wtorek, 2 lutego 2016

SROGI LUTY

Skąd nazwa „luty” ? To prasłowo  - znaczyło srogi, okrutny, ostry. Przymiotnik ten, oczywiście, odnosił się do surowych warunków pogodowych, panujących w tym okresie.
Według Brucknera, nie jest to jedyna nazwa tego miesiąca: dawniej używano też słowa:  strępacz (Bruckner: „od grud, jakiemi drogi strzępi”), jacień, styczeń, sieczeń,  suszec, a później także mięsopustnik.

Każda roślina pod śniegiem wygląda inaczej...
 
Tak, jak wspominałam pisząc o styczniu, różnorodność występujących nazw i ich nakładanie się na inne miesiące wynika z odmiennego określania czasu przez Słowian i w kalendarzu wprowadzonym wraz z chrześcijaństwem.

Zimowy strumień

Tak więc luty to okres najsurowszej zimy ( a przynajmniej niegdyś tak bywało).
Ale i w tym miesiącu ogrodnik nie odpoczywa, wręcz odwrotnie, ma mnóstwo zajęć!

Niezwykle czasochłonne jest bowiem studiowanie katalogów roślin, czy to nadesłanych pocztą czy w internecie. Żeby to było tylko studiowanie..! Zamawiamy, poganiając wiosnę, zwykle za dużo, bo tracimy rozum, spragnieni kwiatów i zieleni.

Nasz ulubiony Capek opisuje to tak: „ogrodnik przezimowuje pod szkłem w ogrzewanej izbie, zawalony po kark, bynajmniej nie gnojem ani choiną, ale ogrodniczymi cennikami i prospektami, książkami i broszurami,w których się doczyta: że najpiękniejszymi i wręcz niezastąpionymi kwiatkami są te, których do tej pory w swym ogródku nie ma.
„Że istnieje trzysta siedemdziesiąt albo jeszcze więcej rodzajów kwiatów, które <zasługują na więcej uwagi i nie powinno ich brakować w żadnym ogrodzie>”.
Poza tym ogrodnik „przerażony zaczyna się obawiać, że mu na wiosnę nie wzejdzie żadna z jego roślinek w wyniku mrozu lub zaparzenia, wilgoci, suszy, słońca i niedostatku słońca; głęboko więc rozmyśla o tym, czym by te straszliwe luki zapełnić”.
Muszę przyznać, że doskonale się odnajduję w tym opisie – patrząc na zimowy ogród, wbrew rozsądkowi, naprawdę nie wierzę, że to wszystko skryte pod ziemią znów odrośnie.
A poza tym, nawet jeśli jakimś trafem te luki [w wyniku strat] nie będą tak duże, „i tak nie będzie (…) w ogródku prawie żadnego z tych <najcenniejszych, bogato kwitnących, zupełnie nowych, nadzwyczajnych> gatunków, o których się właśnie [ogrodnik] doczytał w sześćdziesięciu katalogach, i jest to z pewnością luka nie do wytrzymania, która trzeba koniecznie zapełnić. W tym momencie, zimujący ogrodnik całkowicie przestaje się zajmować tym, co w swym ogródku ma; pochłonięty tym, czego w nim nie ma.”
Zaznacza więc w katalogu „czterysta dziewięćdziesiąt roślin wieloletnich”, potem „z krwawiącym sercem zaczyna wykreślać te, których tym razem się zrzeknie. Tę bolesną eliminację musi przeprowadzać jeszcze pięciokrotnie, pozostaje mu wreszcie już tylko jakieś sto dwadzieścia <najpiękniejszych, najwdzięczniejszych, niezastąpionych> bylin, które (…) natychmiast zamawia.”

Oto opis z grubsza zgadzający się z tym, co się ze mną dzieje zimą. Teraz już jest jasne, skąd te trzy czy cztery rodzaje list roślin do kupienia..?
Przepraszam – jedna zasadnicza różnica – ja nie zamawiam, jestem twardzielką. Tylko czekam na wiosnę, żeby wyprawić się do szkółek. Co wcale nie zmniejsza żądzy posiadania!

Kiedy już wszystko zamówione lub zaplanowane, ogrodnik zaczyna się straszliwie nudzić...
I zaczyna liczyć dni do marca...

