piątek, 7 lipca 2017

PROBLEM Z RÓŻANECZNIKAMI

Nie przepadam za różanecznikami. Uroda ich kwiatów jest dla mnie zbyt agresywna. Ale mam je w ogrodzie, trochę przez przypadek, trochę z wyboru. Ostatnio jednak zaczynam się zastanawiać, czy to aby nie błąd...

śliczna azalia japońska



Pierwszą połowę sezonu mamy za sobą, więc w ramach podsumowania tego okresu mogę pożalić się na moje rododendrony - nie wiem, jak u Was, ale moje praktycznie w tym roku nie kwitły.
Azalie wielkokwiatowe zresztą też. Jedynie małe i najbardziej wrażliwe azalie japońskie dopisały (na zimę okrywam je włókniną).

Tegoroczne kłopoty spowodowały, że zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle powinnam uprawiać różaneczniki u siebie. Mam na myśli różaneczniki wielkokwiatowe.

różanecznik   Cunningham's White
tak nędznie kwitł tej wiosny Cunnigham's White




Pierwsze rododendrony pojawiły się u mnie w Czasach Ignorancji. W zasadzie przez przypadek, przyniesione przez kogoś... w kolorach bez sensu...
Kiedy zaczęłam urządzać ogród sama, stwierdziłam, że ponieważ leży wśród sosen, gdzie jest kwaśna gleba, więc te krzewy będą pasowały do takiego leśnego klimatu ogrodu i będzie im tu dobrze. Więc kilka dosadziłam w najlepszej wierze.

Obecnie samych różaneczników wielkokwiatowych mam 14 sztuk.
Znając warunki w ogrodzie, dobierałam silne, odporne i mniej wymagające co do wilgotności odmiany. Szukałam np. jakuszmiańskich.
Musiały być też odporne na mrozy, bo nie wszystkie takie są, wybierałam więc takie ze strefy 6A lub 5.

różanecznik Album Novum
nieliczne kwiaty Album Novum




Mój ulubieniec to jakuszmiański Percy Wiseman, mam 3 sztuki. To taki cukiereczek o kwiatach w pastelowych kolorach. Są bardzo zmienne - pąki są w mocnym różu, rozwijające się płatki są różowe, przechodząc stopniowo w róż pudrowy, a potem bieleją. Percy Wiseman zapewnia tyle wrażeń, co kilka krzewów.
Co ciekawe, wszystkie te kolory pojawiają się często jednocześnie. Ta pastelowa porcelanka otrzymała odznaczenie AGM, co jest gwarancją jakości.
Akurat ten różanecznik lubi miejsce zaciszne (strefa 6B), ale nie mogłam sie oprzeć jego urodzie. Na zimę go nie okrywam.

różanecznik  Percy Wiseman
kwiatostan Percy Wiseman


różanecznik  Percy Wiseman
czy kwitnacy Percy Wiseman nie jest cudny..?




Popularnego Cunningham's White mam 4 sztuki. Rosną w Białym Ogrodzie i na Leśnej Rabacie.
To zdrowy, silny różanecznik, stosunkowo odporny na suszę, niewymagający, no, i ma białe kwiaty, co, jak wiadomo, jest moją słabością.
Co prawda, kwiaty według mnie, mają niezbyt ładny kształt, są takie trochę falbankowe. Jego pąki są jasnoróżowe, a dodatkową zaletą jest fakt, że czasem powtarza kwitnienie w lipcu.

różanecznik  Cunningham's White
kwiaty Cunningham's White


różanecznik Cunningham's White
ładnie kwitnący Cunningham's White w poprzednich sezonach




Mam jeszcze takie alabastrowe cudo NN z dawnych czasów (może to Babette?). Wymaga zdecydowanie cienia, nie odchyla się do słońca spod żywopłotu.
Jednak nie jest mu u mnie zbyt dobrze. Odkąd pamiętam, ma mało kwiatów, ale za to są wyjątkowej urody.
Ma też fajne, drobne, ciemne liście, lubię takie.

rózanecznik
cudowne, kremowe kwiaty z delikatną plamką


różanecznik
co rok wyczekuję, że kwiatów będzie więcej, a to kwitnienie było najobfitsze...




Za to różanecznik Album Novum ma duże liście, nie przepadam za takimi.
To podobno silny krzew, ale u mnie od początku choruje i przez 3 lata nie kwitł. Jego kwiaty są ładne i delikatne, jakby porcelanowe. Póki co, wygląda dość marnie.

różanecznik Album Novum
różowe pąki Album Novum


różanecznik Album Novum
doczekałam się wreszcie (rok temu) pierwszych kwiatów Album Novum




Trzy sztuki jakuszmiańskiego Edelweiss udało mi się kupić cudem. Ma piękne,  pudrowobiałe kwiaty, pąki zaś są różowe.
To bardzo gęsty, zwarty krzew, a jego młode przyrosty są pokryte beżowym kutnerem, śmiesznie to wygląda.

Różaneczniki można kupić w wielu miejscach, np. w Akademii Roślin.
A Edelweiss, ten silny i odporny krzew, jest u nas w zasadzie niedostępny, dlaczego??
U mnie w tej chwili Edelweissy wyglądają najlepiej ze wszystkich.

różanecznik Edelweiss
młode, kutnerowe przyrosty różanecznika Edelweiss




Mam też jedną Nową Zemblę. Jej kwiaty mają niemożliwy do sfotografowania kolor i są zdecydowanie mało subtelne.
To chyba mój najstarszy różanecznik, jest największy i do tej pory nie sprawiał żadnych problemów. Może, osłabionego suszą, dopadła go jakaś zaraza..?
Kwitnie najpóźniej, jako ostatni, w kolorze amarantowczerwonym (?).
W życiu bym takiego nie kupiła, ale to prezent z dawnych czasów.

różanecznik Nowa Zembla
kwitnąca Nowa Zembla to widok spektakularny, ale nie należy do moich ulubionych




Już z własnej woli kupiłam rododendron Calsap (teraz bym tego nie zrobiła). Ma nieco egzotyczny wygląd, przez tą ciemną, kontrastową plamkę na płatkach.
Co gorsza, jego kwiaty nie są białe, ale przybierają jakiś sinawy kolor.

różanecznik Calsap
tu nie widać tego sinawego odcienia kwiatów, za to widać chore liście




Rododendrony mają specyficzne wymagania. Najważniejsze to kwaśne ph gleby i jej odpowiednia wilgotność.

