Ja zdążyłam ją przeczytać jeszcze zanim ruszyłam do ogrodu.
Zdjęć wydania książkowego nie będzie, bo sprawdziwszy w niej uprzednio ilość ilustracji (fotografii w książce nie ma, a szkoda), kupiłam ją w wersji na czytnik (dużo tańsza).
niebieskich cebulic w moim ogrodzie jest dużo, a będzie jeszcze więcej |
"Rok w ogrodzie" Dana Pearsona to bestseller wydany na początku tego roku przez Wydawnictwo Literackie.
Na początku ważna informacja - to nie jest poradnik, jakich dużo na rynku, o tym, co ma robić ogrodnik w każdym miesiącu, (co może sugerować tytuł książki). To raczej rodzaj osobistego pamiętnika, w którym Pearson pisze o swoich emocjach, wywołanych spotkaniami z roślinami i przeżyciach, jakie w nim wywołuje ogród na przestrzeni czasu.
"Gdy odkryłem swoje pierwsze epimedium, miałem mniej więcej dziesięć lat". Czy to nie wciąga w lekturę od razu?
Od razu we wstępie znalazłam coś ciekawego: wspominając ogród swojego dzieciństwa, autor pisze że to właśnie w nim nauczył się "prowadzić ogród w zgodzie z naturą, a nie przeciwko niej". Czyżbym na motto swojego bloga wzięła słowa Dana Pearsona, nie wiedząc, że to on jest ich autorem?? Fajne odkrycie.
uwielbiam ten moment w rozwoju kokoryczek... |
Pearson pisze o swoich nastrojach, sympatiach i wspomnieniach, a nie o zasadach i regułach sztuki ogrodowej, które są jakby w tle opowieści.
Jej strukturę wyznaczają kolejne miesiące roku i zmiany, jakie przynoszą w przyrodzie.
Czytamy o wspomnieniach z dzieciństwa, które ukształtowały jego wrażliwość ogrodniczą, ciepłe opowieści o sąsiadce Geraldine, wieloletniej przyjaciółce, która wprowadzała go w fascynujący świat ogrodu, są teksty przywołujące doświadczenia ogrodnika z wielu lat pracy i możemy obserwować, jak rozwijał się na tej drodze.
Wszystko to bardzo ciekawe, ale...
Książka jest zbiorem artykułów, pisanych przez Pearsona dla pisma "The Observer Magazine". Jednak co dobre i ożywcze w cotygodniowych felietonach, zebrane w książce wydaje się powtarzalne i może znudzić, wiec ta formuła wydała mi się nieco nużąca.
kokornak jeszcze śpi, ale fiołki u jego stóp już dawno nie |
Co nie przeszkadza, że z wielką przyjemnością czytałam fragmenty, będące świadectwem swoistej filozofii życia ogrodnika.
Pearson nie popędza czasu. Pochyla się nad każdym kwiatem, nad każdym wspomnieniem, bo "wystarczy mrugnąć, a ta chwila znika". Chce "spowolnić czas, by móc chłonąć" wszystko. Chwyta piękno zmieniających się pór roku, pisze o magii transformacji i zmian, umierania i odradzania.
Piękna jest ta celebracja chwili, każdej pory roku, każdego pękającego pąka, obecna na każdej stronie książki.
Pearson propaguje slow gardening (oj, daleko mi do tego...).
I uważa, że ogród ma być miejscem dostępu do naturalnego świata, a nie przestrzenią odseparowaną od środowiska.
Zachwyca się naturą i to z niej czerpie wskazówki, jak sadzić i komponować rośliny. Pisze, że prawdziwe ogrodnictwo pojawia się wtedy, gdy odważymy się nieco odpuścić (Tamaryszku, wbij to sobie do głowy!).
"Dobrze jest przypomnieć sobie, że w równowadze kryje się piękno i że ważne jest dać naturze rządzić, gdy tylko możemy na to pozwolić". Obserwując nieznane, niezrozumiałe (dziczejący zakątek ogrodu, łamiący nasze reguły porządku) mamy szansę na refleksję, że to po prostu "innego rodzaju porządek - taki, od którego możemy się uczyć". Powinniśmy.
tulipany turkiestańskie wyłażą z płożącego jałowca |
W książce można znaleźć praktyczne pomysły do wykorzystania we własnym ogrodzie.
