sobota, 6 sierpnia 2016

LILIOWCE

Bardzo lubię te kwitnące byliny! Za wszystko!

liliowce w ogrodzie
w lipcu liliowce pojawiają się w różnych miejscach ogrodu
 
kwiaty w ogrodzie
liliowiec Summy Russell i bergenia
 
W lipcu „robią” połowę ogrodu – to okres kiedy jest u mnie dużo ognistych barw, jak na upalny miesiąc przystało.
 

Dawna polska nazwa liliowca to dziennica, podobnie jest w języku angielskim, bo każdy kwiat kwitnie jeden dzień. Za to liliowce wytwarzają ich tyle, że ta „słabość” nie rzuca się w oczy. Co dzień otwierają się nowe kwiaty. Ja usuwam przekwitnięte, ale jeśli się tego nie robi, same odpadną po wyschnięciu. Warto natomiast usuwać nasienniki.
 
Łacińska nazwa tej kwitnącej byliny to hemerocallis x hybrida (ogrodowy). Są, oczywiście i inne (rdzawy, fulva), ale ja mam tylko hybrydy.
Liliowce to bylina, jak to mówią, z żelaznego zestawu - dla amatorów, łatwa i niewymagająca. No i bardzo ładna.
Jest odporna i silna, nie boi się mrozu, znosi suszę. 
Lubi słońce, a w półcieniu da sobie radę.
Nie ma specjalnych wymagań co do gleby, a na bardzo żyznej nawet słabiej kwitnie. Na mojej słabej, piaszczystej ziemi bardzo dobrze dają sobie radę.

kompozycja bylinowa
liliowce Summy Russell i Crimson Pirate nad strumieniem
 
Wiosną warto liliowce dokarmić – ja daję im kompost.
Nie wymagają żadnych innych zabiegów pielęgnacyjnych - mogą rosnąć kilkanaście lat w jednym miejscu.
Pełnię urody kępa osiąga po 5 latach, co rok jest ładniejsza i kwitnie obficiej.
Nie trzeba niczego przycinać. Praktycznie jest bezobsługowa. Tylko się zachwycać.

ogród latem
liliowce Signal
 
Ja zostawiam liście na zimę, usuwam je wiosną, przeczesując ręką czy pazurkami kępę. Młode liście wcześnie wychodzą, tworząc fajną czuprynkę.
Potem tworzą pokaźne, rozłożyste kępy trawiastych liści.

nad strumieniem
nad strumieniem
 
kępa liliowców
kępa liliowców Crimson Pirate
 
Również rozmnażanie jest łatwe – przez podział, najlepiej wiosną,  gdy liście wychodzą. Liliowce łatwo się przyjmują. Podobno dzielić można i po kwitnieniu, w VIII, wtedy trzeba skrócić liście.

Kwiaty liliowców są jadalne, a niektóre z nich ładnie pachną, jak np. efektowna odmiana Cartwheels.

 Ma wielkie kwiaty w żółtym kolorze, o czystej, mocnej barwie. Za swe zalety otrzymała nagrodę AGM.
żółte kwiaty liliowca
Cartwheels
 
Kwiaty liliowców mają różny kształt – węższe lub szersze płatki (np. wąskie i długie liliowce pajęcze) albo falbaniaste.
Mogą być jedno lub wielokolorowe.  Wybór kolorów jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie osobiście brakuje białych – jest kilka odmian o kwiatach kremowych, ale to nie to samo. Właśnie będę przesadzać kępę Joan Senior z Białego Ogrodu na inną rabatę, bo jednak tam nie pasują.

Joan Senior
 

kępa białych liliowców
kępa liliowców Joan Senior
 
Odmian liliowców jest cała masa i różnią się pod wieloma względami.
Są liliowce zimozielone i półzimozielone, ale w naszym klimacie są z nimi kłopoty.
W moim ogrodzie rosną tylko tzw. dormanty, które zasypiają na zimę, jak inne byliny.
Najbardziej lubię stare odmiany, o zwyczajnych w kształcie płatkach. Fantazyjnych, falbaniastych i wielokolorowych nie ma w moim ogrodzie.
W większości to stare odmiany, tzw. liliowce krajobrazowe, odporne, niezawodne, o kwiatach  w  klasycznym kształcie.

