konstrukcja (altana?) obrośnięta bluszczem |
Ale on wcale nie jest pospolity - to naprawdę niesamowita roślina!
Wyczytałam, że jest reliktem trzeciorzędowym, rośnie na ziemi od 50 mln lat! Jest zresztą długowieczny – podobno żyje nawet 500 lat.
Moje nie są tak stare, ale niektóre mają lat kilkanaście. Co jest warte odnotowania, bo bluszcz w tym wieku wygląda inaczej niż młody. I nie chodzi o to, że jest większy.
Stare gałązki już się nie czepiają. Są grubsze, sztywne i wzniesione, jak gałęzie krzewów.Po 10 latach bluszcz zaczyna kwitnąć (w końcu lata, we wrześniu) oraz zmienia się kształt liści.
liście młodego bluszczu |
A kwiaty są miododajne, nad nimi unosi się masa owadów.
kwiaty i liście starego bluszczu |
śmietnik obrośnięty bluszczem |
śmietnik od tyłu |
Według literatury, bluszcz lubi wilgoć, cień i zaciszne miejsca. Gleba najlepsza jest próchnicza i lekko wapienna.
A u mnie jest wręcz odwrotnie – gleba piaszczysta, sucha i kwaśna. A bluszczu mam masę!
Z moich doświadczeń wynika, że nawet w warunkach trudnych dla siebie, radzi sobie doskonale. Znosi suszę i słabą glebę. Dobrze radzi sobie pod iglakami. I jeszcze dodam, że nie dostaje w tej mojej kiepskiej ziemi żadnego nawozu, nigdy.
Jeśli więc ktoś z powodu optymalnych dla bluszczu wymagań waha się, czy go u siebie posadzić – może pozbyć się wątpliwości.
Jego uniwersalność polega też na tym, że może pełnić różne funkcje.
Po pierwsze - pnącza - wspinać się po ścianach, kratach i drzewach.
wieloletni bluszcz |
Równie dobrze sprawdza się jako roślina okrywowa.
Podsadzam nim wszystkie miejsca trudne i na które nie mam pomysłu.
Puszczam na brzydkie doły starych iglaków.
Rośnie np. pod magnolią i na tyłach żywopłotu.bluszcz pod magnolią |
ziemia pokryta bluszczem koło szamba |
W miejscach bardziej doświetlonych i widocznych wtykam w bluszcz cebule, żeby wiosną było ciekawiej.
No i jest to pnącze zimozielone, co w naszym klimacie ma duże znaczenie. Bo zarośnięte nim ogrodzenie będzie przesłaniało widok przez cały rok.
Można postawić najtańszą siatkę tradycyjną czy marketową drucianą i obsadzić ją bluszczem - Co jest ważne nie tylko przy mniej zasobnych portfelach, ale i w przypadku niewielkich ogrodów – taka zielona ściana zajmuje mało miejsca - jest trwałą osłoną, świetnym tłem dla roślin i jeszcze wszystko to może zająć zaledwie 30 cm.
Mam bluszcz na siatce w niektórych miejscach, świetnie się sprawdza.
Na początku musiałam trochę przeplatać gałązki, żeby mi „nie uciekał”. Na mury wspina się za pomocą korzeni przybyszowych, na kratach trzeba mu pomóc.Tu właśnie niedawno wetknęłam gałązki, żeby ogrodzenie kącika gospodarczego pokryło się liśćmi.
koło szopy - czekam aż bluszcz pokryje kratę |
W przypadku bardzo ostrej zimy – bluszcz może przemarznąć w takim przewiewnym miejscu. Liście wtedy schną i wiosną pędy zostają prawie łyse.
W ciągu 15 lat mojej znajomości z bluszczem zdarzyło się to może 2 razy (a mieszkam przy puszczy, gdzie zawsze są temperatury 2-3 stopnie niższe). Ale zawsze potem młode listki w sezonie odrastały i wszystko po paru miesiącach wyglądało jak przedtem.
na ogrodzeniu przy ulicy |
Są odmiany bluszczu ze strefy 5A, ale ja mam ten najzwyklejszy, ze strefy 6A. Zresztą o wszystkich w literaturze przedmiotu piszą, że może przemarzać.
pnącza na drzewach |
na wielkiej brzozie |
Bluszcz w charakterze pnącza pojawia się u mnie także na pniach wielkich drzew.
