Oczywiście, mam też sporo materiałów zgromadzonych na bardziej nowoczesnych nośnikach, ale uwielbiam zapisywać wszystko na karteczkach, w zeszytach, brulionach itp. A ponieważ wiedzy i doświadczeń ogrodniczych zgromadziło się sporo przez te lata, trzeba było to jakoś uporządkować.
Zapisuję ważne i mniej ważne rzeczy także z bardziej prozaicznego powodu - słabej pamięci. Znajomi ogrodnicy podśmiewają się ze mnie, kiedy chodzę po ogrodach z dyktafonem (kiedyś z notatnikiem!) i na gorąco nagrywam uwagi typu: "koniecznie kupić na Długą Rabatę bodziszka Orion" albo "przygotować dla Ewy sadzonki bergenii".
Potem to wszystko analizuję i robię plany pracy, listy zakupów i uzupełniam swoja Ogrodową Księgę. No, i o niej dziś chcę napisać kilka słów.
moje Księgi Ogrodowe |
Mają dla mnie duże znaczenie praktyczne - zawsze leżą na biurku i są pod ręką, szybko mogę w nich znaleźć potrzebne informacje. Stale je uzupełniam i aktualizuję, mogę dopisać uwagi o tym, jak sprawuje się roślina ("kolejny rok słabo rośnie, więc to czas ostatniej szansy i raczej wiosną oddać ją w dobre ręce") czy dołożyć poradę właśnie usłyszaną w Gardeners' World.
Przy mojej sklerozie i rozmiarach ogrodu, wielości planów i działań, nie wyobrażam sobie ogarnięcia tego wszystkiego bez zapisków. Połowa dobrych pomysłów i porad by mi uciekła, a prace muszę mieć zawsze zaplanowane.
księga podzielona jest na części dla ułatwienia |
Ma wyjmowane kartki, łatwo jest więc usunąć jakiś tekst ze środka i włożyć na to miejsce poprawioną wersję. Większość kart jest w koszulkach, które mogę wyjąć i zabrać bez obawy zniszczenia, ze sobą np. na zakupy lub obsiewając warzywnik, którego plan układałam zimą.
Ponieważ mam masę notatek (wiem, wiem, śmiejecie się...), musiałam podzielić je na jakieś działy, żeby szybko znaleźć potrzebne rzeczy.
Na początku jest koszulka z listami roślin do kupienia, wiecie, zawsze pod ręką, w każdej chwili może się przydać...
Potem jest dział: plany. Mam tam notatki o swoim ogrodzie, podzielone według poszczególnych części ogrodu (np. Kącik pod Lipą, strumyk, Zakątek Leśny...).
Przy każdym jest niezdarny plan rabaty z układem roślin. I spis wszystkich roślin rosnących w danym zakątku.
Oraz nie mniej ważna rzecz - karta z notatkami, co zmienić - za rok albo w dalszej przyszłości, co dosadzić, co usunąć, przesadzić... Wiecie, przy każdym spacerze po ogrodzie przychodzą do głowy takie pomysły, coś nie pasuje, za bardzo się rozrosło, trzeba przesadzić, a teraz nie można... Lub właśnie na Instagramie znalazłam ciekawy pomysł na jakiś fragment tego zakątka.
Wiele z tych pomysłów nigdy nie zostało zrealizowanych, bo po paru miesiącach znajdę lepszy, ale mam konkretne podstawy do przemiłych rozmyślań w zimowe wieczory.
spis roślin z numerami, które można odnaleźć na planie |
Potem jest część: Fajne. To miejsce zapisków, o tym, co mi się bardzo podoba, co mogłabym mieć, a nie mam na to dobrego miejsca (na razie...).
Tu zapisuję rośliny, które powinny dać sobie radę w warunkach mojego ogrodu. Jest np. spis bodziszków - nie tych najpiękniejszych w ogóle, ale gatunków, które nadają się na moją glebę i warunki świetlne. A jak w którymś momencie stwierdzę - tu by się nadał jakiś lekki bodziszek... wystarczy otworzyć księgę i lecieć do szkółki!
Mam też tu spis roślin do cienia, także suchego.
zestawienie powojników, które potencjalnie mogą się u mnie znaleźć |
Jest tu spis moich roślin, które należy przyciąć na przełomie lutego i marca, który zabieram ze sobą do ogrodu wraz z sekatorem i piłą.