kępa liliowców w ogrodzie
Bonanza, najmniej go lubię
 
kwiaty liliowca
Norton Orange, także pachnie
 
kwiat liliowca Crimson Pirate
piękny Crimson Pirate
 
kwiaty liliowca Signal
pomarańczowy Signal, w rzeczywistości bardziej jednolity
 
kępa liliowców w ogrodzie
kępa Summy Russell
 
Liliowce są odporne na choroby i szkodniki, ale czasem mogą je niszczyć muchówki (wciornastek?), niszczący pąki kwiatowe.
Mam te kwiaty od wielu lat i dopiero niedawno pojawił się ten problem, pisałam o tym w zeszłym roku.
Larwy szkodników zimują w korzeniach i wiosną wędrują po łodygach do pąków.  Wtedy trzeba rośliny opryskać lub zrywać już zainfekowane pąki, żeby nie dopuścić do wyklucia się następnego pokolenia. Zaatakowane pąki są krótsze i gruszkowate, pękate, zdrowe mają kształt wrzecionowaty, podłużny.
Ja nie stosowałam oprysku, chociaż minionego lata nie miałam połowy kwiatów przez tą paskudę. Zrywałam jak najszybciej  zniekształcone pąki, zawiązywałam w plastikowych woreczkach i wyrzucałam.
A w tym roku, na szczęście, jest ok – liliowce obficie i zdrowo kwitną. Mam nadzieję, że szkodnik nie wróci.

kępa liliowców Summy Russell
Summy Russell, zawinęły się liście o podpórkę
 
żółte liliowce
Cartwheels i Norton Orange - ta sama barwa, nieco inny kształt kwiatów
 
Mam 8 odmian, a każdą w wielu egzemplarzach.
Myślę, że warto zwrócić uwagę na Stella d'Oro - to stara, niewielka odmiana, o żółtych, mniejszych kwiatach. Otrzymała wszelkie możliwe nagrody dla liliowców, w tym AGM. Jej wielką zaletą jest długość kwitnienia - zaczyna w czerwcu, gdy inne liliowce jeszcze nie mają kwiatów, potem po krótkiej przerwie powtarza kwitnienie (teraz pojawiają się nowe kwiaty) aż do jesieni. Nie znam inne,j tak długo kwitnącej odmiany - polecam ją gorąco!
Najnowsza moje liliowce to Summer Wine – w zupełnie innej kolorystyce – złamanego ciemnego różu (wina?), ale jeszcze nie ma co pokazywać. Będą rosły obok żurawki Southern Comfort, komponują się z nią, jak niewiele co.

kształt kwiatów liliowca
inne spojrzenie na kwiaty Crimson Pirate, też ładne
Według mnie liliowce pasują do większości stylów ogrodowych – i do super nowoczesnych i do naturalistycznych.
Pięknie wyglądają w grupach czy jako wyeksponowany soliter.
Tym bardziej, że mają też różne rozmiary – od 30-40 cm do 80.
W roli solitera posadziłam je w dziurze posadzki w Kąciku pod Lipą, ale nie mam ładnego zdjęcia.

na razie wygląda to dosyć smutno
 
Większość moich liliowców rośnie na rabatach. Miejscami na brzegu, nad trawnikiem,  a czasem w środku.

I tu miałam problem – czym je podsadzić?
Wymyśliłam przywrotnik, którego okrągłe liście fajnie komponują się z trawiastymi liśćmi liliowców. I wcześnie się rozwijają, a jego kwiaty w łagodnym, neutralnym kolorze ładnie się komponują z liliowcami.

liliowiec Stella d'Oro i przywrotnik ostroklapowy
urocza Stella d'Oro i przywrotnik
 
Tę rolę, jak się ostatnio przekonałam, może też spełniać kuklik, kwitnący wcześniej.

kompozycja bylinowa
liście kuklika u stóp lilowców
 
Bardzo dobrze w roli towarzysza liliowców sprawdziły mi się bergenie.

kępa liliowców i bergenie
Summy Russell i bergenia - fajny kontrast liści
 
Ostatnio na Środkowej Rabacie, gdzie od dawna rośnie dużo liliowców i  wszystkie w gorących kolorach, postanowiłam dodać do towarzystwa dzielżany i rudbekie, a dalej krwawnik Terracotta. Tak więc od lipca mam w ogrodzie swoją wersję ognistej rabaty  (rosną tam też perukowce i złote berberysy).