Czasem widać wodę, czasem płynie pod lodem
Czy nie śliczne są takie gałązki..?
No, chyba, że jest prawdziwa zima – mnóstwo śniegu, mrozek, wirujące śnieżynki... Taką zimę uwielbiam! Wtedy nie liczę i nie czekam. Bo ogród jest tak piękny, że raduję się tym, co jest. Rośliny w śniegu wyglądają tak malowniczo!

Kępka miskantów

Kwiaty hortensji jeszcze się trzymają
Lubię obserwować ptaki – jeden z karmników mam tuż pod oknem kuchennym. Zanim siądę do śniadania, obficie sypię różne pyszności do karmników. I mogę wtedy z kubkiem gorącej herbaty obserwować biesiadę skrzydlatych gości.
Przy okazji pilnuję, czy nie skrada się któryś z kotów sąsiadów. Możecie się śmiać, ale jeśli przyuważę któregoś, wyskakuję z krzykiem i klaskaniem na taras, żeby go przepłoszyć. Zdarza się, że w szlafroku... Ptaki (już bezpieczne, przynajmniej chwilowo) i tak wrócą za moment.

Ten karmnik jest tuż przy kuchennym oknie
Wykładam też jabłuszka

Sypię ziarno do karmników i na talerzyki na ziemi


Oczywiście, wisi także słoninka

Kiedyś widziałam, jak kos ciągnął kawałek jabłka w krzaki

Zachwycam się bajkowym obliczem ogrodu, nie myśląc o roślinach śpiących pod śniegiem, ani tych nowych, które zasadzę.
Wiem, że mało jest wielbicieli prawdziwej zimy wśród ogrodników, ale ja do nich należę. I bardzo żałuję, że tak mało ostatnimi laty mogłam się nią cieszyć.

Tajemnicze ślady...


A kiedy przychodzi koniec lutego zwykle można już wziąć się za coś konkretnego - przycinanie krzewów. I można to chyba uznać za początek nowego sezonu!

18 komentarzy:

  1. Zimy już chyba nie będzie, u mnie co miało wymarznąć - wymarzło, -15 stopni bez śniegu zrobiło swoje. Śnieg spadł później i przykrył np. martwe narcyzy, które już w grudniu chciały zakwitnąć / a sadziłam w listopadzie/. Dobrze pisze Capek, że ogrodnik nigdy nie jest zadowolony z pogody. Dziękuję, Tamaryszku za odkrycie Capka, mógłby być najbardziej kompetentnym naczelnym jakiegoś pisma ogrodniczego bo zdecydowanie wie o czym pisze. I jak doskonale rozumie duszę ogrodnika...Pozdrawiam przedwiosennie Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się obawiam o skutki tego sporego mrozu bez śniegu... Wkrótce się przekonamy, czy będą nowe, puste miejsca do obsadzania. Szkoda Twoich narcyzów, tym bardziej, że niedawno sadzone.
      A Capek zna się na rzeczy i jeszcze pisze z humorem. Pozdrawiam i ja!

      Usuń
  2. Nie należę, na szczęście nie należę, do tych, co muszą mieć wszystko, najlepiej wszystkie gatunki we wszystkich odmianach. Nie muszę mieć swoich sadzonek wszystkich jednorocznych oraz warzyw. Muszę mieć lobelię, to na pewno, może żeniszki i lwie paszcze. Zaspakaja to moje zapędy, a nie popadam w obłęd. No, ale na to trzeba lat.
    Pozdrawiam lutowo, ale ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że zajrzałaś, Gaju! Odwiedzam Twój ogród od dawna. Masz rację, że ogrodowa dojrzałość zwykle zwiększa dozę rozsądku. U mnie dochodzi jeszcze dojrzałość wieku...
      Ja także nie muszę mieć wszystkiego, bardziej staram się dbać o kompozycję niż kolekcje. Poza tym sadzę rośliny, które dadzą sobie radę w moich warunkach. Ale i tak listy zakupowe są długie, bo ciągle mam sporo niezagospodarowanych miejsc.
      Sadzonki kiedyś robiłam, ale nie bardzo mam miejsce na ich trzymanie. Poza tym jednorocznych mam mało, raczej inwestuję w byliny. Lobelię też lubię, i białą i granatową.
      Zapraszam ponownie, Gaju!

      Usuń
  3. Jak ja uwielbiam ten czas, szczególnie jak jest mnóstwo śniegu. Nie powiem, ze się nie skusze na jakieś hiacynty czy hortensje......, które później przenoszę do ogrodu. Szukam tez o tej porze ciemierników. Ma z poprzednich dwóch sezonów po jednym. Trzymają się więc dosadzam i w tym roku planuję kolejny dorzucić. A w śniegu wyglądają zjawiskowo:)))
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciemierniki mnie zachwycają! "Odkryłam" je niedawno, mam dopiero kilka i podobnie, jak Ty, zamierzam zwiększyć ich ilość w ogrodzie. Moje sadziłam ostatniego lata, wykopane z zaprzyjaźnionego ogródka, przed moim wyjazdem na urlop nie kwitły. Jutro pójdę sprawdzić, czy coś się zmieniło. Liczę na takie wrażenia, jak u Ciebie!

      Usuń
  4. Piękny Twój luty! Tak jak jest teraz - luty w zawieszeniu między zimą a wiosna jest strasznie. Już by się cos pogrzebało, poogrodowało, a tu przecież jeszcze niby zima może wrócić... Oj ciężki czas przy takiej rozchwianej pogodzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam prawdziwą zimę. Niestety, ogród wyglądał tak bardzo krótko. Nie pamiętam takiego przełomu stycznia i lutego, tak ciepło... Naprawdę zmienia nam się klimat. Kiedyś lodowisko na boisku szkolnym zimą było oczywistością, a teraz..? Wilgoci po zimie powinno wystarczyć na całą wiosnę, a tu znów będzie sucho.
      Ponarzekałam, jak na ogrodnika przystało!

      Usuń
  5. Ale jak było na nartach????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie! Byłam w Tignes, we Francji. To była trochę podróż sentymentalna - po latach odwiedziłam miejsce, gdzie kiedyś jeździłam regularnie. Śnieg był wystarczający, chociaż jak na tak wysokie góry, zadziwiająco mało. Dla narciarza to raj, więc wróciłam zadowolona!

      Usuń
    2. Dzięki za wrażenia, ja w tym roku nie moge jechac i fajnie posluchać, bo się można przenieść myślami w ten biały świat...
      Bożena
      A wracając do głównego tematu przywieźli mi kamienie na ścieżkę...

      Usuń
    3. Jaki kamień wybrałaś? Ja też się przymierzam do zmiany ścieżki przed domem i nie mogę się zdecydować na materiał.

      Usuń
    4. Piaskowiec łupany. Mamy drewniany dom góralski więc ścieżka musi być nieregularna. Bo generalnie mam 800m przeznaczonych na rabaty preriowe.kiepska gleba ale słoneczna wystawa.

      Usuń
    5. Taka ścieżka będzie świetnie pasowała! Dobry wybór. Czyli już latem będziesz miała pięknie wokół domu, czego Ci zazdroszczę.
      Z tego, co wiem, rabaty preriowe nie wymagają bardzo dobrej ziemi, więc dasz radę. Całą sztuka w pozornie łatwej dla nich kompozycji.

      Usuń
  6. I tak właśnie powinno być w lutym - zimowo. A nie teraz u nas wiosna za oknem i przyroda traci orientację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... dziwaczna ta pogoda. Właśnie wróciłam z obchodu ogrodu i znalazłam wschodzące orliki!

      Usuń
  7. Długaśny post :) Hmmm... masz rację co do tego, że ogrodnik wyzwolony jet od agresji a z mnóstwem optymizmu. Dziękuję, że właśnie mi to uświadomiłaś. Dlatego tak bardzo różnię się od wielu osób, które są wokół mnie. W styczniu sama zrobiłam się jakaś taka markotna i zgaszona tą pogodą, także jak tylko pokazało się słońce od razu wyruszyłam do ogrodu. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosna wszystkich obudzi i obdarzy energią, a tegoroczny luty taki dziwny, trzeba zabierać się zaraz za pierwsze prace w ogrodzie. Pozdrawiam optymistycznie!

      Usuń