Na podlewanie trzeba uważać szczególnie teraz, latem, bo zawiązują pąki kwiatowe na przyszły rok i są szczególnie wrażliwe na odpowiednią ilość wody w podłożu.

Tym bardziej, że korzenią się płytko i szeroko, co dodatkowo naraża je na suszę.
Dlatego też nie jest dobrze sadzić je przy płytko korzeniących się drzewach (jak brzoza), bo konkurencja wodna jest duża. Lepiej już przy sosnach czy dębach.

Podobno powinno się obsypać z bryły korzeniowej torf, w którym są sadzone (ja tego nie robiłam) i dać im dobrą, próchniczą, kwaśną ziemię.

Różaneczniki mają generalnie małe wymagania pokarmowe. Ja daję im siarczan amonu wiosną  i posypuję igliwiem  jako ściółką (ewentualnie kwaśnym torfem). Powinny być ściółkowane, bo to chroni glebę przed utratą wilgoci, co dla nich jest szczególnie ważne.

Podobno nie lubią kompostu, a można im dawać dobry koński obornik jesienią.
Dlaczego? Czy chodzi o ph kompostu, że za mało kwaśne?
Bo gdy ph jest niewłaściwe - rośliny nie pobierają azotu. Wtedy są głodne - liście żółkną i mają brązowe plamy.

różanecznik Percy Wiseman
wielokolorowe kwiaty różanecznika Percy Wiseman




Cięcie rododendronów nie jest konieczne, ale można to robić (na przełomie zimy i wiosny) - dla pokroju czy odmłodzenia, gdy krzewy ogałacają się od dołu. Odbijają od starego drewna, z uśpionych pąków.
Czasem warto rozłożyć takie radykalne cięcie - robić to stopniowo, przez 3 lata. Oczywiście, w przypadku cięcia tracimy kwitnienie.
Po takiej operacji warto wspomóc roślinę, nawożąc ją specjalnie, np. dolistnie i podlewając starannie.

Kiedyś ucieszyłam się, dowiedziawszy się, że liście różaneczników żyją ok. 3 lat, potem zwijają się i opadają i jest to normalne zjawisko i wymiana liści. A ja się martwiłam, że opadają...

na Rabacie Leśnej

Co jeszcze robię przy moich różanecznikach? Usuwam przekwitłe kwiatostany (wyłamuję), uważając, żeby nie uszkodzić pojawiających się tuż przy nich młodziutkich przyrostów.

Ciekawa jestem, czy też to robicie? Wiem, że niektórzy nie. Czy rzeczywiście to wpływa na ich przyszłe kwitnienie? Jaka jest Wasza opinia w tej kwestii?

Rododendrony lubią osłonięte stanowiska, w cieniu i półcieniu, co ważne dla ogrodnika, bo mam wrażenie, że zawsze brakuje nam atrakcyjnych roślin na takie warunki.
Niektóre odmiany zniosą dobrze słońce, ale pewnie tam jeszcze ważniejsza jest ziemia, dobra i wilgotna.

Cunningham's White z azalią japońska na Rabacie Leśnej

Ozdobą rododendronów są spektakularnej urody kwiaty, duże i efektowne, uwielbiane przez wielu ogrodników (przeze mnie nie za bardzo).

Zaletą są także ich zimozielone liście. Skórzaste, lśniące, stanowią dobre tło w sezonie dla innych roślin. No, a zimą też są ozdobą ogrodu.

Ponieważ różaneczniki zachowują liście zimą, odparowują też wtedy wodę, więc są narażone na suszę fizjologiczną, bo z zamarzniętej ziemi nie mogą jej pobierać i grozi im po prostu uschnięcie. Szczególnie, gdy narażone są na wysuszające wiatry.

Dlatego warto jesienią dobrze je nawodnić, a także w cieplejsze dni zimą podlewać. Ja czasem przyrzucam je na przedwiośniu cieniówką, gdy jest słońce i mróz i wiatr, szczególnie, gdy nie ma śniegu.

Na zimę zawsze chronię bryłę korzeniową swoich różaneczników grubą ściółką - zwykle igliwiem, czasem warstwą torfu.

wiosna w ogrodzie
na Długiej Rabacie zbiera się do kwitnienia Nowa Zembla, w towarzystwie azalii




Tak dla porządku napisałam o mojej pielęgnacji różaneczników, powymądrzałam się, a tu przecież ich stan jest nienajlepszy. Bo to wszystko, jak widać, nie uchroniło mnie od kłopotów, chyba nie spełniłam podstawowego warunku - odpowiedniej wilgotności...

Starałam się rozważnie wybierać odmiany sadzonych różaneczników.
Ale - nigdy nie sprawdzałam kwasowości gleby - może nie jest kwaśna?
Ale - czy do lasu, gdzie rosną głównie sosny (z dodatkiem dębów i brzóz) rododendrony rzeczywiście pasują?
Ale - i to chyba przede wszystkim - u mnie jest sucho. I tu bez znaku zapytania - bo one tego nie lubią na pewno! Lubią wilgotną glebę i powietrze.

Problem dojrzał, bo ostatnie lata były przecież okropnie suche, więc obecna sytuacja jest zapewne skutkiem minionych sezonów. A nawet jeszcze nie wszędzie miały linię kroplującą.
To pewnie przyczyna, że zostały zaatakowane przez choroby i szkodniki, bo to zawsze spotyka osłabione rośliny.
I pewnie dlatego tego były kłopoty z tegorocznym kwitnieniem.

różanecznik Percy Wiseman
młody Percy Wiseman

Chociaż tak naprawdę nie to mnie martwi najbardziej, raczej wygląd ich liści i ogołoconych pędów.