rabata w ognistych kolorach
fragment mojej hot border
 
kompozycja na rabacie
Signal i Summy Russell na Środkowej Rabacie
 
Ciekawa jestem, jaka jest Wasza opinia o liliowcach?
Nawymieniałam tu tyle ich zalet, że chyba nikt nie ma wątpliwości, że powinny (?) być w każdym ogrodzie.
No, chyba, że ktoś ich po prostu nie lubi, przecież tak się zdarza, że jakaś roślina nie chwyta nas za serce i  wtedy żadne obiektywne zalety nie mają znaczenia.

kompozycja bylinowa
zadowolona jestem z tej kompozycji nad strumieniem - Crimson Pirate i Stella d'Oro w towarzystwie innych roślin


P.S.
Cały tekst to pochwała liliowców, według mnie nie mają wad. Ale Dala i Ewa zwróciły mi uwagę, że w drugiej połowie lata ich liście brzydną, co może się nie podobać. U mnie rzeczywiście pojawiają się pojedyncze, żółte liście, które po prostu wyciągam, przechodząc. Według mnie, cała roślina nadal wygląda  bardzo dobrze. Nigdy mnie to nie raziło, wydawało mi się to delikatną zapowiedzią końca sezonu. Ale, dla pełnego obrazu tej rośliny, dodaję tę uwagę, gdyby ktoś się wahał co do liliowców, bo, jak ze wszystkim, różne mogą być wrażenia.

38 komentarzy:

  1. Prze-pięk-ne,cud-ne, kwiaty jak malowane.Czy pachną?Miałam kiedyś białe lilie, zapach obłędny.
    Tylko ja wolę latem chłodne kolory w ogrodzie, białe,odcienie błękitu,różu,fioletu. Ogniste kolory sprawiają,że mi jeszcze bardziej gorące,really;)
    Hanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre pachną, np. pokazywany Cartwheels. Ma bardzo przyjemny zapach, ale dużo delikatniejszy niż zapach lilii, których aromat wyczuwa się z daleka, szczególnie po południu.
      Co do kolorów, to jest sporo odmian liliowców różowych, są kremowe i chyba delikatne fiolety też są, może znajdziesz coś dla siebie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witaj:) Kocham liliowce i mam. W tamtym roku się zawzięłam i postanowiłam znaleźć biały liliowiec. Jest na blogu ta przygoda. http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2014/07/w-poszukiwaniu-biaego-liliowca.html
    Wniosek taki, zdjęcia i opisy kłamią, nie ma białego. Aż tu nagle u ciebie widzę 'Joan Senior'. I znów bakcyl się ożywa:). Biała ona czy nie? Piękne są Twoje liliowce, a ponieważ jest ich ponad 1700 odmian w samych Wojsławicach, każdy może mieć inne :)I to jest ich ogromna zaletą. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joan Senior nie jest biały. I nie chodzi tu o seledynowy środek, płatki mają zdecydowanie kremową barwę. Myślałam sobie, że odcienie bieli są różne, więc może zgra się w Białym Ogrodzie, wśród zieleni, ale zdecydowanie barwa jego kwiatów się odróżnia i muszę go stamtąd zabrać.
      Marzę o tym, żeby wybrać się do Wojsławic na święto liliowców, wrażenia muszą być oszałamiające.
      Idę prześledzić u Ciebie poszukiwania białego liliowca, kremowe tez przecież są ładne.