Jest spis roślin, które obiecałam oddać komuś, do wykopania wiosną.
Jest lista stałych zakupów (preparaty, nawozy, sznurek, rękawiczki itp.), które robię w internecie w końcu zimy, żeby mieć wszystko, co potrzebne, gdy sezon się zacznie i nie wiadomo, w co ręce włożyć, a nie latać po sklepach.
A dalej, miesiąc po miesiącu - co trzeba zrobić. Np. przyciąć epimedia czy pilnować kokoryczek, bo w tym czasie zwykle pojawiają się zżerające je lichy albo kupić rośliny wodne, wysiać roszponkę czy czyścić budki lęgowe.
Wszędzie są spisy stałych zajęć, bo powtarzalność prac w ogrodzie jest normalna, ale przyklejam tam też karteczki-sklerotki - na nich są przypomnienia o jednorazowych sprawach, które trzeba dopilnować w danym miesiącu, np. odmalować impregnatem cegły albo wygiąć nowe wsporniki z pręta.
zestawienie zbiorcze |
karta miesiąca |
To dzięki tym notatkom znam nazwy wszystkich swoich odmian i kiedy jakaś roślina padnie, mogę dokupić identyczną na jej miejsce.
opisy czasem bywają obszerne |
najpierw są informacje ogólne o powojnikach... |
...a potem szczegóły, wyróżniające posiadane odmiany |
Na końcu mam części poświęcone cebulowym, jednorocznym i roślinom wodnym.
Oraz trochę informacji o ptakach, które pojawiają się w ogrodzie, informacje o systemie nawadniającym, no, i (najmniej przyjemne) notatki o wszystkich wydatkach na ogród.
Tych nie przeglądam z przyjemnością, ale świadomość wysokości tych kwot pomogła mi podjąć różne decyzje (np. o zaprzestaniu kupowania kory na rabaty). Znam też sumę, jaką muszę mieć w następnym sezonie, a co mogę odpuścić. Od dawna już odkładam co miesiąc pewną kwotę na wydatki ogrodowe, dobrze jest znaleźć w kopercie w marcu jakieś oszczędności.
plan warzywnika |
Taka księga ogrodowa to nie jest żaden niezbędny pomocnik każdego ogrodnika!
Na pewno większości z Was tego typu notatki nie są potrzebne, by cieszyć się ogrodem i dbać o niego doskonale. A być może nawet dla wielu robienie takich zapisków byłoby koszmarem.
Ale ja po prostu to lubię. Przyjemność przeglądania i robienia takich notatek to dodatkowa korzyść z posiadania takiej "pomocy naukowej".
Ciekawa jestem, czy prowadzicie jakieś notatki o swoich ogrodach?
Oczywiście. Dokładnie tak, choć jeszcze w mniejszej skali - mniejszy ogród, mniejsze doświadczenie. Ale segregatorów już kilka mam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ela
Myślę, że wielkość ogrodu nie ma znaczenia - czujesz potrzebę albo nie, albo się to lubi albo nie. Mówisz - kilka segregatorów... Ciekawe, jaka będzie ich ilość, kiedy doświadczenia Ci przybędzie!
UsuńNie, ale ja nie mam jeszcze takiego pięknego ogrodu :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za pochwałę. Wydaje mi się, że te moje notatki setki razy przeglądane, pomagają mi w udoskonalaniu ogrodu, dzięki nim wiele rzeczy mi nie umyka. I wiesz co..? One mi też dają większą pewność siebie w działaniu.
UsuńKiedy przed pięcioma laty zaczełam zakładać ogród na pustym polu, założyłam sobie zeszyt w którym przewidziałam po ileś stron na różne tematy. Niestety zeszyt nie sprostał oczekiwaniom z prostego względu. Nie przewidziałam dostatecznie dużo miejsca w poszczególnych tematach. Nie myślałam, że zbiorę tyle gatunków roślin itd. Od jakiegoś czasu robię tak jak Ty. Notatki na kartkach są najlepsze. Ważne, że usystematyzowane tematycznie i spięte, aby sie nie pogubiłu. Mają też plusa, bo co już niepotrzebne, bo np zrealizowane moożna wyrzucić.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, tak, w moim przypadku było tak samo. Wyjmowane kartki najlepiej się sprawdzają.