Np. autor zachęca do układania bukietów z kwiatów z ogrodu - można w nich połączyć coś, co nie rośnie razem, zaobserwować efekt i przenieść pomysł takiej kompozycji do ogrodu.
Mnie bardzo spodobał się pomysł z rzeką śnieżyczek, prowadzącą od progu domu autora, wijącą się przez ogród aż do granicy posesji, gdzie do akcji przyłączyli się sąsiedzi i kwitnąca rzeka płynie sobie dalej...
I zainspirowała mnie opowieść o leszczynie, która pewnie pojawi się w moim ogrodzie.
z ułudki wiosennej jestem bardzo zadowolona - teraz ślicznie wygląda, a potem tworzy zielony dywan w cieniu |
Wędrując przez poszczególne miesiące roku, Pearson pisze o doznaniach związanych w zasadzie ze wszystkimi grupami roślin, po kolei wchodzących w najbardziej atrakcyjny dla siebie czas.
Np. w zimowych rozdziałach pisze o roślinach uatrakcyjniających ogród w tej porze roku.
Niestety, wiele rad jest nieprzydatnych dla ogrodników z naszego klimatu, choć cenny jest sam sposób myślenia. Niemniej, miałam wrażenie, że zbyt wiele było opowieści o roślinach dla nas niedostępnych, ale jest i mnóstwo informacji o rosnących u nas gatunkach i odmianach.
Jest np. cały artykuł o trawach i sposobach ich wykorzystania ("Korzystam z traw tylko wtedy, kiedy uważam, że pasują, a nie dlatego, że je uwielbiam.")
zaczęła kwitnąć młoda magnolia Kikuzaki, a za chwilę rozwiną się różyczki migdałka |
Pearson w swojej książce dzieli się również swoimi doświadczeniami z pracy projektanta. Ale nie pisze o szczegółach technicznych, a raczej o budowaniu nastroju ogrodu i o tym , jak kształtowała się jego świadomość roli niektórych czynników w projektowaniu.
Np. pięknie pisze o roli cienia: "w ogrodzie bez cienia brakuje głębi i poczucia czegoś nieznanego". Sama granica miedzy nasłonecznioną przestrzenią a zacienioną wprowadza pewną dramaturgię. W cieniu "panuje aura tajemniczości, a jednocześnie bezpieczeństwa i ochrony. Cień zapewnia przestrzeni kontrast i akcenty", ożywia powierzchnię ziemi, która dzięki niemu nieustannie się zmienia.
Cieszę się, że mam sporo cienia w ogrodzie!
już, już za chwilę pojawią się brzozowe listki! |
Często opisuję na tym blogu wrażenia ze zwiedzania różnych ogrodów i zgadzam się z Pearsonem, że "nie ma nic bardziej ekscytującego od chwili, w której jest się dopuszczonym do cudzego świata, a miejsca te (ogrody) często są marzeniem całego życia". Więc wejście do cudzego ogrodu to intymne spotkanie z drugim człowiekiem.
A w książce możemy poczytać, jak George Harrison, po rozpadzie The Beatles, przywracał do życia i urody, kompletnie zapuszczone ogrody swojej posiadłości Friar Park.
jak ja lubię zawilce! cieszę się, że rozrastają się między późno wschodzącymi hostami |
Reasumując - cieszę się, że przeczytałam "Rok w ogrodzie".
To książka przepełniona pasją i zachwytem, optymistyczna i budząca pogodne myśli. A także sympatię do jej autora.
Po przeczytaniu każdej części miałam ochotę lecieć do ogrodu, żeby sprawdzić, co się zmieniło. Albo sprawić, by zmieniało się więcej.
Mimo, że momentami miałam wrażenie, że w kolejnych rozdziałach powielany jest pewien schemat, co było nużące, uważam, że to warto sięgnąć po tę książkę - zapewni przyjemną lekturę, poruszy czułe struny w duszy ogrodnika i zainspiruje.
śliczne i pachnące kwiaty magnolii Kikuzaki |
Kto czytał "Rok w ogrodzie", niech koniecznie podzieli się swoimi wrażeniami z lektury, potencjalni czytelnicy będą wdzięczni za dodatkowe opinie!
Dan Pearson - brytyjski projektant ogrodów, które zakłada na całym świecie (weszłam sobie na jego firmową stronę - podobają mi się pokazane tam ogrody), zapalony ogrodnik (obecnie gospodaruje na 8 ha w Somerset), dziennikarz tv, autor książek i artykułów prasowych, wielokrotnie prezentujący swoje projekty na Chelsea Flower Show, za które otrzymał najwyższe wyróżnienia.
Tak, komentarz o odpuszczaniu sobie jest na czasie, u mnie co roku brakuje go na wyplewienie grządek przylegających do siatki,na obrzeżach ogrodu , bo tam jest najdalej... ale jako że rosną przy niej rudbekie i derenie - "dają radę" i pięknie wygladaja w drugiej połowie lata.
OdpowiedzUsuńKsiążki Pearsona nie czytałam; najbardziej spodobał mi się cytat o wejściu do cudzego ogrodu, ja niestety w niewielu prywatnych ogrodach byłam, ale mam podobne podejście.
Bardzo wdzięczne są Twoje magnolie,pozdrawiam wiosennie!
Bożena
Magnolia jeszcze młoda, bardzo ją lubię. Jedyny minus takiego cudeńka, to niebezpieczeństwo przymrozków, które niszczą te śliczne kwiaty.
UsuńBardzo przypadły mi do gustu myśli Pearsona o życiu w ogrodzie i z ogrodem. Nad tym odpuszczeniem sobie, które pozwala na smakowanie w pełni takiego życia, trzeba popracować, przynajmniej ja muszę.
Do odwiedzin w ogrodach zachęcam, to bardzo wzbogacające przeżycie. U mnie stało się to możliwe dzięki aktywności na forum ogrodniczym, poznałam wirtualnie wielu ogrodników w całej Polsce i tak zaczęły się odwiedziny w realu. Zresztą blog też był początkiem wielu kontaktów i odwiedzin. Pozdrawiam ciepło, choć na dworze zimno.
Ha! czekałam na Twoją recenzję i nie przypuszczałam ,że się teraz pojawi.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście to nie czas na czytanie ale też i nie na odpuszczenie sobie :D.
Pracy w ogrodzie teraz jest moc i to co można zrobić w kwietniu niekoniecznie można zrobić w czerwcu zwłaszcza jak moja glina zamieni się w skałę.
Ale...oczywiście czytałam i łyknęłam jednym tchem, czytać będę ponownie żeby zrobić spokojnie notatki.
O taką książkę mi chodziło, takie jakby opowiadanie o emocjach, różnych miejscach, roślinach oczywiście w różnych odmianach, zestawianiu roślin, bukietach /ach jak to mi bliskie/, no i jak przeczytałam że ogród to nie łóżko szpitalne trzepane itd. - żeby było sterylnie to sobie myślę ha! to jest moja bajka, tylko skąd takie praktyki w angielskich ogrodach ? :D
Początkowo źle mi się czytało bo irytowało mnie tłumaczenie - to nie jest fajne - jakoś się przyzwyczaiłam - dla mnie to najsłabszy punkt tego wyda -nia.
Byłam też zdziwiona że nie ma ilustracji. Jednak z każdą stroną upewniałam się,że bardzo dobrze bo nic nie rozprasza, skupiam się na treści a wyobraźnia pracuje. Jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłam chyba na instagramie te przebiśniegi - wstążkę.
I jeszcze jedno - chyba wczoraj przypadkiem trafiłam jak ktoś narzekał że autor zwraca się do czytelnika na Ty - ..... i jakieś inne
można mieć zastrzeżenia :D no można jak się okazuje,
To jest projektant, który realizuje projekty na całym dosłownie całym świecie, jest wszechstronny, ma swój styl i kręgosłup.