      Usuń
  3. Chyba nie ten link wysłałam :)
    http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2014/07/poszukiwany-poszukiwana-story-o.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Tamaryszku, nie uwierzysz! Właśnie wróciłam z ogrodu, gdzie z wielkim wysiłkiem i mozołem dzieliłam ogromną kępę liliowca, bardzo podobnego do Twojego 'Pirata'. Umyłam ręce i przysiadłam do komputera, żeby trochę odpocząć. W ramach odpoczynku postanowiłam zajrzeć, co u Ciebie. A tu liliowce! Też je kocham miłością bez granic. Za wszystko. Za zdrowie, odporność, obfitość kwiatów, kolory, ładne liście. Absolutnie jedna z moich ulubionych roślin! Bez niej nie wyobrażam sobie ogrodu. Mam sporo ciekawych odmian, ale oczywiście nazwy pozapominałam. Najpiękniejsza ma kwiaty ametystowe. Bardzo ładnie je opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dzielenie starych kęp wymaga pewnego wysiłku. Ale jeśli nie ma konieczności, można ich nie ruszać. Czy zdarzyło Ci się, że bardzo stara kępa gorzej kwitnie? Ja ruszałam tylko, gdy przestały się mieścić w przeznaczonym dla nich miejscu.
      Pozdrawiam z liliowcowego ogrodu!

      Usuń
    2. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby stara kępa gorzej kwitła. Kwitnie najczęściej tak samo, albo jeszcze ładniej. Ale niektóre liliowce strasznie szybko się rozrastają (inne z kolei bardzo wolno), więc od czasu do czasu trzeba jednak je podzielić.

      Usuń
    3. Moim niektórym też ostatnio trochę ciasno, trzeba będzie się uporać z robotą.

      Usuń
  5. Przygodę z liliowcami zaczęłam w tym roku i zakochałam się bez pamięci od pierwszego kwiatka. Wszystkie podarowała mi koleżanka, rosły u niej od zawsze, stąd nie mam nazw. Jednak patrząc na Twoje okazy, mam chyba wszystkie! Dla mnie są niesamowicie piękne! Jak na pierwsze kwitnienie, było ona nadzwyczaj obfite. Najbardziej urzekł mnie taki w kolorze ecru z bordowawym środkiem. Subtelność i elegacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pomyśl, że z każdym rokiem Twoje liliowce będą piękniejsze! Coroczną radość masz gwarantowaną.

      Usuń
  6. Liliowce to żelazna pozycja w ogrodzie, kilkanaście lat temu nabyłam to co oferowali ryneczkowi sprzedawcy, gromadzący namietnie ogrodowe kwiecie. Nie było wtedy wiele odmian za to zdrowe, niezawodne i w masie cudowne. Łany liliowców nie pozostawiają miejsca obojetności, maja też ogromna zaletę, mimo, że lilyday kwitną przynamjniej miesiąc...wiele razy pałałam chęcią kupna nowości, szalone kolory i kształty zawładnęły wyobraźnią, w cudowny sposób nie doszło do tego i pozostałam przy naturalnych kwiatach....one odwdzieczają się każdego lata bardziej, dzieląc nie wyrzucam, przegrupowuję w duże plamy i.....podziwiam.
    Natomiast te wydziwiane, których nie widze w swoim królestwie, podziwiam u innych, to w zupełności mi wytarcza. W ogrodzie przyjaznym królestwu zwierząt nie widzę miejsca dla nich....Ewa Sierika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niezawodność liliowców jest wyjątkowa, od wielu lat nie sprawiły mi zawodu, po prostu taka ich uroda. Jak wiesz, także mojemu sercu są bliższe stare, klasyczne odmiany.
      A dlaczego napisałaś, że te nowe, wyszukane odmiany mogą nie pasować do ogrodu przyjaznego zwierzętom?

      Usuń
  7. Mam dopiero 4 odmiany liliowców, nie to co Ty. To piękne i mało wymagające kwiaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto mieć dużo liliowców, niekoniecznie więcej odmian, po prostu większą ich ilość. W grupach są bardzo efektowne.
      Te kwiaty dadzą możliwości i kolekcjonerowi i miłośnikowi krajobrazowych nasadzeń. Ja nie mam zupełnie żyłki kolekcjonerskiej, sadzę, co mi pasuje.
      Sadźmy więc liliowce!

      Usuń
  8. Uwielbiam trawy i liliowce, pewnie dlatego że świetnie do siebie pasują. Poza tym swoją bogatą kolorystyczną gamą ratują latem moją ognistą rabatę :). Podobnie jak Ewa wolę te skromniejsze kwiaty niż napuszone falbanki, choć urody nie można im odebrać. Najbardziej jednak ujęły mnie za serce pajączki.
    Podsadzam je zwykle jaskrem i kuklikami oraz pierwiosnkami ale przypadło mi do gustu połączenie z przywrotnikiem i pewnie wkrótce zastosuję tą wersję u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... nie mam jaskrów. Chyba muszę im się przyjrzeć.
      Jakie trawy łączysz z liliowcami?

