Posiadłość była własnością rodziny Cheyne do końca XV wieku. Częściowo murowany dwór obronny, który do dziś stanowi trzon całej konstrukcji domu, został zbudowany przez sir Johna Cheyne około 1460 roku. W XVI wieku Chenies Manor zmienił właścicieli.
Bywał tu Henryk VIII i Elżbieta I, która podobno uwielbiała się tu bawić jako dziecko.
Dwór wyróżnia ponad 20 kominów widocznych już z daleka. Kiedyś takie kominy były miarą zamożności właściciela domostwa. Każdy komin jest inaczej zdobiony. Trzeba przyznać, że i dziś wyglądają bardzo efektownie.
W XVII w. główna siedziba rodu została stąd przeniesiona.
Kiedy w połowie XX w. dom kupiła rodzina MacLeod Matthews, rozpoczęła restaurację dworu oraz stworzyła nowy projekt ogrodu.
Ogród został podzielony na różnorodne wnętrza, o odmiennym nastroju i kolorystyce. Układ jest dość skomplikowany, a niektóre wnętrza wcale nieduże. Jest bardzo zadbany i efektowny. Powiedziałabym – zróżnicowany. Może przez to ciekawy.
Można tam , przechodząc z jednej części do innej, spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie – co mi się podoba (nie podoba) i dlaczego. Innymi słowy – jakiego ogrodu chcę dla siebie.
Patrząc na swoje, dość sprzeczne, odczucia i opinie innych uczestników – odpowiedzi byłyby bardzo różne...
Podobno wiosną kwitnie tam tysiące tulipanów – może uda się tam jeszcze pojechać.
The Sunken Garden – wgłębnik czyli obniżony ogród .
Tutaj teren schodkowo obniża się ze wszystkich stron do centralnej części, gdzie leży malutka, formalna sadzawka. Podobał mi się ten układ, w wyniku którego powstały wąskie, tarasowe rabaty.
A sadzawka była urocza i skromna. Jej niewielki rozmiar sprawia, że pojawia się myśl – prawie każdy może mieć coś podobnego u siebie... Małe oczko,a niekoniecznie z formy. Spróbowałam u siebie!
W tej części w czasie mojej wizyty dominował pomarańczowy kolor kwiatów jednorocznych. Ale kolorystyka była zbyt pstrokata, jak dla mnie.
Ciekawa byłam The White Garden – ogrodu białego.
Jest otoczony żywopłotami,z topiarami cisowymi, a pośrodku znajduje się kolisty klomb z nowoczesna rzeźbą. Kolor, zestawienia roślin przypadły mi do gustu, ale nastrój tej części – nie bardzo.
Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta część:
The Physic Garden (ogród ziołowy ), tzw. apteka, ważny element ogrodów w stylu Tudorów. Cztery regularne rabaty, wokół środkowej z kamienna donicą.
W tej części ogrodu znajduje się także szklarenka i 8-kątna studnia, replika oryginału.
Za murkiem z cegły i niskim ogrodzeniem, także z małą fosą jest zpełnie odmienna część. To rozległy trawnik, z drzewami i topiarami z cisa. Wyróżnia się tam wielka biała, ażurowa altana. Ładna, ale wolałabym ją zanurzoną w zieleni.
Tam też jest Yew Maze – cisowy labirynt. Nieopatrznie weszłam do niego sama i się zgubiłam! Naprawdę nie było nic widać.
Labirynty stały się popularne w ogrodach europejskich na przełomie XVI i XVII w. Oprócz funkcji rozrywkowej i dekoracyjnej, miały być symbolem trudnej drogi przez grzeszny świat.
Kitchen Garden - ogród kuchenny, położony w z drugiej części domu. Nieskazitelny! Bardzo efektowny niski żywopłot z kocimiętki wzdłuż drogi prowadzącej do warzywnika. I odkrycie - ogród warzywny jest piękny! Ogrodom kuchennym należy się zdecydowanie oddzielny post.
Obok jest mały sad, a w nim drugi labirynt – tym razem darniowy ( trawa i żwirowe ścieżki).
Poza tym jeszcze jeden tunel, chyba z grabu - miałam okazje poczuć, jak zbawienny chłód w nim panuje w upalny dzień...
I wiele zakątków z ławeczkami i innymi ogrodowymi akcesoriami (o tym przy innej okazji).
Co jeszcze zwróciło moją uwagę – masa zupełnie zwykłych roślin – wszechobecne przywrotniki, bluszcze , bodziszki, czosnki olbrzymie...
Czy takich kącików nie da się zaaranżować u nas? Łatwa do samodzielnego wykonania ścieżka prowadząca do pomalowanej na biało ławeczki, donice zgromadzone wokół prostej ławki i taka kompozycja, wcale niekoniecznie przy kamiennym pojemniku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz