.
Został przywrócony do życia 20 lat temu, ale powstało coś zupełnie nowego!
poniedziałek, 4 stycznia 2016
JAK W ZASADZIE NAZYWA SIĘ STYCZEŃ?
Bo możemy znaleźć różne historyczne nazwy dla tego okresu!
A jeśli uznamy imię „styczeń” za właściwe, to skąd tak naprawdę wzięło się to dziwne słowo?
Są trzy teorie pochodzenia.
Za najbardziej prawdopodobną uznaje się tę, wiążącą nazwę z prasłowem „sieczeń”, oznaczającym okres zimowy w tych zamierzchłych czasach (za A. Brucknerem). Bo zima to był czas sieczenia, czyli wyrębu drzew.
Inna koncepcja wskazuje na związek ze słowem „tyka” – ponieważ był to okres wycinania i przygotowywania tyk, wykorzystywanych potem w gospodarstwie np. do uprawy chmielu. Dlatego w dawnych źródłach znajdujemy nazwę „tyczeń”.
Spotkać też można wersję wywodzącą aktualną nazwę miesiąca od czasownika „stykać się”, ponieważ jest to czas, kiedy stary rok styka się z nowym.
A jeśli uznamy imię „styczeń” za właściwe, to skąd tak naprawdę wzięło się to dziwne słowo?
Są trzy teorie pochodzenia.
Za najbardziej prawdopodobną uznaje się tę, wiążącą nazwę z prasłowem „sieczeń”, oznaczającym okres zimowy w tych zamierzchłych czasach (za A. Brucknerem). Bo zima to był czas sieczenia, czyli wyrębu drzew.
Inna koncepcja wskazuje na związek ze słowem „tyka” – ponieważ był to okres wycinania i przygotowywania tyk, wykorzystywanych potem w gospodarstwie np. do uprawy chmielu. Dlatego w dawnych źródłach znajdujemy nazwę „tyczeń”.
Spotkać też można wersję wywodzącą aktualną nazwę miesiąca od czasownika „stykać się”, ponieważ jest to czas, kiedy stary rok styka się z nowym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)