W tym sezonie jest więcej deszczu, bardziej dbam o ich wilgotność.
Ale czy odżyją..? Czy powinnam je przyciąć i poczekać? Czy może usunąć je z ogrodu? W dodatku planowałam kupić jeszcze 2 sztuki.
Nie wiem, co mam zrobić... Co radzicie?

moje różaneczniki wyglądają fatalnie!


młode liście są zdrowe, ale reszta...


bida z nędzą






55 komentarzy:

  1. Mam ich kilka, także z dawnych czasów, kiedys mnie zachwycały, pewnie dlatego, że sama nie wiedziałam czego oczekuję po ogrodzie, wyboru nie było ale w sprzedazy były odporne na wszystko, wiele lat cieszyły niewiele wymagając. Teraz wygladają tak jak u Ciebie, a mnie to nie rusza. Susze, które nas pokochały nie ułatwiają zadania, podlewanie to jedno a podlewanie kwaśną woda to drugie, lanie wody z kranu bardziej szkodzi niz pomaga. Nie mam do nich serca, przyznaję wręcz, że obecna zachłannośc na nie dziwi mnie i skutecznie odsrtęcza, no ale sama przechodziłam przez rózne afekty nie mające odniesienia do warunków w ogrodzie więc....Widziałam ostatnio w Książu i Adrspach ogromne egzemplarze, kwitnące, skłamałabym mówiąc, że nie zwracają uwagi ale naprawdę nie czuję potrzeby ich posiadania w ogrodzie. EwaSierika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle nasze ogrody są wypadkową wyborów z czasów, kiedy nie wiedziałyśmy, czego oczekiwać po ogrodzie, a świadomymi decyzjami... No i jeszcze warunkami naturalnymi, także zmieniającymi się.
      Myślisz, że taki stan różaneczników to kwestia suszy, a nie choroby? I wcale Cię to nie rusza? Czy myślisz, że tak sobie będą żyły czy padną zaraz? Muszę podjąć jakąś decyzję.

      Usuń
  2. Masz prześliczne pastelowe różaneczniki :)
    Niestety nic Ci nie doradzę, gdyż mam tylko dwie azalie i jeden mini różanecznik, które można powiedzieć są pozostawione same sobie. Do tej pory nigdy nie miałam problemu z ich kwitnięciem, a jedyną rzeczą którą robię jest nawożenie na wiosnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiaty rododendronów lubię tylko w wersji pastelowej.
      Masz azalie wielkokwiatowe? Ciekawa jestem, czy dostają u Ciebie mączniaka.

      Usuń
  3. Jakiś czas temu "mądrzyłam się" tu u Ciebie o liliowcach (te robaczki w pąkach) to teraz popróbuję trochę o różanecznikach. ;)). Na podstawie własnych obserwacji, bo różaneczniki i azalie rosną u mnie już około 30 lat.
    To o czym piszesz czyli wilgotność gleby i powietrza to oczywiście podstawowe i bardzo ważne. U mnie mają odpowiednio kwaśną glebę, rosną w dobrym dla nich miejscu (osłonięte iglastymi), gleba jest ponadto gliniasta, wilgotna. Mimo tego przez pierwsze (chyba ponad 10 nawet?) lata każdego roku, tak gdzieś od połowy lipca - jeśli lato było suche a od końca sierpnia jeśli mokre, podlewałam każdy krzew co 2-3 tygodnie ogromną ilością wody. Lałam wiadrami pod każdy krzew, bo wtedy wiedziałam jaką ilość wody dałam (10 - 15 litrów na każdy krzew). Dawałam oczywiście w odpowiedniej porze nawóz i tak jak ty ściółkowałam grubą korą. Teraz od lat nic już nie robię, rosną, kwitną. ALE - liście gubią, od dołu się ogołacają, widziałam w różnych miejscach wiele tych roślin i one tak mają widocznie, w arboretum w Wojsławicach również :). To dość długowieczne rośliny. Wydaje mi się, że w arboretum są przycinane.
    Twoje (na zdjęciach) wyglądają jakby oparzył je mróz (liście), to dość częste przy mrożnej zimie, przy ostrych zimach wymarzają też pączki kwiatowe. U mnie po tej zimie i różaneczniki i azalie też słabiej kwitły.
    Pytasz czy usunąć z ogrodu - naprawdę chciałabyś się ich pozbyć? :)))
    Przecież na tym zdjęciu z orlikiem....., i z liliami..... wyglądają tak pięknie :)) ♥♥♥
    Teraz Tamaryszku - całkiem prywata :) - jestem i jeszcze dość długo będę w Warszawie, baardzo chciałabym Cię poznać i Ogród Twój , czy mogę napisać na email?

    PS - a jak liliowce? Robal zniknął?
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie nawadnianie w gliniastej, wilgotnej glebie nie przyszłoby mi do głowy. Nic dziwnego, że moje są słabsze, bo u mnie ziemia (nawet użyźniona) jest leciutka, a tyle wody nie dostają.
      Ja też widziałam wielkie, stare różaneczniki ogołocone od dołu. Ale nie zawsze tak wyglądają, więc to pewnie efekt przycinania. Zaczęłam tak robić u siebie, bo sporo się rozrosły, a tu tak im się porobiło... Obyś miała rację, że to tylko susza i zima, a nie jakaś choroba, bo wtedy byłyby do uratowania.
      Nie chciałabym się ich pozbywać, mimo, że nie jestem ich wielbicielką. Pełnią jednak pewną funkcję w ogrodzie, jako spore, zimozielone bryły. A w czasie kwitnienia są przecież ozdobą ogrodu.
      Z liliowcami tego roku nieźle (zrobiłam opryski). Troszkę pąków usunęłam, ale niedużo. Wygląda na to, że kwitnienie będzie fajne. Ale z liliami jest słabo, mimo oprysku.
      Miło mi, że chcesz poznać mnie i moje królestwo, oczywiście, napisz na maila, jest w zakładce: O mnie.

