Naturalnie, wszystko zależy od aury, czasem w tym miesiącu ogród jest przykryty śniegiem, a ja co wieczór z niecierpliwością słucham prognozy pogody.
Ale zwykle właśnie wtedy zaczynam prace. Najpóźniej, gdy zaczynają kwitnąć krokusy.
Ponieważ ten post będzie dość suchym zestawieniem marcowych prac dla zapominalskich, ożywię go nieco zdjęciami z poprzednich sezonów.
Jako pierwsze idzie cięcie krzewów, czasem nawet na przełomie lutego i marca. Tnę wtedy tawuły japońskie, hortensje bukietowe i drzewiaste, derenie, wierzby, berberysy i klony.
Prześwietlam i skracam gałązki pęcherznicom, perukowcom, krzewuszkom i borówkom amerykańskim.
W końcu miesiąca, jeśli pogoda sprzyja, przycinam iglaki (zanim pojawią się młode przyrosty): świerki, jałowce, cisy, żywotniki, choiny, cyprysiki.
Sosny zostawiam na maj. Również stare iglaki, o nieco mniejszych zdolnościach regeneracyjnych, zostawiam na koniec lata.
Kiedyś miałam trochę roślin wymagających okrywania włókniną. Gdy temperatury były dodatnie – rozchylałam im osłony. Zwykle, gdy zaczynała kwitnąć forsycja, w pochmurny dzień, osłony zdejmowałam. W tym roku tylko młodziutka magnolia została otulona na zimę.
W dalszej kolejności porządkuję rabaty z nierozłożonych resztek roślinnych (wszystko idzie na kompost) oraz przycinam trawy, epimedia, uszkodzone liście zimozielonych bylin.
W marcu oddaję też kosiarkę do konserwacji (olej, ostrzenie noży), żeby była gotowa na pierwsze koszenie.
Nawożenie zostawiam na kwiecień.
Niezwykle przyjemną czynnością marcową jest pierwsza w sezonie wyprawa do sklepu ogrodniczego w poszukiwaniu najpiękniejszych bratków, a potem obsadzanie donic.
Początek marca to pora na pierwsze prace w warzywniku: usuwam śmieci, spulchniam widłami glebę i rozkładam kompost. A potem przykrywam szczelnie czarną włókniną, żeby ziemia się ogrzewała i żeby grządki były czyste.
Potem już jest czas na siewy pierwszych warzyw – w moim przypadku szpinaku, bobu, kopru, roszponki, a w drugiej połowie miesiąca groszku cukrowego, marchwi, rzodkiewki i sałaty.
W połowie marca wysiewam pomidory i jednoroczne do pojemniczków, które odtąd zdobią parapety w salonie.
Prześliczne bratki i ogród( choć widzę tylko kawałek) bardzo mi się podoba. Co roku mąż nasz ogród przygotowywał do sezonu.Ale od tego roku postanowiłam brać bardziej czynny udział w pracach ogrodowych. Nie tylko plewienie jak co roku. Coraz bardziej mi się ta praca podoba :) . Do zmiany nastawienia przekonują mnie artykuły takie jak ten . I ogród zaczyna być moją największą pasją
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię bratki, szczególnie te drobne. Już od marca ozdabiają ogród i otoczenie domu.
UsuńWiesz, że ja też stopniowo dojrzewałam do ogrodnictwa? Ale jak już wpadłam, to po uszy. Teraz nie wyobrażam sobie bez tego życia. Mam nadzieję, że także znajdziesz w niej tyle radości.
Zapraszam ponownie!