wtorek, 19 maja 2015

CO OGRODNIK ROBI W MAJU?


 
Majowy ogród jest już cały piękny! (na zdjęciu azalia wielkokwiatowa Jack A. Sand)
 
Ale to okres intensywnej pracy, zresztą jak wszystkie miesiące wiosenne.
 
Obowiązkowe już jest systematyczne koszenie trawnika raz w tygodniu – zwykle jest już ciepło i rośnie jak szalony po wiosennej aplikacji nawozów.
 
Muszę też zacząć uważać na szkodniki.
U mnie zawsze pojawiają się poskrzypki – czerwone żuczki  atakujące lilie ( a wcześniej szachownice cesarskie). Same owady staram się zbierać z liści i zabijać. One nie czynią jakichś straszliwych szkód, za to ich larwy są obrzydliwe i potrafią zniszczyć całe rośliny. O wiele trudniej je usuwać ( i ich odchody oblepiające liście).  Za to dobrze na nie działa preparat czosnkowy.
 
Na razie lilie wyglądają doskonale.
 
Mam także kłopot z mszycami.
Zawsze pojawiają się na wiciokrzewach. Jeśli się nie spóźnię, staram się spłukać je silnym strumieniem wody.
Zawsze więcej mszyc jest na wiciokrzewie Browna Dropmore Scarlet, ten jasny pomorski Graham Thomas lepiej sobie radzi.
 
Natomiast z liści kaliny nigdy nie udaje mi się ich usunąć – liście się zwijają, a krzew jest duży. Potrzebny jest oprysk.

Mszyce pojawiają się też na jaśminowcach, z nich łatwiej się pozbyć szkodników.
Ten jest śliczny, prawda? (zdjęcie zeszłoroczne, chyba Belle Etoile)
 
Sprawdzam też cisy.
I tu znów potwierdza się u mnie prawda, że rośliny rosnące w złych warunkach łapią choroby i szkodniki, inne nie. I tak mam takie cisy, które rosną w trudnym miejscu – one zawsze łapią miseczniki i potem igły pokrywają się czarnym nalotem. Czosnkowy oprysk z mydłem potasowym Himal wystarcza, żeby to opanować.
 
No i jeszcze ślimaki!
Nie mam, na szczęście, bezskorupkowych pomrowów, ale winniczki i im podobne też są dokuczliwe. Tzn. upodobały sobie niektóre rośliny i te wyglądają fatalnie. U mnie co roku ślimole zżerają liście czosnków olbrzymich ( już teraz są poważnie uszkodzone) oraz niszczą przepiękne liście języczek pomarańczowych.
I to mnie bardzo martwi, bo one są naprawdę atrakcyjne.
Biedna języczka...

Zwykle w tym miesiącu zaczynam profilaktyczne ( a czasem interwencyjne) opryski na choroby grzybowe. Stosuję roślinne preparaty własnej roboty (skrzyp, czosnek), EM-y, Timorex Gold.
Niestety, może z powodu mojej za suchej ziemi, rośliny nie są tak mocne i poddają się chorobom – muszę zwykle pryskać mahonię, magnolię (ostatnie dwa sezony, może w tym roku się to skończy), azalie wielkokwiatowe mające za mało słońca ( w tym roku je przesadzę). 
 
Mahonia jeszcze parę dni temu tak wyglądała:
 
W maju wszystko bujnie rośnie, co uszczęśliwia każdego ogrodnika.
Ale szaleją też chwasty – co wymaga szczególnie pilnego pielenia, żeby potem mieć względny spokój.
 
Ale są też milsze zajęcia!
Po przekwitnięciu rododendronów ukręcam przekwitłe kwiaty. Na dużych krzewach jest z tym trochę roboty. Trzeba uważać, żeby nie połamać młodych kiełków wokół.
Ogławiam też tulipany.
 
Biały różanecznik Cunningham's White oraz Percy Wiseman.
 
 
W maju jest pora na przygotowanie się do ewentualnych jesiennych przeziębień – robię syrop sosnowy na kaszel. Ponieważ mam w ogrodzie kosodrzewiny i sosny, uszczykuję młode „świeczki” i puszczają sok w słojach przełożone miodem i cukrem. Zwykle mikstura się przydaje!
 
Połowa miesiąca to czas obsadzania donic i skrzynek roślinami jednorocznymi.
Kupuję pelargonie, niecierpki, lobelię, wilczomlecz Diamond Frost i inne.
Rosnące do tej pory w donicach bratki wędrują na rabaty, zawsze znajdzie się jakieś wolne miejsce. Będą ozdobą do końca sezonu.
 
Zamawiam rośliny wodne do sadzawki – rogatek i pistie. Jest już na tyle ciepło, że można je wrzucić do wody.
 
Kupuję także rozsady warzyw – czasem cukinię, pomidory, pory.
Także zioła – lubczyk, bazylia, majeranek . Inne zioła  - byliny rosną w warzywniku.
 
Warzywnik stale wymaga uwagi – pielenie, siewy sałat, buraczków liściowych, fasoli, cukinii.
Na grządkach jest już zielono, więc w czasie „zimnych ogrodników” zwykle nakrywam uprawy włókniną na noc.
Sadzę też rozsady warzyw – oprócz wymienionych – pomidory!
Ale są też pierwsze zbiory – szpinak, sałata, różne szczypiory.
 
Maj to także okres cięcia – usuwam nadmiar pędów malin, po kwitnieniu tnę migdałka, mahonię, forsycję, gęsiówkę.
A gęsiówka macedońska kwitnie bardzo obficie:
 
 
Robię także sadzonki z bluszczu, którego mam mnóstwo i bardzo się rozrasta. Obcinam cały nadmiar, wkładam pędy do wiader i czekam aż puszczą korzonki. Czasem wtykam po prostu do ziemi.
 
Maj to nie tylko piękne zapachy kwitnących kwiatów – powiedzmy sobie szczerze - śmierdzi koło szopy gnojówka z młodych pokrzyw (trzeba je wykorzystać przed kwitnieniem) – jeszcze przed końcem miesiąca byliny dostają wspaniały nawóz własnej roboty.
W tym roku zaaplikowałam mikoryzę wrzosowatym, a zwykle podlewam też o tej porze ogród Rosahumusem.

Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze mam nadzieję, że od czerwca to sobie odpocznę i będę po prostu cieszyć się ogrodem!
 



12 komentarzy:

  1. ach te szkodniki...ja wielu nie jestem w stanie zidentyfikować , bo dopiero się uczę ogrodnictwa amatorskiego . Za to wiosenne prace w ogrodzie uwielbiam :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem może lepiej nie wiedzieć, z czym ma się do czynienia... Jeśli nie ma dużych szkód, można rzeczy zostawić swojemu biegowi, ogród da sobie radę. Ja staram się unikać roślin podatnych na kłopoty i rzadko muszę stosować jakieś środki.
      Jeśli chodzi o wiosenne prace, to mój pierwszy zapał często ulega ostudzeniu pod wpływem ilości pracy w dużym ogrodzie, który, jak na razie , pielęgnuję sama.

      Usuń
  2. U nas też przez ostatnie sezony pandemonium mszycowe! i z kaliny i z jaśminu najgorzej się je usuwa; graniczy to z cudem. Łączymy się w tej nierównej walce z tobą ;) Powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie mszyce pojawiają się też na bluszczu. Na szczęście, zwykle wystarczy jeden oprysk i jest spokój. Czasem, jeśli uda mi się złapać na początek inwazji, po prostu urywam zaatakowane końcówki. Najgorzej jest z kaliną, na niej mszyce są ukryte w zwiniętych listkach.
      No, cóż... nie z samych przyjemności składa się ogrodnictwo.
      Tak naprawdę, to wydaje mi się, że w naszej walce chodzi głównie o względy estetyczne. Nie zdarzyło mi się, żeby roślina uległa całkowitemu zniszczeniu, jeśli zaniechałam wszelkich działań. Wyglądają marnie, ale żyją i za rok znów są piękne.

      Usuń
  3. Z dwojga złego to ja chyba walkę z mszycami wolę a niżeli z nornicami. W tym roku jest u mnie jakaś plaga. Nie wiem jak mam sobie z nimi poradzić. Do zeszłego roku moja labradorka była pomocna w tym z uwagi bodaj na jej wiek 11 lat....... przegrywa.
    Maj taki nie majowy, zimny, mokry. Trochę poprzesadzałam to w sumie nawet dobrze ale za to tam gdzie było wypielone nawet nie zaglądam aby się nie denerwować.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Alu, ja mam też nornice. Tak, jak nie truję szkodników w ogrodzie, to wobec nich ogarniają mnie krwiożercze instynkty! Jedno miejsce sobie upodobały - Biały Ogród (jeszcze go nie pokazywałam). I wiem dlaczego - tam został założony trawnik z prawdziwego zdarzenia, z porządną warstwą dobrej ziemi, a jeszcze niedaleko jest strumień. Po trawniku zostały uginające się szczątki..! Praktycznie trzeba go zrobić od nowa.
      Próbowałam straszyć nornice świecami dymnymi, ale niewiele to pomaga, bo na krótko. Ryją pod spodem swoje korytarze, to o wiele gorsze niż kopce kreta.
      Poważnie myślę o położeniu tam siatki pod darnią, bo wieczne poprawki nie mają sensu. To mała powierzchnia, może się wykosztuję... Tylko kiedy ja na to uzbieram...
      Może kot byłby skuteczny? Ja nie mam.
      A maj zimny faktycznie. Trochę deszczu jest, ale u mnie i tak sucho okropnie, taka ziemia.
      Ja pielę na okrągło, a i tak wszędzie gwiazdnica rośnie.

      Usuń
  4. Duże zapasy syropu! Ja jakoś smakowo nie mogę się przekonać.
    Piękne różaneczniki. Czy możesz napisać jakiej wysokości jest Cunningham's White i ile lat sobie liczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Ewo, wyszło mi 8 małych słoiczków. Ten syrop to lekarstwo, chyba ma podobny smak do "kupnego" Pini. Syropy, jak dla mnie, zwykle nie są zbyt smaczne. Ten też w czasie przeziębienia łykam i już.
      Cunnigham's White w moich trudnych (suchych) warunkach sprawdza się idealnie, żadnych chorób. Ewentualnie, jeśli zapomnę go podlewać, ma mniej kwiatów. Mam tej odmiany 4 sztuki. Ten ze zdjęcia był sadzony wiosną 2009 r., teraz ma ok.120 cm wysokości.
      A Percy jest ciekawy, bo w miarę kwitnienia jest coraz piękniejszy i wyrafinowany. Początkowo ostentacyjnie różowy, po chwili staje się subtelnie porcelanowy, zdjęcie nie oddaje tego odcienia.

      Usuń
  5. Niestety poskrzypka liliowa to prawdziwa zmora w ogrodzie, u mnie pojawiła się dopiero 2 lata temu i również główną metodą mojej walki z tym szkodnikiem jest jego zbieranie. Powodzenia w pielęgnacji ogrodu, no i oczywiście w walce z pojawiającymi się szkodnikami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Ines i wzajemnie!
      Mam wrażenie, że w tym roku jest u mnie jakoś mniej poskrzypki. Na razie wystarcza zbieranie, nie widzę żadnych szkód.
      Ale mszyce szaleją.
      Natomiast w ogóle nie widzę biedronek... Zawsze nawet przy wiosennych porządkach znajdowałam ich mnóstwo wśród roślinnych resztek na ziemi, w tym roku nic. To niedobrze. I dlaczego?

      Usuń
  6. Kalina Onondaga jest podobna do naszej koralowej i mszyce jeszcze nie rozeznały jej smaku, Mariesii tez nie ruszają.
    Pszcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo cenna informacja! Poważnie się zastanawiam, czy nie wymienić tej kaliny. Nie lubię roślin, które ciągle sprawiają kłopoty. Ciekawa jestem, czy Watanabe też nie ruszają? Sprawdzę te polecone przez Ciebie, Pszczółko.

      Usuń