      Usuń
  4. Witam serdecznie po długiej , długiej przerwie.Pewnie nieobce jest też Pani to uczucie, które towarzyszy każdemu ogrodnikowi wiosną, że gonimy własny ogon....Przeczytałam z dużym zainteresowanie Pani wpis na temat różaneczników - znam ten problem i powiem tak - Jeśli coś nie chce rosnąć to ma k temu powód i albo usuniemy ten powód ( u mnie to prawie zawsze piaszczysta, sucha gleba ) albo dajmy sobie spokój. Ja podziwiam rododendrony , widziałam wiele cudownych okazów i to co dogorywało w moim ogrodzie było żałosne . Rozejrzałam się po okolicznych ogrodach i stwierdziłam , że tu okolicy NIE MA rododendronów. Pomyślałam , przez chwilkę pocierpiałam i postanowiłam , że nie warto " kopać się z koniem" i dałam sobie spokój. I na koniec - Pani egzemplarze nie wyglądają tak źle(przynajmniej w porównaniu z moim zgrzybiały mikrusem ), może więc trzeba troszkę poczekać , dać roślinom czas , tym bardziej, że włożyła Pani mnóstwo pracy w ich dotychczasową pielęgnację. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie także wiosna i początek lata były szalone i, mimo chęci, brakowało czasu i na pisanie i na czytanie ulubionych blogów. Tym bardziej, że przeprowadzałam szalone zmiany (przesadzanie dziesiątków roślin, dosadzanie dziesiątków nowych).
      I ja praktykuję zasadę (poza absolutnymi wyjątkami typu "wielka miłość", jak zawilce japońskie), że jeśli coś nie chce rosnąć, to się żegnamy. Skoro po swoich doświadczeniach stwierdza Pani, że z moimi nie jest tak źle, to się cieszę, znaczy, że trzeba je trochę dopieścić i dać im jeszcze szanse. Może się uda, bo dostają nawadnianie kropelkowe.
      Dzięki za wsparcie, pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Przeczytałam wszystkie komentarze i Pani odpowiedzi i - przyponiałam sobie, że miałam Pani poradzić by zbadała Pani czy rododendrony nie są zbyt głęboko posadzone - ewentualnie czy warstwa ściółki nie jest zbyt gruba - zauważyłam , że to ma bardzo duże znaczenie dla dobrostanu tej rośliny - mój jeden jedyny egzemplarz bardzo wyraźnie reaguje na wszelkie zmiany , którymi próbuję poprawić jego kondycję.Ponieważ bardzo lubię zimozielone rośliny w ogrodzie posadziłam u siebie zamiast rododendronów laurowiśnie (chyba japońskie).Nie sądziłam, że aż tak dobrze się zaaklimatyzują tym bardziej , że sadzonki pochodziły wprost z gruntu z ogrodu położonego na południu Niemiec.Roślinom tak sie tu spodobało , że rok w rok kwitną , anawet z owoców wyrastają siewki - które szybko rosną.Wtym roku najstarsze egzemplarze bardzo mocno przycięłam i teraz znów są bardzo bujne.Ale - uwaga - są jeszcze inne odmiany laurowiśni te o wąskich długich liściach i te regularnie u mnie przemarzają choć kupiłam je w Polsce jak roślinę mrozoodporną.Bardzo dobrze w ogrodzie sprawdza się też mahonia - a od kiedy przeczytałam z Pani polecenia Akademię ogrodnika i regularnie na wiosnę ją przycinam jest znakomitym krzewem okrywowym ,i jest piękna ,i w doskonałej kondycji. Wyżej opisane rośliny bardzo udanie zastąpiły u mnie chorowite rododendrony. I jeszcze na marginesie - zawilce japońskie rosną u mnie dość dobrze , a ponieważ trochę jesienią zaniedbałam plewienia przepięknie się same rozsiały - jakby sobie same wybrały miejsce gdzie im dobrze...Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. O, to zazdroszczę tak dobrej kondycji zawilców, uwielbiam te kwiaty.
      Bardzo jestem ciekawa tej laurowiśni. Kiedyś miałam laurowiśnię wschodnią Otto Luyken, ale wymarzała mimo okrywania i się pożegnałyśmy.
      Poszukam jakiejś informacji o japońskich, przydałaby mi się taka roślina.
      Mahonie mam, radzą sobie w absolutnie ekstremalnych warunkach, co prawda, dostają regularnie mączniaka, ale im to nie szkodzi. Nie przepadam za kłującymi roślina, ale mahonie są faktycznie użyteczne. Czy przycina je Pani na krótko, czy tylko koryguje formę?
      Sprawdzę tę wysokość ściółki u różaneczników, dziękuję za radę.

      Usuń
    4. Jak zwykle z opóźnieniem... Mahonię w tamtym roku, późnym latem ,przycięłam bardzo ostrożnie - jedynie skróciłam parę długich odrostów, a że poradziła sobie doskonale , w tym roku, już bardzo śmiało, parę krzewów przycięłam na wysokość ok. 30 cm. - w tej chwili utworzyły bujną, zwartą okrywę .Laurowiśnia, o której pisałam, bujnie rozsiewa się u mnie z nasion - jeśli młode siewki, które mam w doniczkach, przetrwają zimę , mogę na wiosnę przyszłego roku przesłać Pani ze dwa egzemplarze ....Pozdrawiam , do usłyszenia

      Usuń
    5. Bardzo dziękuję za chęć podzielenia się tą ciekawą rośliną! Chętnie skorzystam z propozycji, jeśli młode roślinki przetrwają. Będę czekać na informacje wiosną. A wiadomości o tej laurowiśni nie znalazłam.
      Swoje mahonie też przycinam, w tym roku starą także znacznie skróciłam. Ale mączniaka i tak ma. Pozdrawiam z upalnej Warszawy!

      Usuń
  5. Izo, różaneczniki i azalie należą do moich ulubionych roślin z kilku powodów - po pierwsze są w moim ogrodzie praktycznie bezobsługowe. Spryskuję je Magiczną Siłą wczesną wiosną i latem, raz do roku podsypuję nową porcją kory, a po kwitnieniu wykręcam przekwitłe kwiatostany, ale tylko u młodych osobników. Starsze muszą sobie radzić same i wg moich obserwacji nie wpływa to na obfitość kwitnienia. Po drugie - są atrakcyjne przez cały rok. Ja lubię nieco nachalną i pretensjonalną urodę ich kwiatów, podobają mi się zimozielone, skórzaste liście, a u azalii japońskich dodatkowo pięknie się wybarwiające jesienią. Azalie wielkokwiatowe wprawdzie tracą liście na zimę, ale ich ogniste barwy jesienią rekompensują tę niedogodność. No, właśnie - a nie myślałaś o azaliach wielkokwiatowych? Są znacznie mniej wymagające od japońskich i od różaneczników, a urodą na pewno im dorównują. Na przykład te o drobnych kwiatkach i cudownym zapachu powinny być w Twoim guście, n.p Chanel.
    Myślę, że nie powinnaś usuwać tych roślin ze swojego ogrodu. One dobrze wyglądają również ogrodach naturalnych czy leśnych, w towarzystwie niewielkich iglaków czy funkii. Nie przejmuj się tak nimi, to, wbrew pozorom, dość odporne i wytrzymałe rośliny. Ja swoich nigdy nie okrywam na zimę, w czasie największej suszy dwa lata temu kilka razy je podlałam kranówką z rury, a i tak zawsze kwitną, raz mniej, raz bardziej obficie, ale niewiele jest całkowicie niezawodnych roślin...A najbardziej "krnąbrne" osobniki spryskaj kilka razy Substralem, podsyp dobrą, kwaśną ziemią i poczekaj do wiosny. Jeśli nadal będą brzydkie i nie będą kwitły - pożegnaj się z nimi bez żalu.Pozdrawiam z mojego zarośniętego ogrodu! Od kilku dni jest jak w tropikach - na przemian pada deszcz i świeci słońce, no i jest bardzo ciepło. Dala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Dalu, że bardzo lubisz rododendrony. O ile dobrze zrozumiałam, zasilasz je tylko dolistnie? Dam im tę Magiczną Siłę teraz i usunę te brązowe liście.
      Cieszę się, że potwierdzasz brak konieczności ukręcania kwiatów, bo przy dużych krzewach jest to dość kłopotliwe. Więc koniec z tą robotą!
      Mam trochę azalii wielkokwiatowych (Chanel nie znam, ale poszukam), radzą sobie dobrze, ale zwykle dostają mączniaka, pewnie przez susze. Jednak w sumie nie narzekam na nie. One jednak wymagają więcej słońca i tracą liście na zimę, spełniają więc inną rolę w ogrodzie. Dla mnie głównym atutem różaneczników są ładne, zimozielone liście i upodobanie do cienia. Do takich miejsc brakuje mi roślin, u mnie cienia sporo.
      Dziękuję za głos rozsądku, Dalu, ja wszystkim się za bardzo przejmuję. Będę cierpliwa. I u mnie w tym roku więcej deszczu, na szczęście.
      Trzymaj kciuki za moje różaneczniki!

      Usuń
  6. u nas w tym roku kwitły zjawiskowo :-) poprzedni sezon był suchy, więc wytworzyły więcej pąków kwiatowych.
    Akurat wspominam u siebie o rodkach. Masz rację- suche powietrze i gleba (na piaskach przy braku opadów nigdy nie dasz rady dostatecznie jej podlać), a przede wszystkim upały, szkodzą im bardzo. Kwaśność podłoża ma drugorzędne znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, kiedy jest sucho, różaneczniki wytwarzają więcej pąków kwiatowych?? Chodzi o to, że jeśli kryzys, to roślina chce się rozmnożyć i wytwarza kwiaty?
      Poczytam u Ciebie na pewno, czytam wszystkie Twoje artykuły.
      A w wielu miejscach czytałam, że dobra wilgotność w czasie zawiązywania pąków decyduje o ich dużej ilości. O, matko i córko, już nic nie wiem...
      Ważna dla mnie informacja, że mogę sobie odpuścić martwienie się o kwasowość gleby. Na temperatury nie mam wpływu, o wilgotność spróbuję jeszcze zadbać. Dobrze, że nie widzisz tu żadnej zarazy.

      Usuń
    2. zdecydowanie jest tak, jak piszę- wiem to z obserwacji i nauki. Chodzi właśnie o realizację takiej strategii ewolucyjnej "jest źle, więc się rozmnażamy, bo nasiona są lepiej przystosowane do przetrwania suszy niż my, rośliny, poza tym w tej sytuacji potrzebna jest nadprodukcja, bo kto wie, jaki armagedon się wydarzy, no i rekombinacja cech genetycznych dla stworzenia nowej jakości też się przyda". Oczywiście ta strategia realizuje się na poziomie ekspresji genów z udziałem enzymów, ale tak łatwiej zapamiętać :-) Po mokrym sezonie 2010 (chyba) różaneczniki nie kwitły prawie wcale. W swoich naturalnych siedliskach kwitną regularnie, ale tam też one nie mają łatwo.
      Dobrym sposobem na zwiększenie wilgotności jest urządzenie choćby małych oczek wodnych w pobliżu krzaków. Ale na upały powyżej 30 stopni nic się nie poradzi, dwa z moich (w tym jeden kilkudziesięcioletni) ugotowały się latem 2015. Wysoka temperatura prawdopodobnie upośledza też pobieranie żelaza z gleby.
      Zarazy nie ma, w parkach i przy ulicach podgórskich kurortów nikt rodków nie dokwasza, a rosną pięknie :-)

      Usuń
    3. O, to ważna informacja o tym pobieraniu żelaza, nie wiedziałam tego. To by wyjaśniało jaśniejszą powierzchnię liści między żyłkami.
      Dziękuję za rady, mam nadzieję, że różaneczniki wrócą do formy, a jeśli klimat nie pozwoli, trzeba będzie się pożegnać.

      Usuń
  7. mam podobnie, nie lubię rododendronów i już. nie rozumiem zachwytów, dla mnie ich kwiaty nie są efektowne, są efekciarskie. dużo krzyku przez kilka dni, potem śmietnik i 11 miesięcy nudnej, monotonnej zieleni, bo nawet na wiosnę gdy zieleń jest najpiękniejsza, we wszystkich możliwych odcieniach, rododendrony maja prawie ten sam kolor co rok wcześniej. jedyne miejsca gdzie wg. mnie znajdują prawo bytu to duże założenia parkowe, w których są dopełnieniem kompozycji a nie jej podstawę.
    podobnie mam z kameliami :D
    jednak tez mam rododendrony, zostały mi po poprzednich właścicielach, są to olbrzymie krzaczory aby je usunąć musiałabym zamówić ciężki sprzęt, rosną jednak w takich miejscach, ze ich obecność mi nie wadzi. co kilka lat tnę je do samej ziemi, dwa lata później już są wielkości sprzed ciecia, normalnie wańka-wstańka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare krzaczory tniesz do samej ziemi? Dobrze, że o tym piszesz, może taki krok będzie potrzebny.
      Coś jest na rzeczy z tym efekciarstwem kwiatów... Często mam podobne wrażenie.
      Według mnie, mogą być jednak użyteczne w mniejszych ogrodach - duży, zimozielony krzew do cienia (kwiaty mogą być dodatkowym walorem), o sporych, lśniących liściach - nie ma konkurencji. Jako zasłona czegoś, tło dla innych, nawet baza... Co może go zastąpić? Cis, ewentualnie tsuga. Co sadzisz w takich sytuacjach?

      Usuń
    2. gwoli sprostowania. mieszkam w trochę odmiennych okolicznościach przyrody. Bretania, kwaśna gleba, wilgoć w powietrzu (choć z tym już bym polemizowała bo mamy drugi rok bez opadów), lekkie zimy. raj dla rododendronów, nie bez powodu w Bretanii znajdują się 3 ich narodowe kolekcje.
      moje krzaki maja na pewno ćwierć wieku a nie zdziwiłabym się gdyby miały i 40-50 lat, mogę je ciąć jak i kiedy chce, są jak ruski czołg.
      w związku z klimatem u mnie rośnie wszystko w nadmiarze, nawet gdy słabo pada. bardziej usuwam niż wypełniam a jeśli już to mam bluszcze, hortensje, ostrokrzewy, wawrzynce, derenie, wysokie trawy, paprocie, całą game krzaków z leśnego podszytu, w sezonie byliny. laurowiśnia to tutaj pospolity chwascior, który trzeba bez ustanku ciąć bo inaczej dorasta kilku metrów, nie lubię, pozbyłam się ile się dało.
      generalnie preferuje krzewy i drzewa zrzucające liście, pewnie dlatego, ze tu zima i tak jest zielono.

      Usuń
    3. No, to wszystko jasne... Pewnie wielu by marzyło o takich chwastach, jak laurowiśnia. A podróż do Bretanii jest moim marzeniem.
      Tak, jak opisujesz, u mnie rozrasta się po latach tylko bluszcz, a mam skrajnie odmienne warunki.
      Ja też wolę rośliny zrzucające liście, ale moim zdaniem, w realiach naszego klimatu, ogród przy domu musi opierać się o iglaki i zimozielone.

      Usuń
    4. to marzenie jest akurat łatwe do spełnienia, zapytaj proszę Megi z komentarza powyżej. tak się poznałyśmy, ja szukałam czegoś o Szwecji na jej blogu a ona marzyła o Bretanii. w rezultacie była i wspólna Bretania i Szwecja :D
      iglaki i zimozielne chyba dla koloru bo do ochrony przed wiatrem geste żywopłoty grabowe czy bukowe wystarcza.

      Usuń
    5. O, to brzmi zachęcająco..! Planuję, że następna podróż do Francji będzie w tym kierunku, na pewno się przypomnę, oby udało się niedługo.
      A ogrody skandynawskie ostatnio bardzo mnie ciekawią.
      Zimozielone u nas dla koloru i wyrazistych struktur, do tego rysunek konarów i jest ok.
      A na mojej ziemi buk i grab na granicy nie dadzą rady, na szczęście mam las sosnowy.

      Usuń
  8. Ja lubię różaneczniki i drobnokwiatowe azalie. W moim miejskim ogrodzie zaczęliśmy je sadzić 20 lat temu w miejscu przy altance, gdzie słońce operowało tylko przez chwilę w godzinach rannych. Przed posadzeniem wymieniliśmy glebę na torf kwaśny na głębokość ok. 0,5 metra . Później nigdy ich nie przycinaliśmy, nawoziliśmy sporadycznie sztucznym nawozem do rododendronów, a one odwdzięczyły się nam pięknymi kwiatami. Krzewy rosły wolno, ale już nas przerosły. Myślę, że stanowisko i gleba miały największy wpływ na ich przyrost i kwitnienie.
    Jeśli chodzi o Twoje krzewy to chyba poczekałabym do września, a potem ewentualnie przycięłabym o 1/3. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, popatrz, i rosną Ci pięknie w samym torfie..! Zrobię, jak radzisz, odżywię je jeszcze teraz i poczekam. Kilka osób także radziło się wstrzymać z radykalnymi krokami. A cięcie chyba lepiej w końcu zimy?
      Ja też lubię azalie japońskie, są delikatniejsze w odbiorze. Większość mam białych.

      Usuń
  9. Różaneczniki mnie osobiście bardzo się podobają i jestem zwolenniczką tych kwiatów w ogrodzie, jednak zgodzę się z innymi wypowiedziami, że możliwe, że to nie teren dla nich, dodatkowo kwiaty coraz starsze i może stąd wynikać pogorszenie ich kondycji. Mimo to po zdjęciach patrząc ogród jest bardzo urokliwy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oceniając na chłodno, u mnie są za suche warunki dla rododendronów. W zeszłym roku i teraz rozkładałam linie kroplujące, liczę, że to pomoże. a jak nie...
      Dzięki za pochwałę!

      Usuń
  10. Już dawno się wyleczyłam z różaneczników. Za dużo z nimi tzw. zachodu. Rośliny liściaste o zimozielononych liściach to jednak nie jest nasza bajka. W polskim klimacie rzadko dają radę. Choć - jeśli gdzieś zobaczę taki dorodny, kwitnący okaz - to nie mogę oczu oderwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jednak także u niektórych się udają, jak wynika choćby z komentarzy. Ale nic na siłę, masz rację. U mnie w tym roku nastąpił moment przełomowy, stąd moje wahania. Daję im jeszcze rok, zobaczymy.

      Usuń
  11. Ja próbuje ogarnąć różaneczniki ale cały czas jest pod górkę.
    Ziemia zasadowa, trzeba zakwaszać i takie rok w rok zabiedzone słabo kwitną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba wyjątkowe upodobanie do tych roślin każe Ci tak walczyć o nie. W zasadowej glebie szanse (mimo zakwaszania) są niewielkie. Może warto oddać je w lepsze miejsce..? Nie będą się męczyć, a Ty będziesz miał pociechę z innych roślin.

      Usuń
  12. Różaneczniki często pojawiają się w ogrodach przypadkowo, jak tak wypytuję znajomych. Ale ja sam też za nimi nie przepadam. Ich piękno do mnie nie dociera, powiedzmy delikatnie. :) Zdecydowanie wolę w ich miejsce zasadzić garść bardziej kolorowych i nietypowych kwiatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojej obserwacji także wynika, że te krzewy często pojawiają się w ogrodzie przypadkowo. Ja jestem zresztą doskonałym tego przykładem.
      O urodzie każdy ma swoje zdanie, także wolę inne kwiaty. Ale one dla mnie pełnią zdecydowanie inną funkcje w ogrodzie (zimozielonych,cieniolubnych struktur).

      Usuń
  13. Różaneczniki... Lubię je, ale nie uprawiam (sucha i piaszczysta gleba). Lubię za liście i pokrój; kwiaty niekoniecznie (szczególnie, kiedy są w mocnych zestawieniach kolorystycznych; w sumie akceptuję różne czerwone).
    Może zamiast na liście postaw na eksponowanie pędów (gałęzi)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lubię je, ale nie uprawiam, bo..." - godna pozazdroszczenia postawa. Staram się tak działać (dowód: ostróżki), ale nie zawsze wykazuję się konsekwencją.
      Postawić na ich pędy..? Raczej nie, jeśli liście nie dadzą rady, wylecą na pewno.

      Usuń
  14. Cunnigham's White jest czarujący, mimo wszystko, za to, że nie do zabicia. Mamy te same problemy - mało kwiatów, liście jakieś nie takie, widocznie taki rok. Dzięki za podpowiedź w kwestii cięcia rozłożonego. Tak zrobię z wyłysiałym. Przekwitłe też obrywam. Mozolnie i cierpliwie, bo nie znoszę niczego, co zwiędłe w ogrodzie i w wazonach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś miała rację, moje Cunninghamy wyglądają marnie, a chciałam dokupić jeszcze jeden, zrobiło mi się puste miejsce w cieniu, a ten miał być najbardziej odporny na wszystko. Tegoroczny sezon jest bardziej deszczowy, mam nadzieję, że różaneczniki odżyją.

      Usuń
  15. Izko, przeczytałam Twój wpis. Pooglądałam zdjęcia i wydaje mi się, że ten pastelowy różanecznik to Goldbukett. Według opisów kwitnie on pod koniec maja, niezbyt obficie. Tak więc, gdyby to był on, to jego cecha, a nie Twoje błędy uprawowe.
    Pozdrawiam,
    Edyta (ta od traw ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznaję, poznaję, nikt nie mówi do mnie: Izka (a nie - jeszcze Ewa F.). Miło, że zajrzałaś. Oby tak było, że to nie ja szkodzę mojemu różanecznikowi, chociaż jego kwiaty są tak piękne, że szkoda, że ich tak skąpi. A czy Goldbukett nie jest żółty?

      Usuń
  16. Goldbukett to dawna żółta odmiana, ale u mnie nigdy typowo żółty nie był, tylko taki jak Twój. Wkurzyły mnie kiedyś jego słabe kwitnienia i go wywaliłam. I tak mam jeszcze ponad 20 szt.rododendronów i azalii. Edyta ma rację, to taka jego cecha, bo też się dopytałam, zanim się go pozbyłam.
    Słowo o jakuszimanum - mam 2 egzemplarze. Są bardziej kompaktowe, pokładają się i nie widać ogołoconych pędów.Poza tym nie widzę tak dużo pod nimi opadłych liści, a mam je ok. 15 lat. Rosną wolno, ale i dobrze, bo miejsca mam mało. Kwitną bujniej niż pozostałe i są bardziej mrozoodporne, jako dorosłe.
    Też uważam, że Twoim rododendronom nic nie jest. Moje mają również poprzypalane liście - od strony zachodniej domu. Wyłamywanie przekwitłych kwiatostanów, to bardziej estetyczna robota, przecież w ich skupiskach nikt tego nie robi, a kwitną obłędnie. Dla mnie to woda, woda i ścółka, ale raczej z kory niż torfu. Torf szybko wysycha, wyfruwa z wiatrem i tyle go widzimy. Nadaje się bardziej do sadzenia nowych roślin, bo w glebie nigdy do końca nie wyschnie. Co do kompostu, to polemizowałabym, że on jest znowu taki zasadowy. Chyba, że ktoś przesypywał by go wapnem dość często, co też nie zawsze jest efektywne. Przecież raz sypiesz korą a innym razem powiedzmy kompostem. To i tak wszystko się samo miesza. Ja u siebie nie widzę, żeby kompost szkodził rododendronom. Na piachu daje przecież dodatkowe pożywienie roślinom.
    Ja lubię rododendrony i ich ogniste kolory, chociaż to chwilowa radość, tak jak z piwoniami drzewiastymi. Też krótko kwitną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, niech będzie Goldbuckett. Mnie się on bardzo podoba, jego kwiaty są cudowne, a i liście ma małe i ciemne, jak lubię. Niestety, kwitnie mało i jest bardziej wrażliwy na mróz. Jeśli to jego cechy, to może być powód do oddania.
      Najważniejsze, że potwierdzasz, że moje różaneczniki są w porządku, mimo, że nie mają idealnych warunków. Tego lata nabrały lepszego wyglądu, widać, że wilgotność postawiła je na nogi. Ale losy 2-3 się ważą, straciły dużo liści i nawet teraz nie wyglądają dobrze. Zobaczę wiosną, może je przytnę po kwitnieniu i się odbudują.
      Zgadzam się, że decyduje sprawa wilgotności. U mnie torfu nie rozwiewa, bo rosną w zacisznych miejscach, wśród roślin, ale od wiosny dam im kory przekompostowanej, będzie lepiej. I myślisz, że podrzucić pod korę kompostu?

      Usuń
  17. Wpisałam wczoraj komentarz o rododendronach. Czyżby było w nim coś nie tak?.
    Pulpa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ten powyżej, prawda? Komentarz najpierw widzę ja i dopiero publikuję. A czasem nie udaje mi się co dzień zajrzeć do bloga.

      Usuń
    2. Śmiało, daj kompostu, rododendrony będą Ci wdzięczne. Ja czasem daję trochę nawozu mineralnego do rododendronów, albo siarczanu amonu.Teraz obłożyłam obornikiem i ziemią, więc mam rok z głowy.

      Przepraszam, zapomniałam,że musisz mieć czas na przeczytanie postu.
      Pulpa

      Usuń
    3. Tyle się widzi hejtu i chamstwa w internecie, że wolę sama decydować, co publikuję, więc każdy komentarz musi dostać zgodę na publikację. Na szczęście, do tej pory nigdy nikt nie napisał nic takiego, chyba 2 razy tylko nie puściłam bezczelnej reklamy.
      Co do różaneczników, siarczan amonu dostają co roku. Dam im też trochę kompostu. Obornika podobno nie lubią...

      Usuń
    4. Musiałabyś "pogadać" z moimi rododendronami, bo chyba mają inne zdanie, co do obornika.Nie daję go co roku, ale co 3 lata, albo jak go mam w nadmiarze. Daj na razie kompostu, to będzie i tak super żarełko dla nich.
      Co do hejtu, to nie rozumiem, skąd w ludziach tyle nienawiści do innych osób. Nie rozumiem i nie zrozumiem. Nie czytam portali społecznościowych, bo dość mam normalnych wiadomości. To tak na marginiesie.

      Usuń
    5. Kompost dostaną na pewno. Z obornikiem jeszcze pomyślę, ale skoro u Ciebie działa dobrze...
      Ja także unikam miejsc, gdzie można stykać się z takimi brudami. Telewizji też prawie nie oglądam. Mam swój świat, a przynajmniej się staram.

      Usuń
  18. Mam jeden różanecznik, kupiony 3 lata temu, nawet nie znam odmiany, ale ma ładne blado liliowe ;) kwiaty. Nigdy go nie okrywałam na zimę, nie robiłam żadnych ekstra zabiegów (poza obrywaniem przekwitłych kwiatów), bo byłam pochłonięta tworzeniem warzywnika, żadnego kompostu, ani obornika nie dostawał, a co roku kwitł niezawodnie i znacznie urósł. Nie wiem od czego zależy udana uprawa rododendronów, bo ziemię mam taką samą jak Ty i nie mieszkam tam, więc z podlewaniem jest bardzo różnie, a nie mogę na niego (tfu, tfu) narzekać. Ale może jest dobrze, bo jeszcze młodziutki? Za Twoją radą kupiłam Rosahumus i podlałam moje rabaty (jego też) i przy okazji dorzuciłam mu z wierzchu świeżej, właściwej dla niego ziemi. Po dzisiejszej lekturze, chyba muszę o niego bardziej zadbać - lepiej chuchać na zimne. ;)
    Zmieniając zupełnie jedną rabatę, zamówiłam azalie japońskie Keresima Alba, bo są podobno bardzo wytrzymałe - i na mróz i na choroby. Ale dlatego też, że są bardzo delikatne i nienachalne w swej urodzie, są również niewysokie, i kwitną podobno obficie. Może Cię zainteresują? Przy okazji ich sadzenia zamówiłam też mikoryzę, by zwiększyć ich odporność i adaptację. Chcę też zasilić nią mojego jedynego RH. Może też wzmocnisz swoje okazy mikoryzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno jakaś silna odmiana. A ziemię pewnie masz kwaśną. Może nie jest taka sucha? Aż dziwne, żeby tak sam wytrzymał w takich warunkach, oby tak dalej. Na pewno warto do trudnych warunków wybierać najsilniejsze odmiany.
      Sprawdzę tę Kermesina Alba, dzięki za pomysł. Lubię te małe, białe azalie. Nowo sadzonym różanecznikom dawałam mikoryzę, warto.

      Usuń
    2. Och Tamaryszku, ziemię mam identyczną - sam suchy i kwaśny piach, jak to w lesie sosnowym. Nawet jak pada, a ja potem "zajrzę" pod ziemię, to ręce mi opadają - pod spodem suchuteńko! Po przeczytaniu wypowiedzi w poście i komentarzach, też się dziwię, że on tak się dobrze ma.
      Ach, dawałaś im? Myślałam, że kiedyś, w Czasach Ignorancji nie, dlatego zasugerowałam, żebyś teraz dała pod starsze okazy, wstrzykując pod roślinę mikoryzę, by je wspomóc. No nic, to trzymam mocno kciuki, by odżyły.

      Usuń
    3. U mnie też zawsze po spodem sucho kompletnie.
      W Czasach Ignorancji, oczywiście, nie dawałam żadnej mikoryzy, nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje. Sadząc nowe rododendrony w późniejszym okresie wspomagałam je mikoryzą i niektórym starym wstrzyknęłam ją w korzenie. Czy zadziałało, nie wiem. Dziś nie są zjawiskowe, niektóre wyglądają lepiej, inne gorzej, ale jakoś sobie radzą, jakoś odżyły. Takich problemów, jakie opisywałam w tym poście już nie mam i oby tak zostało. Na pewno mają trudno, bo przecież w ostatnich latach jest ciągle sucho.

      Usuń
  19. Właśnie, ich uroda jest zbyt agresywna. Dzięki Ci Tamaryszku za to określenie. Miło mi pooglądać ładne okazy na Twoich zdjęciach, ale u siebie ich nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego mieć nie można, co dzień dokonujemy w ogrodzie wielu wyborów. Wybieramy bliższe sercu albo takie, które mają szanse przeżyć w naszym ogrodzie.

      Usuń
    2. Dokładnie. W ogrodzie najlepiej chyba kierować się zasadą: ,,nic na siłę".

      Usuń