Sosny są wiecznie zielone, ale ich korony są wysoko, a zimą mam wokół ogrodu las pni. Ładne są, nie powiem, ale teraz z niektórych zrobiłam zielone kolumny. Bardzo mi się to podoba.
myślę, że za rok pień będzie zarośnięty |
na sośnie w głębi - młody powojnik |
W niektórych miejscach na wierzch puściłam botaniczne powojniki, żeby w sezonie było trochę kwiatów.
Rośnie tak np. clematis atragene Albina Plena czy Summer Snow (Paul Farges).Albina Plena |
Summer Snow |
Przyznaję, że nie kwitną zbyt bujnie. Może to wina towarzystwa bluszczu, może braku pielęgnacji, a może mój ogród generalnie nie jest dobrym siedliskiem dla clematisów. A może wszystko po trochu. Ale jak by nie było, trochę kwiatów jest.
Nie wiem jak da sobie radę dzielny Hagley Hybrid, kiedy bluszcz się rozrośnie...
Hagley Hybrid i bluszcz na pniu sosny |
Ponieważ mój stary bluszcz przyrasta w błyskawicznym tempie, co rok mam naręcza obciętych pędów – wtykam je w ziemię pod sosnami i niech działa!
Bluszcz obrasta także dom od północy, konkurując z hortensją pnącą. Jakie tam „schowanka” mają ptaki..!
do kraty w bluszczu i hortensji przymocowałam karmnik |
północna ściana domu (zdjęcie z wczoraj - mróz "ściął" hortensję) |
Na początku bluszcz rośnie wolno, pamiętam, jak czekałam, żeby wreszcie coś naprawdę pokrył. Potrzebuje 2 lat na dobre ukorzenienie się. Kiedy po kilku latach się zadomowi, przyrasta do metra rocznie. I to w mojej słabej ziemi. W sumie osiąga podobno 30 metrów wysokości.
Ja główne cięcie robię późną wiosną, ale w sezonie przytnę tu i ówdzie, gdy trzeba. Ale jeśli ktoś chce mieć bluszczową dżunglę – nie musi ciąć wcale.
Tak się rozwodzę na temat tego bluszczu, bo mam naprawdę trudne warunki w ogrodzie – słaba gleba, sucha i jeszcze sporo cienia.
Np. tylko bluszcz będzie cały czas zielony pod dużymi świerkami – gdzie jest cień, sucho i prawie jałowo.I stosunkowo niewiele roślin może w takich warunkach pokryć duże powierzchnie w pionie czy poziomie. I nie wymagać dosłownie niczego.
Co jest szczególnie ważne w dużym ogrodzie, a mój taki jest. Dlatego bluszcz u mnie jest niezwykle przydatny.
Myślę, że każdy ma u siebie cieniste, trudne zakątki – we wszystkich ta roślina sprawdzi się doskonale!
Do tego jeszcze podobno dobrze oczyszcza powietrze swoją zieloną masą.
I tworzy w ogrodzie romantyczny, nieco tajemniczy nastrój, dodaje ogrodowi lat.bluszcz i powojnik |
konstrukcja obrośnięta bluszczem |
I pomaga obiektom wtopić się w ogród.
pilnuję, żeby bluszcz nie zasłonił kamienia |
w Białym Ogrodzie |
Ale przede wszystkim bluszcz jest bardzo użyteczny, pełni w moim ogrodzie bardzo ważne funkcje.
Izo, pięknie opisałaś piękno i pożytki płynące z bluszczu. Czy masz jeszcze inne rodzaje bluszczu w swoim ogrodzie?
OdpowiedzUsuńNie, mam tylko ten. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek kupowała bluszcz, dlatego napisałam, że to wszystko potomstwo tych pierwszych sadzonek.
UsuńKiedyś myślałam o dokupieniu innych odmian, ale wszędzie znajdowałam uwagi, że nie jest w pełni mrozoodporny, więc rezygnowałam, skoro ten się sprawdza. Unikam roślin wymagających specjalnej opieki, bo samodzielnie pielęgnując ogród i tak się nie wyrabiam.
Piękny bluszcz, może trochę mroczny, ale jest w nim jakaś elegancja i stateczność. Podoba mi się to, że jest zimozielony. Może tracimy kolory jesienne, jak u winobluszczu i dławisza, zwłaszcza posadzonych razem, ale zyskujemy całoroczność. Zmobilizowałaś mnie do obsadzenia bluszczem latarni, co je mam za płotem...
OdpowiedzUsuńMasz rację, Magdo, że ogród z samego bluszczu byłby mroczny i monotonny. Obecność roślin, w tym pnączy, zmieniających barwy jesienią jest nie do przecenienia.
UsuńZ pewnością jest to doskonała roślina do miejsc, które wolimy mieć osłonięte stale, jak np. Twoja latarnia.
O właśnie! Ja mam słupy w granicy drogi, może też dam im "bluszczowe ubranie"? Chociaż w pełnym słońcu może być trudno, prawda? Ale w sumie niewiele ryzykuję, bo nie muszę kupować sadzonek ;)
UsuńMyślę, że warto spróbować. W końcu słupy nie są zbyt ozdobne, a w "bluszczowym ubraniu" z pewnością zyskają na atrakcyjności. U mnie w niektórych miejscach bluszcz rośnie i na słońcu, jeśli dasz mu dobrej ziemi, powinien dać sobie radę.
UsuńAle masz bluszczowo ;)
OdpowiedzUsuńU nas tylko w jednym miejscu rośnie bluszcz; przy ogrodzeniu ale marzy mi się taki boski, ciemno zielony zakątek. Czy przy sośnie, w cieniu też jakieś pnącze by wytrzymało? Dodam, że jest tam dosyć sucho...od tego roku :/
U mnie w takim suchym, raczej cienistym miejscu, na siatce, rośnie dławisz. Uratowany z pryzmy kompostowej koleżanki. Nie podlewany praktycznie w ogóle, przeżył tegoroczne lato. Pewnie nie rozwija się tak, jak by mógł, ale swoją rolę spełnia. Jednak były momenty, że liście mu oklapły, wtedy dałam mu wody. Bluszczowi nie zdarzyło się to nigdy.
UsuńWinobluszcz pięciolistkowy też sobie da radę, on sobie wszędzie da radę. Ale tylko bluszcz jest zimozielony.
Dzięki :)
UsuńWiesz, że może wcześniej kwitnąć, jeżeli sadzonki pozyskamy z kwitnących już egzemplarzy? Wiem co mówię, bo mam działkę dopiero 6-ty rok, bluszcz dostałam od mamy (mama ukorzeniała mi przyciskając kwitnące gałązki) i sadziłam w grudniu (tak, ale to był ciepły grudzień, najpierw w październiku spadł śnieg, jak teraz, a potem do końca roku była piękna jesień) Kwitnie mi już przynajmniej 3 rok, chociaż nie rozrasta się jeszcze za bardzo...
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że tak może być! Nie jest Ci trudniej go prowadzić? U mnie te stare pędy nie są elastyczne. Do dużego pnącza łatwiej je przymocować, albo się sam wspiera.
UsuńAleż Ci się rozrasta :) Ja za nim nie przepadam, ale jak bym miała takie miejsca do zagospodarowania to może bym go polubiła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak, po pewnym czasie tempo rozrastania bluszczu jest ogromne. Ale jakoś udaje się go utrzymać w ryzach.
UsuńCzy ja lubię bluszcz..? Myślę, że sama uroda rośliny jest mi chyba obojętna, lubię raczej efekt, jaki tworzy już rozrośnięta. No i jest niezwykle użyteczny. Pewnie mając mały ogród, pożałowałabym na niego miejsca.