Z mojej strony wielki wielki szacun dla wrażliwości i pracowitości Dana Persona.
pozdrawiam mira
Widzę, że spodobały nam się te same rzeczy w tej książce. Myślę, że mimo jej słabych punktów, będę do niej wracać. Może masz rację, że brak zdjęć może być walorem..? Muszę znaleźć tę wstążkę przebiśniegów na instagramie, ciekawe, czy jej obraz dorówna wyobrażonemu?
UsuńMira, ciekawa jestem Twojej opinii na temat poruszony w poprzednim poście!
Pewnie chodzi o wizyty w ogrodach prywatnych. Och mogłabym na ten temat godzinami opowiadać.
UsuńZasadniczo są dwa rodzaje wizyt: do ogrodów jakoś tam znanych np. z forum i w ramach tzw otwartych drzwi jakie mi się przydarzyły ale w Holandii.
Co innego kiedy się umawiamy i spotykamy choćby pierwszy raz w realu. Znamy ze zdjęć kadry ogrodu - w realu jest inaczej, i chyba bardziej skupiamy się na sobie.
Co innego zupełnie kiedy wchodzimy do całkiem obcych ludzi i zupełnie nieznanego ogrodu. Tu mam masę wspomnień - sprowadzają się do najlepszych emocji, euforii wręcz, dziwne że Ci ludzie natychmiast stają się naszymi dobrymi znajomymi a te ich ogrody są zjawiskowe.
Wejście do takiego ogrodu to jakby wejście do salonu na prywatne pokoje, trochę zażenowania na początek co ja tu robię i natychmiast radość że mogę tu być a ktoś od furtki uśmiecha się podaje rękę i zaprasza - bezcenne.
Jest jeszcze jedna grupa - ogrody znajomych moich znajomych - to jest bliskie tym powyżej.
To są inne poziomy emocji niż te w przecudnych ogrodach zwiedzanych po wykupieniu biletu - nie umiem tego nazwać i nie chcę tym wizytą umniejszać bo t też piękne doznania i najczęściej ogrody na bogato a często z duszą byłego właściciela gdzieś nad głową - ale inaczej.
pozdrawiam mira
Takie spotkania z ogrodem i jego twórcą są niezapomniane i bardzo emocjonujące, i to bez względu na to czy ogród się podoba bardziej czy mniej, prawda? Nigdy nie byłam w żadnym ogrodzie przy okazji "otwartych drzwi", a bardzo bym chciała, może jeszcze się uda. Zazdroszczę Ci tych wrażeń.
UsuńAle pytałam Cię o opinię na temat poprzedniego posta (Wielki dylemat - trawnik, murawa czy łąka kwietna), bo to taki gorący temat i wybory ogrodników bardzo różne, ciekawa jestem, co myślisz.
Z każdej książki o ogrodach można wyciągnąć fajną lekcję dla samego siebie :)
OdpowiedzUsuńTylko trzeba czytać! Wczoraj po raz kolejny wpadł mi w ręce artykuł o statystykach czytelnictwa w Polsce, zgroza.
UsuńKsiążki nie czytałam, ale bardzo bliska jest mi filozofia ogrodowania autora. Na razie jestem na etapie pracy nad sobą, by troszkę odpuszczać i zrezygnować ze 100% perfekcji. Moim marzeniem jest czerpać więcej przyjemności i z pracy w ogrodzie, i z bycia w nim. Póki co traktuję ogrodowanie za bardzo zadaniowo i ucieka mi to, co powinno być w nim najpiękniejsze - zachwyt nad każdym pączkiem, zatrzymanie się koło każdego robaczka, słodkie "nicnierobienie" na hamaku...Teraz jest od paru dni dosyć zimno, więc czasami stoję kilkanaście minut przy oknie w domu i chłonę widoki. A jest co - uwielbiam ten moment w ogrodzie! Kwitną drzewa owocowe i ozdobne, kloniki japońskie rozwijają listki, wszędzie coraz większe pąki, a najniżej - kwitnące prymule, ułudki, fiołki, hiacynty, tulipanki botaniczne...Też lubię zwiedzać ogrody zaprzyjaźnionych ogrodników - pokaż mi swój ogród, a powiem ci kim jesteś? Może w tym roku gdy będę u brata w Warszawie uda nam się spotkać? A będziesz w maju w Wojsławicach? Dala
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać, kiedy będziesz w Warszawie, mam wielką nadzieję na spotkanie. Na pewno do Wojsławic się nie wybiorę, mam remont elewacji rozgrzebany, pewnie się przeciągnie na cały maj, bo teraz zrobili przerwę. Na święta mam wokół domu "bardzo elegancko".