      Usuń
    2. U mnie gleba gliniasta i ciężka, najlepiej więc rosną miskanty i rosplenice. Testuję trochę molinie i prosa, bo są takie zwiewne i piękne, ale to sprawa trudniejsza.

      Usuń
  9. Po okresie upychania w ogrodzie róznych pękatych róż, pełnych dalii, czapeczkowych jeżówek i temu podobnych roslin stwierdziłam, że nie one są tak naprawdę warte sadzenia w ogrodzie bo motyl na nich nie siądzie, pszczoła nie zbierze nektaru, trzmiel nie wytarza się w pyłku...te pyszniące sie zuchwale formy bezużyteczne są dla owadów a mi to właśnie zagrało w sercu, uswiadomiłam sobie co tak naprawdę mnie cieszy..w jakim kierunku ma ewoluować mój ogród. Jak róża to pustaczek, jak dalia to pojedyncza itd. stąd i liliowce stare odmiany.....
    Poza tym z tego co podczytuję tu i tam u miłośniczek i kolekcjonerek nowych liliowców wynika, że nie przeżywają zim, za zimno, zbyt mokro, jak przeżyja to i tak słabo lub wcale nie przyrastają, dużo kosztują. A jak stworzyć barwna plamę z kilkudziesieciu mocno barwnych egzemplarzy?
    Zdecydowanie nie......poza tym w życiu lubię prostotę, w ogrodzie też, powalaja mnie szkockie surowe krajobrazy, brzegi Bretanii nie tropiki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne upodobania. I ja zdecydowanie wolę pojedyncze kwiaty. I staram się sadzić stare, silne odmiany. A do Szkocji i Bretanii chętnie bym pojechała, nie było dotąd okazji, niestety.

      Usuń
  10. U siebie mam sporo Stelli - podobnie jak Ty posadziłem ją z przywrotnikiem. Bardzo niezawodny ten liliowiec, ale u mnie ładniejszy jest w delikatnym półcieniu. Kwitnie naprawdę długo. Z tych, które mam, mogę jeszcze polecić H. citrina - kwitnie raz, na początku lipca, ale za to dość spektakularnie. Ma piękny, subtelny kształt kwiatów, a ich kolor jest jasnożółty - wręcz ,,świeci''. Po kwitnieniu kępa fontannowych liści wygląda pięknie aż do mocniejszych przymrozków. Nie zasychają mu liście, a także się nie kładą. Jest jedynym liliowcem, który mam w grupie na najsuchszej z moich rabat - istnej patelni. Tam także jest naprawdę piękny. Nigdy nie był dzielony, bo nie rozrasta się agresywnie, a i kępy nie robią się puste w środku. Wszystkie pozostałe z moich liliowców zawodzą. H. fulva jest bezproblemowy i ładnie kwitnie, ale po kwitnieniu liście kładą się i żółkną. Dopóki w sierpniu nie pojawią się nowe, roślina wygląda okropnie. Poradziłem sobie z tym sadząc go między trawami. Z przodu rabaty rósł jednak lepiej. Z kolei wszelkie ozdobne odmiany, które miałem kwitły krótko i po kwitnieniu nie wyglądały ładnie, dlatego już się ich pozbyłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsunąłeś mi pomysł posadzenia liliowca cytrynowego na Środkowej Rabacie, suchej bardzo. Szczególnie cenna jest informacja o jego zawsze atrakcyjnych liściach. Jego kwiaty są śliczne.
      Z Twojej wypowiedzi wynika, że Twój ogród raczej nie dla liliowców, na pewno z powodu gleby.

