niedziela, 31 maja 2015

CZYSZCZENIE STRUMYKA

Ładnie jest nad strumykiem, romantycznie...

Są to niewątpliwe zalety, wynikające z faktu, że przez ogród przechodzi rów melioracyjny.
I że niegdyś został zagospodarowany.
 
Ale minusem tej dość wyjątkowej sytuacji jest konieczność czyszczenia strumyka. Wreszcie mam za sobą tę okropną robotę!
 
Robimy to raz w roku, wiosną, kiedy jest już na tyle ciepło, żeby wejść do wody. Zwykle odbywa się to w maju.
Trzeba to robić, bo woda przez zimę i wiosną nanosi duże ilości mułu i różnych brudów. Ponieważ jej poziom się podnosi, brudno jest też powyżej aktualnego lustra wody.

 
Porobiłam kamienne progi, żeby było ciekawiej, żeby woda szumiała... Ale w tych miejscach wszelkie zanieczyszczenia się zatrzymują, utrudniając przepływ wody.
 
Na końcu, w miejscu, gdzie woda wypływa z ogrodu, jest krata (od sąsiada przechodziły kaczki i psy). Na niej też zatrzymują się choćby liście, gałązki, ścięta trawa, którą ktoś na wcześniejszym odcinku rowu sobie wrzucił do wody...
 
No więc trzeba czyścić.
Trwa to w zasadzie cały dzień.

Rośliny nad woda są już duże, jest ciasno, ciężko jest się obracać, żeby nie połamać roślin.

Pracę utrudnia fakt, że trzeba wynosić wiadra z mułem (ciężkie jak diabli), a wyjście pod górkę wśród roślin nie jest łatwe.
Robi to mąż, a ja krzyczę co chwilę: „Uważaj na rośliny! Nie depcz po odętkach!”.
Z każdą godziną sytuacja się zaostrza – mężowi ubywa sił i cierpliwości.
 
 Ja silnym strumieniem wody ze szlaucha spłukuje brudy, myję kamienie, wyrywam chwasty, rosnące nad wodą... Wybieram muł z dna i ładuje do wiaderek.
 
Cały czas w tej pozycji, no, bo kucnąć przecież nie mogę. Możecie sobie wyobrazić, w jakim stanie jest mój kręgosłup po skończonej robocie.
 
Na końcu w kaloszach chlupie woda... z rękawic się wylewa... jesteśmy cali umorusani, mokrzy i mamy wszystkiego dosyć.
 
Ale różnica jest ogromna – widać kamienie i piasek! Brzegi oczyszczone!
 
Tak to miejsce wygląda wczesną wiosną:
 
tak przed i po porządkach:
 
 
 
Inny odcinek wiosną i teraz:
 
Woda jest czysta, na dnie piaseczek, kamienie oczyszczone mogą być ozdobą brzegu.
Nie ma mułu, na którym wyrastają gigantyczne chwaściory.
Widać wodę!
 
Kiedy już daję radę się rozprostować, jestem szczęśliwa, że mam strumyk w ogrodzie! Jest tak ładnie!
 
Zaraz rozkwitną hosty:
 
 

7 komentarzy:

  1. Strumyk masz przepiękny!!!!! :) Okupione katorżniczą pracą co prawda ale jaką musisz mieć satysfakcje ! :) Imponujące, co sezonowe przedsięwzięcie; a efekt cudnie bajkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za uznanie! Jestem szczęśliwa, że mam ten strumyk, wiem, że jest wyjątkową ozdobą ogrodu.
    I mam satysfakcję, że rów melioracyjny WYGLĄDA jak strumyk. Ostatnio koleżanka zapytała się, czy woda płynie w obiegu zamkniętym, czyli nie przychodzi do głowy na pierwszy rzut oka, czym jest naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tym bardziej szkoda, że wiele osób, mając coś takiego na swojej posesji, okłada po prostu brzegi betonowymi płytami (vide: moi sąsiedzi).

      Usuń
  3. Po prostu podziwiam tak ciężką pracę ale efekt jest jej wart:)))) Trzeba się pocieszać, że kręgosłup do kolejnej wiosny dojdzie do siebie:))) Bardziej bym się martwiła o Męża, za rok pomoże czy nie:)))?
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że doceniasz efekt, Alu! Wiesz... żeby to była ostatnia praca nadwyrężająca kręgosłup, to można się kurować do następnego sezonu.
      Ale kto będzie przez kolejne miesiące pielił te "hektary"..? Kto sadził..? Przesadzał, znów pielił..? No, ja, oczywiście! Więc kręgosłup ma czas na regenerację co najwyżej do kolejnego weekendu, a tak naprawdę - do dnia następnego.
      A mąż ma, na szczęście, dobre serce i mimo niechęci do takiej roboty, pomaga ile może.

      Usuń
  4. Aż się uśmiechnęłam. Wielka jest Wasza determinacja! Pszcz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Pszczółko, kiedyś robiłam to bardziej dokładnie, ale latka lecą i trochę robię po łebkach. Tylko dlaczego mi to zajmuje tyle samo czasu, co kiedyś??? Lepiej chyba sobie nie odpowiadać na to pytanie...
      Na początku strumyka ja też mam buzię roześmianą, dostaję ataku śmiechu , kiedy naleję sobie lub mężowi wodę do kalosza. Ale pod koniec pracy mam już tylko zaciśnięte zęby, żeby dotrwać do ostatniego metra.
      Ale dość narzekania - mam cudowny strumyk w ogrodzie!

      Usuń