UsuńJestem pod wrażeniem. Co prawda też prowadzę notatki, ale tylko w wersji elektronicznej i w porównaniu z Twoimi bardzo mizerne. Choć ostatnio odczuwam potrzebę spisania moich spostrzeżeń o rozmnażaniu poszczególnych roślin (to mój sposób na ograniczenie wydatków ogrodowych), bo często o powodzeniu decydują niuanse. Chyba mnie zmobilizowałaś :)
OdpowiedzUsuńMoże masz wszystko w głowie i nie potrzebujesz zapisywać każdej rzeczy. A rozmnażanie roślin to słabo wypraktykowane przeze mnie zajęcie. Sieję najłatwiejsze rośliny, np. warzywa, kwiaty jednoroczne i dzielę byliny, reszty muszę się dopiero nauczyć. Z pewnością temat wart jest szczegółowych notatek!
UsuńSzczerze podziwiam za konsekwentność, organizację i oczywiście piękny ogród! Również prowadzę notatki, tylko zawsze zbytnio się rozpisuję i zeszyty się kończą lub je gubię. Możliwe jednak, że nie zmieniam już po prostu w swoim ogrodzie tyle, co Ty - nie mam na to wystarczająco dużo siły i czasu. Raczej staram się udoskonalić to, co już mam.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, chciałabym być na takim etapie. A tymczasem mam jeszcze dwie spore rabaty do wykończenia, na razie są przykryte tekturą. Z kolei wcześniejsze błędy powodują konieczność zmian w wielu miejscach i tak to leci. Czas mam, ale sił brakuje... za późno się zainteresowałam ogrodem.
UsuńNo właśnie, dobrze powiedziane. Ja także za późno zainteresowałem się ogrodem. To, co zawsze mnie w nim razi, to żywopłot z ligustra, który kompletnie mi się nie podoba. Od strony ogrodu nie tnę go, dzięki czemu pokrywa się kwiatami i owocami, ale z drugiej strony zabiera miejsce na byliny. Od ulicy tnę, bo muszę. Część żywopłotów wymieniłem kilka lat temu na tarninę i róże: girlandową i polną, i to było chyba najlepsze, co zrobiłem dla mojego ogrodu. Zaoszczędziłem sobie mnóstwo pracy, a ile dodałem pięknych widoków, barwnych owadów, zapachów, smacznych owoców i ptaków!
UsuńNo, to może i ligustrowy poleci... Czasem powstrzymuję się przed takimi zmianami, bo martwię się, że za długo trzeba będzie czekać na efekty. No, i serce boli, kiedy usuwa się żywe rośliny, nie lubię tego. Teraz podjęłam trudną decyzję o usunięciu brzozy Youngi, którą sama bez sensu posadziłam. Za moje błędy zapłaci żyjąca roślina, wstyd.
UsuńJa mam planer roczny, w którym zapisuję i rysuję co, gdzie, kiedy posadziłam, posadziłam. Zapisuję nazwy roślin bo czasem kupuję bez opisów. Zbieram zdjecia inspiracje i ciekawe rośliny, które chciałabym mieć w ogrodzie. Zakreślam i zapisuję ciekawe artykuły w magazynach ogrodniczych, czasem wycinam zdjęcia, które mnie inspirują.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę genialny pomysł na prowadzenie ogrodu i choć u mnie to raczej w tym roku z doskoku, jednak notatki pomagają uporządkować całość.
Uściski :)
Ja mam folder: Inspiracje w laptopie, jest tam masa zdjęć i ciągle coś nowego znajduję. A magazyny ogrodnicze też zbieram, cała szafka w piwnicy jest nimi wypełniona. Dobrze, że z tylu miejsc można czerpać.
UsuńOj warto,warto założyć i prowadzić taki zeszycik.Człowiekowi się wydaje,że zapamięta odmianę posadzonego drzewka czy innej rośliny a potem jest na siebie wściekły ,bo nie zapisał.Już nie mówiąc o dacie zrobionego oprysku,czy to było dwa tygodnie temu czy trzy?Zadaje sobie pytanie,czas tak szybko leci.Tak więc prowadzę zapiski podobnie do Pani.Ściągnę sobie tylko pomysł na segregator z koszulkami-to mi pasuje a jakoś na to nie wpadłam wcześniej.pozdrawiam i życzę wielu radości
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, daty oprysków też warto zapisywać. Swoje notatki w segregatorze i w laptopie porządkuję zimą, to miłe zajęcie, kiedy nie można działać w ogrodzie.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Pozwolę sobie na jeszcze jeden komentarz,gdyż Pani ogród "podglądam" od czasu zobaczenia go w programie HGTV.Podziwiam zapał i pomysły ogrodowe,widać tam dużo pracy a ogród wygląda naturalnie.Szczególnie lubiłam śledzić Pani bloga wczesną wiosną w dobie koronawirusa,kiedy sama nie mogłam odwiedzać i pracować w swoim ogrodzie.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, tak, kiedy człowiek unieruchomiony, czytanie blogów ogrodniczych sprawia wiele przyjemności, też tak robię.