Piękna pochwała bluszczu :) Dodam tylko, ze bluszcz jest pożyteczny dla pszczół,, zwłaszcza dlatego, że kwitnie późno, we wrześniu i październiku, gdy pszczoły i inne owady nie mają już byt wiele pożywienia. Pozdrawiam , Ewa:)
OdpowiedzUsuńOj, tak, widać, że owadom kwitnący bluszcz się podoba, mnóstwo ich uwija się wśród kwiatów. A teraz mi przyszło do głowy, że nie wiem, czy te kwiaty pachną...
UsuńU mnie też już kwitnie, zastałam go już na działce, pewnie parę latek ma. Dosadziłam mu powojnika Jana Pawła II , i może dlatego ten powojnik nie chce zakwitnąć. Może ten stary , duży bluszcz mu przeszkadza?. Próbuję go zaszczepić w różnych miejscach i nie chce się przyjąć, ale będę próbować dalej , bo pięknie obrasta, otacza drzewa( u mnie jesion i olcha). Widzę, że nie mam co się obawiać jego rozrośnięcia, pięknie u Ciebie się prezentuje a z tego co pokazałaś masz go wszędzie i wszędzie pasuje :)).Dorota
OdpowiedzUsuńNo, widzisz, ja zrobiłam to samo - na stary bluszcz dałam Jana Pawła. I też nie kwitnie. To znaczy, że jednak nie odpowiada mu taka konkurencja.
UsuńA bluszcz warto szerzej wykorzystywać. Ja np. nie przepadam za kora i traktuję go w wielu miejscach jako roślinę okrywowa. Jednak gdy zaczyna się mocno rozrastać, trzeba go pilnować, żeby nie zdominował ogrodu i pozostał tłem dla innych roślin.
Z blusczem jesten za pan brat! Też sadze gdzie sie da, a on odwdzięcza się swoją zielenią. Mam obrośnięte różne budowle, płoży się po ziemi. Jestem z tej roślinki dumna. Nie wymagająca. a pięknie się prezentuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszę się, Pawanno, że masz podobne doświadczenia, jak ja. Dla poszukujących rozwiązań do ogrodu każda opinia jest przydatna. A może znasz inną tak uniwersalną i łatwą roślinę?
UsuńWiesz jak mi tym wpisem poprawiłaś humor? Mając takie same warunki glebowe, jak u Ciebie, skreśliłam bluszcz ze swojej listy, bo wszędzie jest napisane, że do życia potrzebuje zupełnie czegoś odwrotnego niż ja mu mogę zaoferować. A tu proszę jaka miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńA bluszcz bardzo lubię - przydaje ogrodowi tajemniczości, dodaje mu lat;), zdobi swym zimozielonym płaszczem przez cały czas, słowem cenię go za wszystkie cechy, które wymieniłaś. A zupełnie zaskoczyłaś mnie, że kwitnie! I to jak ładnie.
Uściski
Ewa
Kwitnie, kwitnie, owady go uwielbiają. I ma owoce. Ale kwiaty ma dopiero dojrzały bluszcz.
UsuńRośnie w słabej ziemi, nie martw się. Daję mu trochę dobrej ziemi w dołki, troszkę podlewam, choć czasem zapominam. Rok, dwa i rusza porządnie. Uszczykuję pędom wierzchołki, żeby się zagęszczał. Uważaj, bo po kilku latach trzeba go bardzo dyscyplinować, niedawno o tym pisałam, przycinając w końcu zimy "pończochy" bluszczowe na moich sosnach. Pozdrawiam!
Bluszczu, tak jak innych pnączy po prostu nie lubię. A puszczanie go na drzewo to barbarzyństwo i nie przystoi czynienie tego ogrodnikowi. Wg horoskopu Majów każdy /prawie/ jest jakimś drzewem. Kto z Was chciałby być opleciony takimi mackami, co to na co wlezie, to zniszczy. Po prostu zdusi. Niejednokrotnie widziałam uschnięte drzewo a nim puszący się bluszcz, winobluszcz a nawet winogrono.
