Jest usytuowana wzdłuż granicy ogrodu od strony sąsiadów. Ma ponad 20 metrów długości.
Dawno temu posadziłam tam rząd żywotników, chcąc zasłonić się od sąsiadów. Wiem, wiem, to mało oryginalny pomysł, ale tak było.
wyglądało to tak sobie...
Potem stopniowo pojawiały się tam i inne rośliny. Tak ni w pięć, ni w dziewięć - pod lasem jakaś czerwona śliwa, jakieś derenie.
Po pierwsze to, czego nie zrobił w marcu ze względu na pogodę.
Poza tym, zwykle w kwietniu przygotowuję trawnik do sezonu – jest poddany wertykulacji, aeracji, filc jest wygrabiany i cała masa tej materii wędruje do kompostu.
W Warszawie okrutnie wieje, chyba w innych rejonach Polski też, słyszałam o zniszczeniach.
W nocy wiało strasznie, długo nie mogłam zasnąć, a potem budziłam się co chwilę.
Bardzo nie lubię silnego wiatru. Boję się konsekwencji. I to nie dlatego, że jestem jakąś histeryczką!
Pomyślałam, że to może dobry moment, żeby napisać o kataklizmie sprzed kilku lat. I to nie jest prima aprilis!
A było tak...