UsuńJeśli chodzi o podejście do ogrodowania, mam tak samo, jak Ty, jak na razie zadaniowość i dążenie do perfekcji trzyma się mocno, ale pracuję nad tym, pracuję. Koniecznie trzeba skupić się na radościach i najdrobniejszych smaczkach życia, wszystko wokół takie przerażające.
U nas okropna zimnica, żeby było choć parę stopni wyżej, w ogrodzie wszystko by rozkwitło. Ale i tak jest ładnie, chyba najwięcej mam teraz niebieskości (ułudki, cebulice, hiacynty i szafirki zaczynają kwitnąć).
Z braku czasu ledwo zaczelam czytac ksiazke Pearsona.Zdecydowanie brakuje mi juz jednak zdjec.Czlowiek jest wzrokowcem,chce chlonac piekne widoki,kompozycje,rosliny.Cesze sie ze moge wirtualnie zajrzec do twojego ogrodu.Nie mam mozliwosci zwiedzac ogrodow innych ludzi,W zeszlym roku bylam natomiast w Wojslowicach.Niestety mialam ograniczenie czasowe i czuje niedosyt.Dzieki tobie kupilam ksiazke i kupie uludke bo mnie urzekla.Jak wejsc na strone firmowa Pearsona?Moj ogrod jest dopiero w trakcie tworzenia,wiec musze napatrzec sie gdzie indziej.Pozdrawiam!Violetta
OdpowiedzUsuńJa też wolałabym, żeby tekstowi towarzyszyły fotografie. Ale tak mało jest książek o ogrodach na naszym rynku (poza poradnikami), że każda jest cenna.
UsuńW Wojsławicach byłam raz, niby długo, ale zdecydowanie za krótko. To miejsce warto odwiedzać wielokrotnie.
Wklejam link do strony Pearsona: http://danpearsonstudio.com/projects/.
Szukaj, szukaj inspiracji, ja też tak robiłam, stopniowo układa się w głowie wizja własnego ogrodu. Pozdrawiam, Violetto!
Może w końcu pojawią się na naszym rynku jakieś ciekawe książki ogrodnicze. Teraz muszę kupować anglojęzyczne (pradawnym bogom niech będą dzięki za amazona:D). Ta książka była omówiona chyba na każdej stronie ogrodniczej jaką znam. Też się skusiłam i kupiłam. Przy takim popycie to musi być jakiś hit wydawniczy:D
OdpowiedzUsuńPiękne kwiaty. Bardzo lubię taki klimat w ogrodzie, zwłaszcza kiedy wiosna zaczyna budzić wszystko do życia. Te zdjęcia też bardzo mi się podobają i czekam już na Twoje kolejne wpisy. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa wiosnę lubię najmniej z wszystkich pór roku. Dziękuję za miłe słowa.
UsuńPrzeczytałam, oczywiście. Twoja recenzja o niej jest bardzo trafiona. To książka o przemijaniu w ogrodzie, co dzieje się niestety zbyt szybko. Jeszcze nie nacieszyłam się krokusami, a już migdałek zaczyna gubić płatki, Ale cóż, taki los. Do zobaczenia za rok, jak będzie nam dane. Ogrodnikowi i roślinom, które różny los może spotkać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKsiążka o przemijaniu, a raczej zmianach w ogrodzie, kiedy każdy dzień niesie coś ekscytującego. Autor "chwyta chwile", ale nie wyczułam tym smutku, raczej radość z każdej chwili, obecnej i nadchodzącej. Bądźmy dobrej myśli, Elu, będziemy cieszyć się kwiatami migdałka za rok (u mnie jeszcze kwitnie). Pozdrawiam ciepło
UsuńZ przyjemnością przeczytam, dziękuję za informację :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość w kwestii recenzji i nie tylko.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń