South Cottage - w tym domu mieszkali twórcy słynnego ogrodu |
w Sissinghurst można na każdym kroku się uczyć, jak subtelnie łączyć kolory |
Przy okazji zeszłorocznej wizyty na Chelsea Flower Show, dzięki uprzejmości moich gospodarzy (za co jestem im bardzo wdzięczna), udało mi się odwiedzić najsłynniejszy na świecie Biały Ogród, o czym marzyłam od dawna.
Dziś pierwsza część relacji, zapraszam!
najsłynniejsza część ogrodów Sissinghurst - Biały Ogród |
miłośnicy kompozycji w innych kolorach też znajdą coś dla siebie |
Ogrody w Sissinghurst są dziełem Vity Sackville-West i Harolda Nicolsona i powstały w 1 połowie XX w. Zajmują obszar ok. 3 ha i obecnie zarządza nimi National Trust.
Harold był dyplomatą i dziennikarzem. Vita, jedna z najsłynniejszych ogrodniczek, była poetką i pisarką, przez wiele lat pisywała artykuły dla Observera.
Ta dość ekscentryczna para w dziedzinie ogrodnictwa była amatorami, ogrodnictwa uczyli się metodą prób i błędów, jak większość z nas. Oby efekty naszych działań były choć w części tak wspaniałe, jak te, uzyskane przez nich...
W 1930 r. małżonkowie zakupili Sissinghurst Castle, zrujnowaną posiadłość i kawał ziemi uprawnej, gdzie przez kolejne lata realizowali marzenia i tworzyli ogród.
Z istniejącego tu niegdyś XII-wiecznego, kamiennego dworu pozostała (do dziś) część fosy. Większość zabudowań, ceglanych pochodzi z czasów późniejszych, elżbietańskich, wśród nich wysoka wieża, wizytówka ogrodu Sissinghurst.
wieża, w której Vita miała swoja pracownię |
fosa już nie pełni funkcji obronnych, jest piękną ozdobą ogrodu |
Vita i Harold po przeprowadzce nie mieli rezydencji - zamieszkali w skromnym domu, South Cottage, zaś synowie mieli pokoje w sąsiednim budynku, a bardziej oficjalne pomieszczenia zorganizowano w dawnych stajniach. Vita borykała się z ograniczonymi funduszami, nie mogła pozwolić sobie na spełnianie wszystkich swoich fantazji ogrodniczych.
Przy budynkach mieszkalnych funkcjonowało gospodarstwo rolne i tak było jeszcze w latach 50-tych XX w.. Dziś budynki gospodarcze zmieniły zastosowanie, np. w dawnym chlewie jest sklep z pamiątkami, a w spichlerzu - restauracja.
niedawno pisałam o kwestii trawnika - tu typowy angielski trawnik, chodzą po nim setki turystów dziennie |
przykład bardzo swobodnej aranżacji, wszystkie elementy pasują do siebie |
Ogród w Sissinghurst został udostępniony dla zwiedzających już pod koniec lat 30. Opłata za wstęp wynosiła 1 szylinga, a Vita nazywała odwiedzających - szylingi.
Po jej śmierci (1962), Harold przekazał posiadłość pod opiekę National Trust.
mury lub żywopłoty dzielą ogród na części, a widok przez bramy zachęca do dalszego spaceru |
W sposób typowy dla stylu Arts & Crafts, podzielono ogród na części, połączone perspektywami, utworzonymi przez szczeliny w ścianach i żywopłotach.
Dlatego wydaje się znacznie większy niż jest w rzeczywistości.
Wędrując po takim ogrodzie, co krok napotykamy nowe wnętrze o odmiennym charakterze. Mamy na przemian szerokie widoki i intymność pokojów ogrodowych, każdy o odmiennym charakterze i nastroju.
Podobnie jak w duecie Jekyll - Lutyens, w Sissinghurst Harold tworzył architektoniczne ramy, klasyczne, formalne struktury (ścieżki, żywopłoty, mury), a Vita wypełniała ogród romantycznymi kompozycjami w subtelnych kolorach, w nieformalnych układach. Rośliny obficie wylewały się na proste ścieżki.
Tworząc ogród, Vita kierowała się twardymi zasadami:
- jeśli coś jest nieładne, zmień to
- unikaj zbytniego porządku w ogrodzie, niech rośliny się wysiewają swobodnie i tam zostają, niech dzikie kwiaty mieszają się z roślinami uprawnymi
- miej plan architektoniczny, schemat kolorystyczny i plan sezonowy
- sadź rośliny w dużych grupach
Nie znajdziemy więc w Sissinghurst (poza soliterowymi okazami) pojedynczych egzemplarzy roślin. Nawet takie rarytasy jak trójlisty, botaniczne lilie czy storczyki rosną w grupach.
widok ogrodu z góry ukazuje geometryczny podział przestrzeni, na dole obfitość swobodnie posadzonych roślin to zaciera |
mimo, że ścieżka jest prosta, wylewające się na nią byliny zacierają jej kształty, a mury porośnięte pnączami - łagodnieją |
zgodnie z założeniami Vity, rośliny wysiewają się swobodnie |
Pewnie wielu czytelników ogląda Gardeners' World. W ostatnich odcinkach pokazywano serię spotkań z głównym ogrodnikiem Sissinghurst, który opowiadał o dokonywanych tu zmianach. Ich celem było przywrócenie ducha Vity, specyficznego nastroju, który wykreowała w ogrodzie.
W minionych latach bowiem zatracono go, ogród stał się zbyt wystudiowany i chłodny, a nie takim stworzyła go Vita. Więc ostatnio znów pojawiło się więcej ukochanych przez Vitę róż, usunięto nowoczesne trawy, przywrócono ceglane ścieżki.
Ogród nie wygląda, oczywiście, jak w czasach swego powstania - tysiące zwiedzających wymusiły np. wprowadzenie kamiennych ścieżek w miejscach, gdzie Vita zakładała trawiaste. Albo kamienne płyty były niegdyś poprzerastane macierzanką, z czego trzeba było zrezygnować.
niby nieporządnie, ale ile w tym uroku... podoba mi się |
Charakterystycznym dla Sissinghurst elementem jest słynna wieża, widoczna z każdego zakątka ogrodów. Urzekła Vitę podczas pierwszego zwiedzania posiadłości, a potem nowa właścicielka urządziła w niej swoją pracownię, w której pracowała aż do śmierci i w której powstało kilkadziesiąt jej książek.
Kto trafi do Sissinghurst, obowiązkowo musi wspiąć się spiralnymi, drewnianymi schodami na szczyt, skąd można podziwiać widoki okolicy i, oczywiście, cały ogród.
lubię pnącza na murach |
do ogrodów w chodzimy przez frontowy dziedziniec, w głębi widać budynki gospodarcze - charakterystyczne kominy suszarni chmielu |
dom Vity i Harolda, widać, jaką rolę pełnią żywopłoty w ogrodzie |
widok na sad, zakończony fosą, w tym miejscu kiedyś stał średniowieczny dwór |
Do ogrodu wchodzimy przez budynek przez budynek bramny z końca XV wieku, w którym niegdyś znajdowały się stajnie i kwatery dla służby. Był to jeden z pierwszych ceglanych budynków w Kent.
Wchodzimy na dziedziniec frontowy, gdzie znajduje się Purple Border, ale i ulubione przez Vitę róże i powojniki, bo jak często w Anglii, wiele różnych pnączy wspina się na ściany budynków.
Purple Border - Fioletowa Rabata, to wizytówka dziedzińca. Roślinom fioletowym towarzyszą tu różowe i liliowe. Podobno ta rabata była odpowiedzią Vity na opinię Gertrude Jekyll, że purpura jest trudnym kolorem w ogrodach i powinna być używana oszczędnie. Vita połączyła liczne odcienie magenty, lawendy i fioletu, tworząc bogatą kompozycję.
Ta rabata podobno wygląda najlepiej w pochmurny dzień. Ja zwiedzałam Sissinghurst w deszczowy dzień, ale ta rabata mnie nie zachwyciła, zapewne przez moje upodobania kolorystyczne.
Purple Border w końcu maja - jak Wam się podoba? |
na końcu Purple Border mocniejszy akcent - perukowiec i rdest Superbum (posadziłam go u siebie!) |
a tu kompozycja fioletowa w innej wersji, śliczna, prawda? |
Jednak najbardziej znaną monochromatyczną kompozycją Vity jest Biały Ogród w Sissinghurst.
To słynny White Garden, będący inspiracją dla tysięcy ogrodników z całego świata. Dla mnie również! Znałam ten ogród tylko z opisów i zdjęć, ale to wystarczyło, żeby podjąć próbę przeniesienia idei takiego ogrodu do siebie.
widok na Biały Ogród z wieży Vity, to srebrzyste drzewo to grusza wierzbolistna |
Nie jest to pierwszy w Anglii biały ogród, ale z pewnością najbardziej popularny. Vita myślała o jego koncepcji kilka lat.
W White Garden rosną rośliny o szarych liściach i białych kwiatach. Takie jak srebrzysty starzec czy santolina, a z większych - rokitniki i szara grusza wierzbolistna.
Na biało kwitną lilie królewskie, ostróżki, pustynniki, irysy, w zacienionym miejscu naparstnice, gipsówka, hortensja grandiflora. Są piwonie, budleja, dzwonki... Później pojawiają się białe japońskie zawilce i dalie pomponowe, ukochane przez Vitę i Harolda. Rosną jaśminowce, jaśminy. Wszystkie cudowne.
nad obwódkami z bukszpanów unoszą się chmury białych kwiatów, dobrych tłem dla nich jest cisowy żywopłot |
chabry i maki - w jednym kolorze i zupełnie innych kształtach |
wiosenne oblicze Białego Ogrodu, na pierwszym planie upleciona z patyków podpora do pnączy |
Znajdująca się w centrum białego ogrodu metalowa altana, porośnięta jest białą różą pnącą (Rosa mulliganii). Wszystkim kojarzy się z ogrodem Vity, jednak jest późniejsza niż wyczarowany przez nią biały zakątek, zainstalowano ją już po jej śmierci. Za jej czasów rosło tu drzewo migdałowe.
Podobno White Garden jest najbardziej efektowny na początku lipca, w czasie mojej obecności, niestety, słynna róża na altanie jeszcze nie kwitła, ale i tak było cudownie.
delikatna altana, porośnięta pnącą różą |
przez ażurowy dach altany widać niebo |
W jednym narożniku White Garden wznosi się duża, drewniana altana, wspartą na złamanych kolumnach (zwaną "Erechtheum"). Tam umieszczono duży stół, bo Biały Ogród był używany jako jadalnia na świeżym powietrzu. Białe ogrody mają szczególnie dużo uroku wieczorem, kiedy jasne kwiaty rozświetlają otoczenie, musiało być przyjemnie jadać posiłki w takim miejscu .
kącik jadalny w Białym Ogrodzie |
szare, drewniane meble, a w tle mury porośnięte roślinami |
W White Garden jest niewiele ozdób, tylko posąg pod srebrną gruszą wierzbolistną i duża waza chińska, zakupiona przez Harolda w Egipcie.
w cieniu gruszy też kwitną białe kwiaty |
waza została ustawiona na przecięciu ścieżek, pod altaną |
Kocham białe kwiaty, ciągle dosadzam je w ogrodzie, więc wizyta w White Garden w Sissinghurst sprawiła mi wielką przyjemność.
Ale biały zakątek, mimo, że najsłynniejszy, to nie jedyna atrakcja w Sissinghurst, zapraszam więc do przeczytania drugiej części wrażeń za parę dni!
Piękna relacja!
OdpowiedzUsuńVita w swoich nasadzeniach inspirowała się chaotycznymi ogródkami wiejskimi, co na zdjęciach jest widoczne. Mimo że byliny faktycznie sadzone są grupami, to zupełnie tego nie widać, bo nie tworzą jednolitych plam. Przyznam się, że pod tym względem wolę bardziej współczesne trendy:D.
Natomiast nieustannie zachwyca mnie podejście Anglików do pielęgnacji ogrodów: skrupulatne przygotowanie ziemi pod rośliny i zupełnie bezstresowe podejście do roślin przerastających cegły, wchodzących na mury itd. Zupełnie odwrotnie jak w Polsce:D.
Dobrze, że to Ty przywołałaś słowo: chaotyczny. Niektóre rabaty robiły na mnie takie wrażenie. Tzn. wiem, że to zamierzony efekt, tylko to trochę nie dla mnie. I ja wolę nieco większy ład w kompozycjach, a może należałoby powiedzieć: bardziej klarowny układ.
UsuńNiemniej ogród piękny. Myślę, że w ogrodach angielskich najbardziej porusza mnie ta bujność i swoboda, które budują nastrój tajemniczości, romantyzmu i intymności. U nich właśnie odkryłam i pokochałam to wpuszczanie roślin na mury, murki, ścieżki... Wyobrażasz sobie, że teraz odnawiając elewację, nie pozwoliłam zerwać ze ścian pnączy i pod nimi zostały nie odnowione kawałki ścian? Każdy normalny człowiek powie: wariatka. Obym nie pluła sobie kiedyś w brodę. Ciekawe, czy kiedyś to "bezstresowe podejście do roślin", jak napisałaś, przyjmie się u nas choć trochę? Oni w ogóle lubią "stare" - mury, krany, domy, drogi... Zawsze mnie zadziwia, że nie poszerzają dróg we wsiach i do wsi. Dzięki temu mają cicho.
Tamaryszku, cenią sobie święte prawo własności. Nie mają ustawy wywłaszczeniowej, która z mocy prawa nakazuje stracić własność. Cel publiczny jest u nich rozsądnie definiowany. Dlatego drogi są wąskie (te 2 i 3-rzędne). Pszcz.
UsuńPS Widziałam ten ogród ponownie po latach w sierpniu i mnie zachwycił.
W tym przypadku podpisuję się pod świętym prawem własności, bo interes społeczny na tym zyskuje. "Cel publiczny jest u nich rozsądnie definiowany", ładnie powiedziane, szkoda, że u nas tak często bywa inaczej. A wiesz, że tym razem nasza ustawa wywłaszczeniowa zagraża mojemu ogrodowi? Nie śpię po nocach z nerwów.
UsuńA do S. bardzo bym chciała pojechać jeszcze raz!
No właśnie, ja oglądam wspomniany program ogrodniczy i oglądałam odcinek z tym ogrodem i nad jednym zdjęciem z bloga zadumałam się, bo przecież ten kadr znam? :D Już myślałam, że mam jakieś zwidy albo coś się dzieje z moją głową :D
OdpowiedzUsuńChodzące szylingi... no tak...
Po pewnym programie ogrodniczym ,,Najpiękniejsze ogrody świata"? Jakoś tak, oglądałam, stary ogród założony z wykorzystaniem ruin i od tego momentu ruiny jako ogrodowa architektura mnie zachwyca i ciągle o niej myślę. Mąż stawia opór samej idei ale zmięknie... z czasem...;)
Pewnie wspominając ogród z ruinami z filmu, masz na myśli ogrody Nimfy we Włoszech. Niezwykłe miejsce, bardzo bym chciała tam pojechać. Tam są prawdziwe ruiny średniowiecznego miasta z cudownie wprowadzoną roślinnością.
UsuńU mnie, co zawsze podkreślam, nie ma ruin. Obawiałam się takiej stylizacji, że będzie u mnie zbyt pretensjonalna. Mam po prostu architekturę ogrodową (murki, ścianki) z cegły nieotynkowanej, nie pozorowałam żadnych rozwalonych fragmentów, wszystko jest wykończone. Może taka wersja przekona męża?
Zazdroszczę Ci podejścia, nie pozwoliłaś odnowić ściany, aby nie rujnować, a ja nie mogę przekonać męża do nie cięcia, bo montany nie trzeba ciąć. A swoją drogą ciekawa relacja, no i sama podróż, bo pobyt w takich ogrodach ogrodników zawsze uszczęśliwia.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że mój pomysł z niezrywaniem pnączy nie jest zbyt rozsądny. Obym tego nie żałowała...
UsuńZ pnączami na ścianach czy dachu trzeba uważać, nie ma dwóch zdań. U mnie bluszcz, wspiąwszy się na dach, podnosił dachówki, na co nie wolno pozwolić. Muszę go co rok tam wycinać, żeby do tego nie dopuszczać. Czasem pnącze może zerwać uszkodzony tynk, jeśli nie jest w dobrym stanie. Więc trzeba przyjrzeć się problemowi, nie wiem, na ile niebezpieczny jest Twój powojnik.
Masz rację, że zwiedzanie ogrodów to wspaniała sprawa, w ostatnią sobotę miałam przyjemność odwiedzić nieduży ogród pod Warszawą, to było bardzo przyjemne popołudnie, kolejne inspiracje.
Kocham takie miejsca, no istna bajka. Gdybym mieszkała blisko, to chyba bym tam co drugi dzień łaziła. hehe Jak tam pięknie, poczułam się zrelaksowana, a przecież patrzę na zdjęcia. Zresztą zdjęcia mają wielką moc. Bardzo fajna fotorelacja, poczułam się, jakbym tam z Tobą spacerowała. Przemiło spędzony czas. :) Pozdrawiam super serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę! Też bym zaglądała bez przerwy do takiego ogrodu, mieszkając w pobliżu, przecież ogród co chwilę wygląda inaczej. Pozdrawiam Cię i zapraszam ponownie!
UsuńBardzo, bardzo podoba mi się ogród Vity! A fioletowa rabata szczególnie - lubię ten kolor. Nieodmiennie podziwiam Anglików za miłość do staroci i to charakterystyczne podejście do nich - luźne, ale z szacunkiem. W Polsce jest totalnie odwrotnie - ładne to, co nowe. A jak stare, to musi być odnowione. Strasznie to wioskowe jest.
OdpowiedzUsuńAneta
Ja też mam podobne wrażenie, niby wiele osób lubi tzw. starocie, ale mamy nieprzeparty pęd do nowości i unowocześniania. Dla wygody? Z kompleksów? Czasem szkoda tych wymienianych-udoskonalanych rzeczy, budowli, urządzeń... Coś się zyskuje, ale i traci.
UsuńKażdy spacer po angielskich ogrodach to dla mnie zachwyt bez końca !!! Podziwiam wszystko po kolei: murki oporowe, mury domu porośnięte bluszczem, niesamowitą harmonię panującą w ogrodzie, altanki, mnogość roślin, dosłownie - wszystko !
OdpowiedzUsuńTaki ogród to raj dla ludzi kochających ogrody i raj dla owadów !!! Pozdrawiam :)
I dla mnie to mistrzostwo świata, ale i lubię te klimaty.
UsuńI trzeba przyznać, że w tamtejszych ogrodach dba się o stworzenie przyjaznego środowiska dla stworzeń wszelakich.
A zwiedzanie ogrodów to jedna z największych przyjemności dla ogrodnika. Pozdrawiam, Ula!
