Zasadniczym punktem programu było, oczywiście, Chelsea Flower Show.
Jestem szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w tym wyjątkowym dla ogrodników wydarzeniu, że mogłam przyjrzeć się wielu pięknym aranżacjom ogrodowym, znaleźć ciekawe rośliny, które mogłabym posadzić u siebie (a znalazłam takie! tylko je spisałam, nic nie kupowałam). Nie przeżyłam jakiegoś spektakularnego zaskoczenia, ale napiszę o tym obszerniej niebawem.
Udało mi się także odwiedzić dwa słynne ogrody, których wcześniej nie widziałam, a zawsze o nich marzyłam: Sissinghurst i Great Dixter. To ikony sztuki ogrodowej i bardzo byłam ciekawa, czy mnie zauroczą. Które bardziej i dlaczego, napiszę wkrótce.
Dodatkowym bonusem był długi spacer po Isabella Plantation w Richmond Park w Londynie, a jest to niezwykle urokliwe miejsce. Sami zobaczcie:
cudna, wielopniowa brzoza nad stawem, magiczny widok, od razu człowieka ogarnia spokój |