      Usuń
    2. U mnie jest glina. Niby trzyma ona wilgoć dobrze, ale latem staje się zbita i twarda, więc rośliny nie mogą w pełni wykorzystać wody. Z tego, co wiem, u Ciebie ziemia jest piaszczysta. Być może l. cytrynowy na takiej glebie zachowa się inaczej. U mnie jego liście są atrakcyjne cały sezon. Zauważyłem, że na zdjęciach figurują jakby dwa ,,typy" okazów H. citrina - takie o kwiatach o szerszych i nieco ciemniejszych płatkach, a także mniejszej wysokości, i takie o kwiatach o węższych, jasnożółtych płatkach, a pokroju wysokim i smukłym. Moje zdecydowanie należą do drugiej grupy. Być może to też ma jakieś znaczenie.
      Co do tego, czy moje warunki są odpowiednie dla liliowców - te, które wymieniłem, rosną dobrze. Pierwsza posadzona kępa Stelli wygniła zimą. Od tamtego czasu sadziłem je z drenażem i na podwyższeniach. Reszta z nazywanych przeze mnie ,,kolorowymi" liliowców ginęła albo zimą, albo pod moją łopatą - ich zasychające liście doprowadzały mnie do szału. Wystarcza mi już żółknięcia u l. rdzawego. Zaznaczam, że żadnych roślin nie podlewam.

      Usuń
    3. O, mamo, sadzenie z drenażem... U mnie rodzima gleba to żółty piaseczek, mam drenaż w pakiecie.
      Podziwiam Cię, że nie podlewasz, że stworzyłeś ogród dostosowany do warunków.

      Usuń
    4. Chyba nie jest do końca tak, że stworzyłem ogród dostosowany do warunków. Miałem wiele roślin, które nie chciały rosnąć przez brak wody - wtedy najczęściej je komuś oddawałem albo - z bólem serca - wyrzucałem na kompost. Mam też wiele roślin, które z niedoboru wody nie są takie piękne, jakie mogłyby być. Na przykład hortensja (bo mam tylko jedną Limelight) ma mniejsze, niż w innych ogrodach wiechy, liliowce 'Stella de Oro' w niektórych latach nie powtarzają kwitnienia, lilie mają po kilka kwiatków... Trzy lata temu zrobiłem wielką ,,czystkę" i ,,wodochłonne" rośliny zostały zastąpione radzącymi sobie lepiej. Oczywiście miałem wcześniej sporo takich roślin, ale teraz jeszcze ich przybyło. To też znacznie obniżyło koszty utrzymania ogrodu. Przybyło wtedy bylin, traw, krzewów z tzw. osiedlówki i oczywiście roślin rodzimych.

      Usuń
    5. No, tak, podobne zjawisko obserwuję u siebie. Mimo poprawiania gleby i podlewania widzę, że ta sama roślina u mnie i u kogoś to nie to samo. Może znaczenie ma też fakt, że nie stosuję nawozów sztucznych.
      Ja w zasadzie od początku wybierałam rośliny sprawdzone, silne, zwyczajne i bez specjalnych wymagań co do wilgotności. Ale jednak to nie są rośliny boru suchego, bo bardziej podobają mi się inne, stąd konieczność podlewania i poprawy ziemi.
      Jakie byliny sprawdziły Ci się na suchej ziemi?

      Usuń
    6. Od razu mówię, że suche u mnie i suche u Ciebie to może być co innego.
      U mnie najlepiej poradziły sobie:
      - wszelkie lebiodki, pięknie i długo kwitły
      - driakiew kaukaska - ładnie odbiła po pierwszym kwitnieniu, ale powtórzyła słabo
      - gailardia oścista - kwitła tak, jak co roku
      - krwawnik pospolity i wiązówkowaty
      - szałwia łąkowa
      - wszelkie kłosowce
      - jeżówka blada
      - gaura Lindheimera (gatunek)
      - liliowiec cytrynowy
      - bodziszek czerwony
      - jukki (nie przepadam za nimi)
      - żeleźniaki
      - przelot pospolity
      - łyszczec wiechowaty (był w tym roku naprawdę piękny, nigdy jeszcze moje gipsówki tak nie zakwitły)
      - dyptam jesionolistny
      - lawendy, santoliny, szałwia lekarska, ruta, macierzanki, hyzop, cząber (polecam, wszystkie te zioła, są piękne cały sezon - także zimą - i kompletnie niewymagające)

      Usuń
    7. Dzięki za listę Twoich sucholubów, mam co rozważać. Niektóre z nich lubią bardziej zasadową glebę, ale na pewno coś dla siebie wybiorę.
      Właśnie posadziłam kilka żeleźniaków, zobaczymy, jak im się u mnie spodoba. Bodziszki czerwone mam, dobrze sobie radzą, ale nie kwitną tak długo, jak bym chciała.