Rozsmakowałam się, czekam na drugą część :) Bardzo mi się podobają te poszarzałe meble - jak osiągnąć taki efekt?
OdpowiedzUsuńDruga część już jest do Twojej dyspozycji! A meble poszarzałe są śliczne. To może być drewno tekowe, które tak ładnie się starzeje. Ale i tańsze drewno daje takie efekt, np. modrzew.
UsuńTaka ławka tekowa to moje marzenie. A do tego w takiej szarości pięknie wygląda. Niebieskiego koloru nie lubię i rabaty z tym kolorem do mnie nie przemawiają - pech moje ostróżki kupione jako białe są błękitne. Na szczęście pełne i blado błękitne więc póki co są.
OdpowiedzUsuńDziękuje za ten spacer:)
Można kupić tekowe ławki w Polsce, także przez internet, ale są drogie. Może spróbuj osiągnąć ten efekt w innym drewnie.
UsuńOstróżki to moje marzenie, chyba przyjęłabym je w każdym kolorze. Ale u mnie przeżywają zaledwie przez sezon, mają za duże wymagania, niestety. Więc tamaryszkowy ogród zostanie bez ostróżek. Ciesz się, że u Ciebie rosną, Alu.
Bez ostróżek ogród tez może być piękny, nie żałuj więc, że ich nie utrzymasz w ogrodzie. Ogrody angielskie, wychwalane pod niebiosa, pewnie słusznie bo maja w sobie to coś co każe ogladać znów i znów, szczęsciarze na zywo a reszta dzieki relacjom. Także i ten, choć nie jest moim ulubionym. Na pewno luz w tworzeniu pomaga, stąd swoboda nasadzeń, czasem pozorna zauważ, bo i oni nie są wolni od kancików, strzyżenia itp. ale ogólnie radzą sobie z tym doskonale a my mamy na czym wzorować się, broń panie kopiować. EwaSierika
OdpowiedzUsuńSwoboda nasadzeń pozornie swobodna, masz rację, to taki styl sadzenia, wcale niełatwa rzecz. Ale też zdecydowanie pozwalanie niektórym roślinom na spontaniczne rozsiewanie się czy wdzieranie się na ścieżki, schody, mury, ale to też nie jest pozbawione kontroli. Dla mnie to wzór do naśladowania i mistrzostwo świata, efekty idealne.
UsuńOsławione kanciki, owszem, są, ale nie wszędzie. Strzyżenie - zwykle perfekcyjne, ale dzięki temu ta "dzikość" obok tak świetnie (według mnie) wygląda. I masz rację, że kopiować nie ma sensu i w ogóle się nie da. Ale lekcja ogrodnictwa i kształtowania upodobań bezcenna.
Moje odkrycie to obornik granulowany bydlęcy, który sypie pod wszystko co sadze i przesadzam. Dostały także ostróżki i chyba im się spodobało:) Staram się je też regularnie nawozić.Jak porównałam moje .....i te w szkółce, dokarmiane regularnie florovit-em, to prawie padłam z wrażenia.Czekam aż im zakwitną aby wybrać "moje" kolory.Bo z moim szczęściem same niebieskie mi się trafią a już nie daj Boże chabrowe.
OdpowiedzUsuńCo do róż. W tym roku poprzesadzałam, dostały obornik. Mogłam jeszcze przekopać ziemię z piaskiem aby rozluźnić no ale pomyślałam za późno o tym. Jeszcze się nie poddaje..... nadal mam nadzieję......
Ławki oglądałam, ceny mnie powaliły. Musi ten zakup poczekać ale będzie to tylko kwestia czasu:)
Ja też stosuję taki obornik, łatwy, zdrowy dla ogrodu i dobry. Jedyne, czego mu brakuje, to żywe organizmy, ale uzupełnieniem jest kompost. Trzymam kciuki za Twoje ostróżki i róże!
Usuń