OdpowiedzUsuńPolecam do przemyślenia.
Barbara
Ojej, nie lubisz pnączy..! Ja je uwielbiam. Robią wspaniały nastrój w ogrodzie, zajmują mało miejsca, dzięki czemu można je wykorzystywać w małych ogrodach i jeszcze tworzyć w nich trzeci wymiar.
UsuńMasz rację, że dbałość o dobrostan wszystkich roślin jest obowiązkiem dobrego ogrodnika. Ale nie czuję się barbarzyńcą! Pnącze nie szkodzi dorosłemu drzewu i jego korze, niebezpieczne jest, jeśli wejdzie w jego koronę, wtedy, tak jak pisałaś, może zabić drzewo. Również widziałam takie sytuacje. Nie dopuszczam do tego, bo absolutnie nie chciałabym zaszkodzić "moim" drzewom. Pisałam też wiele razy na blogu, żeby na to uważać. Pozdrawiam!
Nie zgodzę się z Tobą, Tamaryszku. Atmosferę w ogrodzie tworzą właśnie drzewa, nie bluszcz. Poza tym kora sosny jest piękna, natomiast bluszcz jest brzydki i destrukcyjny. Mam do tego typu działań zastrzeżenia, jakby tu rzec, z filozoficznego punktu widzenia. Po co obsadzać coś, co samo z siebie pnie się w górę, czymś, co aby piąć się w górę musi się czegoś czepiać.
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo podoba mi się Twój ogród. Najbardziej drzewa, których mi brakuje. Ale już zaczynam sadzić. No i oczywiście rów melioracyjny przemieniony w piękną rzekę. Też pozdrawiam.
Barbara
Pewnie, że drzewa w ogrodzie są bardzo ważne, sama nie wyobrażam sobie ogrodu bez drzew. I tworzą niepowtarzalną atmosferę. Ale pnącza, według mnie, także. Wiele osób zachwyca się bluszczem, inni go nie lubią, wiesz, jak to jest, każdy ma inne upodobania. Trzeba tylko uważać, żeby nie niszczył innych roślin, bo przecież nie tylko estetyka jest ważna.
UsuńCieszę się, że (mimo obecności bluszczu), mój ogród Ci się podoba, dziękuję za miłe słowa.
Tamaryszku,
OdpowiedzUsuńnie podoba Ci się piękna kora brzozy, tego magicznego drzewa? Bluszcz na brzozie?
Na pierwszym zdjęciu wygląda jak kołtun. Tworzy atmosferę. Owszem, atmosferę wszędobylstwa, nachalności i zniszczenia. Parafrazując: "bluszcz żywemu nie przepuści. Jak się żywe napatoczy, nie pożyje se a juści." Tak tego nie lubię, że nie puściłabym go nawet na słup.
Pozdrawiam miłośniczkę kołtuna.
Barbara
P.s. Przepraszam za stanowczość wypowiedzi, ale tak mi się robi, jak widzę bluszcz. Zwłaszcza na drzewie.
Uwielbiam brzozy, to moje ukochane drzewa. Przyznam, że puszczenie bluszczu na pień mojej wielkiej brzozy było błędem, dziś bym tego nie zrobiła, straciłam widok na jej piękną korę.
UsuńNatomiast z "kołtuna" jestem zadowolona, podoba mi się ta naturalna altana. A ile ptaki i pszczoły mają z niej pożytku! To też dla mnie ważne.
Nie obrażam się, wierzę w życzliwość Twoich komentarzy, a każdy ma przecież prawo do własnego zdania i upodobań.
U mnie bluszcz jest tylko jeden, ale rozsadziłem go na dwie, rosnące naprzeciw siebie, stare jabłonie. Wspina się po ich wielu pniach, a potem malowniczo zwiesza się z gałęzi, miejscami nieomal dosięgając ziemi. Nieomal, bo nie pozwalam mu się zakorzeniać, żeby nie zagłuszył bylin rosnących w cieniu drzew. Dodam, że mam taki z drobniejszymi od gatunku, bardziej wcinanymi liśćmi.