      Usuń
    8. U mnie z żeleźniakami (Russela) nigdy nie było problemów. A bodziszki czerwone są chyba trochę przereklamowane - u mnie obficie kwitną tylko około miesiąca - pod koniec maja i w czerwcu, a potem, do końca września, pojawiają się pojedyncze kwiaty. Ich zaletą jest też jesienne przebarwianie się na ognistą czerwień. Niestety, u mnie mam ten bodziszek w dwóch miejscach i przebarwia się tylko w suchszym i bardziej słonecznym, gdzie niestety kwitnie słabiej.

      Usuń
    9. Ostatnio testuję (i zachwycam się) w suchych warunkach (i w cieniu) bodziszek kolankowy i, powiem Ci, sprawdza się, jak na razie, doskonale!

      Usuń
    10. Też mam bodziszek kolankowy! Jest piękny, mam go właśnie w takim suchym cieniu. Był rośliną ostatniej szansy - i udało się! Splótł się u mnie z bodziszkiem cuchnącym, który kiedyś przywlokłem do ogrodu i od tego czasu pojawia się tu i ówdzie.

      Usuń
  11. Jako początkująca ogrodniczka nie znam się całkowicie na terminach wysiewu lub nasadzeń, zwłaszcza roślin ozdobnych. Chciałabym prosić o poradę, gdyż zamówiłam liliowce, paczka już przyszła jakiś czas temu, a roślinki zaczęły mi wyrastać, czekają w zimnym garażu. Czy mogę je już posadzić do gruntu, czy jeszcze się wstrzymać? Jak wówczas przechowywać te roślinki, podlać je, posadzić w jakimś wiadrze? Z góry dziękuję za podpowiedzi i serdecznie pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy zamówiłaś kłącza w jakiejś torebce czy roślinę w doniczce. Jeśli jest w doniczce i zaczęła kiełkować, teoretycznie mogłaby zostać posadzona, ale jest za zimno, może ziemia jest jeszcze zamrożona? U mnie tak jest w niektórych miejscach.
      Wystaw więc doniczkę na dwór w zaciszne miejsce, jeśli wrócą mrozy, otul ją jakąś włókniną. Nie podlewaj, no chyba, że ziemia jest sucha jak pieprz, wtedy daj trochę wody.
      Możesz też ją zadołować w ogrodzie (zakopać w ziemi). I ja bym tak zrobiła, czekając z tydzień-dwa, aż ziemia się ogrzeje. W razie mrozów -10 narzuciłąbym na wierzch włókninę, ale chyba już takiej pogody nie będzie. To wydaje się najbezpieczniejszym rozwiązaniem, bo nie wiesz, czy sadzonka stała na dworze i jest zahartowana, czy przyszła np. ze szklarni, a zakopana w ziemi będzie bezpieczna - tzn. bryła korzeniowa, bo ona jest najważniejsza, listki wyrosną nowe.
      Kiedy się ociepli, posadź. Powodzenia!

      Usuń
    2. Faktycznie, nie napisałam, ale to są kłącza w torebce. I zaczęły kiełkować... Ziemia nie jest zmarznięta - dziś nie usiedziałam i poszłam posadzić cebule lilii i czosnek ozdobny. Mam nadzieję, że będzie z nimi ok. A liliowce myślałam posadzić jutro, bo dzisiejszej nocy ma być trochę poniżej zera, a do końca tygodnia u mnie nie zapowiadają przymrozków. Chyba że jednak posadzę w jakimś wiadrze, zacznę hartować i później dopiero do ziemi?

      Usuń
    3. Jeśli to kłącza, powinny iść do ziemi. Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale jeśli temperatury są plusowe i ziemia rozmrożona - można zaryzykować i posadzić w ogrodzie. Chociaż ja pewnie posadziłabym je w donicy, a potem, w IV-V, już podrośniete i ukorzenione, z bryłą ziemi na stałe miejsce w ogrodzie. W donicy mogą rosnać długo, tak stoją miesiącami w szkółkach.

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję za poradę. Chyba faktycznie posadzę w doniczki, a na miejsce stałe dopiero za miesiąc. Nie będę ryzykować 🙂

      Usuń