UsuńBardzo mi miło, że mój ogród się podoba, zawsze mówię, że to moje trzecie dziecko. Pozdrawiam i zapraszam do czytania i rozmów.
O kurde - papier :D Ja już od dawna tylko tabelki w excelu, bo jestem mobilny w swoim życiu, ale pisanie takich tabelek na papierze jest przyjemniejsze :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak karteczki, chociaż, jak widzisz,z laptopa też korzystam. A jak by mi się tak sprzęt zepsuł i wszystko by przepadło?? No i wiesz, ja jestem oldskulowa...
UsuńSuper pomysł z tymi segragatorami. Ja na razie załozyłam zeszyt ale juz wiem, że bedzie za mało "mobilny" i z czasem trudno bedzie utrzymac wpisy w jakims porządku. Wyjmowane kartki to jest to. Dzięki za inspiracje :)
OdpowiedzUsuńO,to,to...trafnie to określiłaś, mobilność i elastyczność, bardzo pomaga, można sobie przekładać do woli, według aktualnych potrzeb.
UsuńTo jest bardzo przydatne. Ja mam zeszyt ogrodniczy ale Ty masz tak pięknie, profesjonalnie :) Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNo, profesjonalnie to chyba nie jest, ale lubię te moje ogrodowe księgi i stale z nich korzystam. Pewnie Twój zeszyt też z czasem spęcznieje.
UsuńCo jakiś czas popełniasz artykuł, który wymusza rachunek sumienia u mnie. Kiedy trawnik z iglakami stracił dla mnie sens i zaczęłam co nieco przemycać w nasadzeniach założyłam zeszyt gruby, wielki, w, którym zapisywałam odmiany krzewów wszelakich, to najpierw. Potem przyszedł czas na byliny i różności,zamiast trzymać się swojego mądrego zeszytu dokładałam kolejne cieńsze i cieniutkie, ten na warzywa, ten na plany, tamten na zakupy lub poprawki, zeszytów przybywało ale porządku wcale, nie odeszłam od stosu kartek, karteczek, karteluszków. Każdej zimy nastawiam się na uporządkowanie tego ale chyba nie mam zacięcia archiwizowania, więc..trzymam to co tworzę na coraz większej kupce, coraz mocniej nieporządnej.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze z ważnych jakoś odnajduję a reszta woła o pomstę do nieba, ech taka moja natura bałaganiarska. To, że Ty postępujesz wg innych zasad przejawia się we wszystkim co robisz, jakoś nie potrafię nawet sobie wyobrazić Ciebie innej. Pozdrawiam i udaję się do kolejnego artykułu. EwaSierika
Lubię ład wokół siebie, ale lubię też te wszystkie zajęcia, związane z karteczkami, więc z przyjemnością zimą porządkuję to, co się nagromadziło w sezonie, przypominając sobie wydarzenia z lata. Ale przecież, tak naprawdę, to wszystko są zajęcia poboczne - najważniejsze, żeby ogród rozwijał się w pożądanym przez nas kierunku. Może więc te wszystkie Twoje rozbałaganione notatki to niepotrzebna proteza..? Skoro ogród taki ładny.
UsuńWitam.Oczywiście,że notateczki muszą być!Ja osobiście mam nieduży zeszyt,bo i ogródki miałam małe i służbowe (obecnie zakwiecam już czwarty w ciągu dziesięciu lat małżeństwa).W zeszycie mam nawet stronę "kwiaty Tamaryszka" 😉pozdrawiam, naLeśniczek
OdpowiedzUsuńTwoje zeszyty małe, ale doświadczenie duże. Czuję się zaszczycona, że mam swoją stronę u Ciebie!