OdpowiedzUsuńBluszczu trzeba pilnować, mam wrażenie, że z upływem lat tnę go bez przerwy przez cały rok. Mam go bardzo dużo, roboty jest sporo, ale daje świetne efekty.
UsuńBluszcz na drzewie budzi kontrowersje ;)
OdpowiedzUsuńJa osobiście uwielbiam pnącza, za ich pomocą można osiągnąć niesamowite efekty, ich różnorodność jest oszałamiająca i na każde warunki można znaleźć interesującą roślinę.
Podoba mi się jak stosujesz bluszcz w swoim ogrodzie, szczególnie urzekła mnie ławeczka podsadzona tym pnączem i bluszcz w towarzystwie hortensji, bosko. Poza tym te wszystkie brzydkie miejsca zupełnie zmieniają swój charakter, przestają szpecić, dla mnie super. Natomiast nie puszczałabym go na drzewa w takich ilościach, być może jedno czy dwa pnie ubrałabym w bluszczowe skarpety. Jak później tniesz ten bluszcz, zdejmujesz ucięty czy zasycha na drzewie?
Ja też uwielbiam pnącza. A jakie polecasz do cienia?
UsuńBluszcz na pnie drzew puściłam beztrosko, chcąc uzupełnić średnie piętro nasadzeń i wprowadzić wyżej trochę zieleni. Bo niewiele jest możliwości posadzenia czegoś wyższego wśród sosen.
Ale po kilku latach, kiedy zobaczyłam, jak szybko i obficie wspina się w górę, wystraszyłam się, że wedrze się w korony i je zadusi. Od tamtej pory systematycznie tnę na maksymalnej wysokości, do której sięgam z drabiny. Nie ukrywam, pierwsze ciecie było ciężkie. I nie udało mi się zerwać wszystkich, grubych już pędów, tylko je odcięłam. Z czasem wyschły i odpadły. Natomiast w kolejnych latach, młode, jedno, dwuletnie pędy obcina się łatwo i szybko i bez problemu ściąga z kory. Trzeba tylko robić to systematycznie.
Nic odkrywczego Ci nie polecę, od północnej strony rośnie u mnie winobluszcz pięciolistkowy, lubię go bardzo, nie stwarza żadnych problemów. Mam też od dwóch sezonów rdest Auberta, również od północy ale to raczej świetlisty cień. Trochę się bałam sadzić bo się naczytałam, że bardzo ekspansywny, potrzebowałam jednak szybko zakryć siatkę i zaryzykowałam. Rośnie bardzo zdrowo, do tej pory ma kwiaty więc na duże przestrzenie, jako pnącze "robocze" myślę, że tez można wziąć pod uwagę.
UsuńHmm... Winobluszcz pięciolistkowy po latach sprawiał u mnie duże problemy, zarósł wszystko i trudno było go usunąć, bo stworzył kłębowisko korzeni w ziemi na dużym terenie. Może zbyt późno wzięłam się za jego dyscyplinowanie. Zresztą, odrasta do tej pory. Rdest jest ciekawy, ale na widne stanowiska.
UsuńRdest kwitnie późno i jest ozdoba o tej porze kiedy juz szal kwiatów minął, to jest cenne uważam. Poza tym wyglada bardzo naturalnie i leśnie, lubię taki efekt. Zastanawiałam sie nad posadzeniem winobluszczu w donicy, mowisz, ze ma wielkie korzenie.. hmm.. ciekawe jak by sie sprawdził
UsuńZgadzam się, ze rdest ma dużo zalet, może pojawi się kiedyś u mnie w ogrodzie. Na pewno wymaga sporo miejsca.
UsuńWinobluszcz ukorzenia się przez pędy, których wypuszcza mnóstwo, dlatego u starych egzemplarzy trudno to opanować. Odrasta z każdego kawałka. Ja wywiozłam kilka taczek korzeni, gdy usuwałam go z ogrodzenia. Może w donicy łatwiej byłoby go upilnować.