UsuńIzo, chyba nigdy nie byłam pod takim wrażeniem podczas wizyty u Ciebie jak teraz::D. Bardzo ale to bardzo mi zaimponowałaś:D. Ja też mam zeszyt z notatkami, ale mój się nie umywa do Twojego:D
OdpowiedzUsuńTak na marginesie: napisałam Ci wcześniej, że przygotowuję posta o Christopherze Lloydzie. On też był wielkim fanem notatek - bez notatnika w kieszeni spodni nie wychodził do ogrodu. Podobno, jeśli ktoś się go pytał o odmianę jakiejś rośliny, to mu podawał tą informację tylko wtedy, jeśli pytający miał na czym ją zapisać:D
Nie wiem, dlaczego mam wrażenie, że sobie żartujesz z moich notatek... Najgorszy byłby przerost formy nad treścią, czyli: najważniejsze, co w ogrodzie, nie w zeszycie. Christopher Lloyd zdecydowanie miał i jedno i drugie bardzo ok. Fajna anegdota! A na tekst o Lloydzie czekam z niecierpliwością.
UsuńAbsolutnie sobie nie żartuję! Naprawdę podziwiam organizację i dyscyplinę:D
UsuńHej! koleżanko, naprawdę podziwiam profesjonalizm z jakim prowadzisz pieczę - w szerokim tego słowa znaczeniu, nad swoim ogrodem,uświadamiam sobie, jak niestety moja pasja nie przekłada się na przemyślaną strategię...
OdpowiedzUsuńja tylko chodzę po ogrodzie i robię , co mi"w oczy wejdzie", a co do notatek to (nieregularnie)prowadzę pamiętnik-dziennik, na czym zapisuję? na odwrocie rachunków ze sklepu ogrodniczego, moich planów rysunkowych,albo zdjęć ogrodów z kalendarza, więc jak się można domyslic jest to zbieranina różnych kartek. Lubię zimą czytać moje zapiski, szczególnie z początku zakładania ogrodu, czyli sprzed 8 lat i patrzeć na aktualne zdjęcia, to mnie nieco pokrzepia... Tak więc mój ogród to bałagan , tak jak mój dziennik, ale go lubię!
Och, wiesz, każdy ma swoje metody. Ważne, żeby radość z ogrodu i pracy w nim była. Ja też lubię wracać do starych zdjęć i notatek, to naprawdę podbudowuje, człowiek widzi, jaką drogę przeszedł z ogrodem.
UsuńTamaryszku, kiedyś w będąc w jakimś angielskim ogrodzie (otwartym po umówieniu się) musiałam udać się "na stronę". Droga do WC prowadziła przez roboczy hol zastawiony regałami. Na nich stały segregatory opisane "peonies", "irises", "borders" etc. I fotel, i lampa. Nie śmiałam zaglądać do wnętrza ale wyobraziłam sobie, jak właścicielka tego ogrodu przez lata tworzyła tę ogrodową biblioteczkę manuskryptów.
OdpowiedzUsuńTak więc ogrodnicy pasjonaci tak mają.
I ja mam segregatory z metkami roślin podzielonych na drzewa, krzewy, byliny, pnącza, róże. Oddzielne i bardzo szczegółowe zapiski odnoszą się do piwonii i dalii oraz jabłonek rajskich i lilaków. Jest dział plany - warzywnik i rysunki rabat (przecież ciągle je zmieniam). Tylko nie wszystkie karteluszki z rysunkami rabat lądują w segregatorze. Nie gromadzę także list to do. Wydatki na ogród ewidencjonuję do marca :). Po każdym sezonie zapisuję punkty "do zmiany/do poprawki". Fajny Twój wpis blogowy, serdecznie pozdrawiam, Pszczelarnia.
Opisany przez Ciebie hol angielskiej ogrodniczki z notatkami to taki smaczek...
UsuńChętnie bym zerknęła do niektórych Twoich zapisków... Np. piwoniowych czy o rajskich jabłonkach. Ciągle są moim marzeniem i ciągle nie znalazłam dla nich miejsca w ogrodzie.
Dziękuję, Pszczelarnio!
A to postaram się pokazać moje staroświeckie notatki. Teraz taki czas, że sięgam do nich i weryfikuję/uzupełniam.
OdpowiedzUsuńTak, jesień i zima pozwala na szperanie w papierach i analizę notatek, klarowanie się pomysłów.
Usuń