Po pierwsze - zrobiłam trochę przemeblowania na rabatach.
W czasie wizyt doświadczonych ogrodniczek w moim ogrodzie skrzętnie zapisywałam wszystkie sugestie i uwagi do przemyślenia, bo chętnie korzystam z porad. W efekcie kilkadziesiąt roślin zostało przesadzone w tym sezonie! Wiosną czeka to jeszcze krzew migdałka.
Wiele roślin oddałam w dobre ręce zaprzyjaźnionej ogrodniczki. Np. hortensję ogrodową Coco, która mimo opatulania zimowego ciągle kaprysiła oraz kilka jałowców, na fali tendencji do ograniczania ich ilości w ogrodzie. Już planuję kolejne przynajmniej przesadzić na dalszy plan. Wchodzę w fazę totalnego zachwytu nad bylinami...
Ciekawa jestem, czy każdy ogrodnik przechodzi przez takie etapy?
Ale nie myślcie, że roślin ubyło - dosadziłam wiele nowych, bylin oczywiście (np. bodziszki Orion i różne jarzmianki). Sporo nowego pojawiło się w głębi Rabaty Leśnej i na Rabacie pod Sosną.
No, ale zmiana aranżacji rabat to stałe zajęcie każdego ogrodnika i na pewno w nowym sezonie też się będzie działo w tej kwestii.
Zrobiliśmy z płaskich kamieni schodki do strumyka – będzie łatwiej wynosić muł.
Wreszcie dokończona została podłoga i schodek w Kąciku pod Lipą, co pokazywałam niedawno. Dosadziłam też tam naparstnice i zawilce.
Wymieniłam obwódki ceglane przy wielu rabatach i zrobiłam kamienny placyk na taczki na tyłach dużej Rabaty Leśnej.
I tu chcę przestrzec – kiedyś chciałam oszczędzić i postanowiłam powierzyć zrealizowanie projektu nawadniania przypadkowej osobie. Myślałam – co tu można zepsuć, skoro wszystko jest zaplanowane..? Naturalnie, nie miałam tej wiedzy, co teraz. No i mój „mistrz” położył instalację może na głębokości 5 cm pod powierzchnią, a może płycej... A ja przecież robiłam wiosną kolcowanie trawnika...
W rezultacie w tym roku fachowcy załatali mi kilkadziesiąt dziur! Co jakąś uszczelnili, woda pod wpływem rosnącego ciśnienia pojawiała się w innym miejscu. Koszmar.
Poza tym dostosowałam nawadnianie do nowego układu ogrodu i dołożyłam parę nowych stref. Oszczędnościowo, ale rozsądnie tym razem – położona została linia kroplująca, co jest tanim rozwiązaniem (w dwóch miejscach zrobiłam to sama), ale nie podłączyłam jej do centralki, co byłoby drogie. Będę ręcznie przyłączała wąż. Polecam takie oszczędne rozwiązanie.
Będę teraz miała dużo łatwiej z podlewaniem! Bo system jednak nie obejmuje całości ogrodu.
Pisałam kiedyś o trąbie powietrznej, która w 2009 nawiedziła ogród. Skutkiem było połamanie wielu starych drzew, z których resztki postanowiłam ocalić, bo były obrośnięte bluszczem.
Pomnikiem katastrofy miała być karpa – pozostałość po sośnie wyrwanej z korzeniami. Obsadziłam ją hortensją pnącą.
Bardzo szybko bluszcz ładnie zarósł wszystko.
Tylko nie pomyślałam, że za parę lat obumarłe przecież drzewo spróchnieje i nie wytrzyma ciężaru tego wszystkiego.
Tak się rzeczywiście stało, „pnie” się chwiały, w tym roku jeden się pochylił i wszystko groziło zawaleniem. Zrobienie konstrukcji wzmacniającej było niezbędne i to natychmiast, bo pod ciężarem śniegu wszystko mogło runąć.Oczywiście, najlepiej byłoby zrobić to od razu na początku, ale jakoś nie pomyślałam... Robotnicy mieli naprawdę trudne zadanie, spawali z głową w bluszczu, ale wszystko zrobili doskonale.
Uważam, że już teraz wygląda to dobrze (a przede wszystkim jest bezpieczne) i myślę, że po sezonie rury będą doskonale zarośnięte.
Natomiast ze wzmocnienia hortensji na rozlatującej się karpie jestem niezadowolona – zrobił się z tego trzepak!
Wina jest moja, źle to zaprojektowałam i rury powinny być cieńsze. No, cóż... teraz muszę po prostu czekać cierpliwie aż to paskudztwo zarośnie.
Ogród wypiękniał i doskonale przetrwał suche lato, mimo mojej długiej nieobecności wakacyjnej.
Więc na zakończenie życzenia dla moich czytelników:
A ZARAZY OMIJAJĄ WASZE OGRODY!
JAK NAJWIĘCEJ RADOŚCI W 2016 WSZYSTKIM ŻYCZĘ!
JAK NAJWIĘCEJ RADOŚCI W 2016 WSZYSTKIM ŻYCZĘ!
Pięknie widać tutaj jak duże możliwości dają nam pnącza i jak szybko osiągamy za ich pomocą zamierzony efekt. Cała metamorfoza 'altanki' jest niesamowicie inspirująca. Efekt cudowny ! Wszystkiego dobrego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Uwielbiam pnącza, tworzą taki wyjątkowy klimat w ogrodzie. Ta konstrukcja już wyglądała ładnie, teraz znów muszę poczekać trochę na właściwy efekt. W tym przypadku to już rosnący bluszcz był inspiracją do stworzenia tej "budowli".
Usuń2015 - zaczęłaś pisać bloga i chwała Ci za to, bo to maje odkrycie roku ogrodniczego. Zajrzałam tutaj w poszukiwaniu inspiracji do zagospodarowania rowu(od Betki z Ogrodowiska) i już zostałam na stałe.Nie komentuję raczej tylko podpatruję, więc teraz podziękuję za "całokształt". Życzę aby nowy rok był jeszcze lepszy, ogród i blog sprawiał wiele radości autorce (i nam przy okazji).
OdpowiedzUsuńLidka S.
Dziękuję za takie podsumowanie mojego pierwszego roku blogowania. Lubię to robić, ale bez takich osób jak Ty, nie miałoby to sensu. Zapraszam więc do czytania i spróbuję znaleźć Twój ogród na Ogrodowisku.
UsuńWiele radości z ogrodu w 2016.
OdpowiedzUsuńGratuluję decyzji i wielkiej pracy jaką wykonałaś pisząc bloga. Bardzo się milo czyta, czuje się z jaką starannością przygotowywujesz swoje publikacje. Czekamy na kolejne ciekawe opisy.
Twoje zmiany w ogrodzie w 2016 trochę wywołały u mnie ciarki bo mam duże pnącza na 2 starych drzewach...owocowych, u sąsiada w tym roku widziałam jak takie obrośnięte spadlo brrr
a tymczasem raz jeszcze najlepszego
mira
Dzięki bardzo! Jestem szczęśliwa, że moje pisanie się podoba.
UsuńJeśli Twoje drzewa żyją, powinny utrzymać pnącza. Moje, jak wiesz, były to martwe kikuty, nie było szans na wieczne trwanie takiej konstrukcji.
To bardzo owocny rok! Podziwiam zapał i energię! Życzę Ci tego samego na następny rok.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o byliny, to ja akurat choruję na tę samą chorobę. Wejrzałam w siebie i właśnie uświadomiłam sobie, że w ubiegłym 2015 roku nie posadziłam w ogrodzie nic innego poza bylinami.
Rzeczywiście sporo zmian nastąpiło, myślę, że z korzyścią dla ogrodu. Nie cieszy natomiast kwota wydatków, bo nieopatrznie to sobie podsumowałam... A tyle mam planów na rok przyszły.
UsuńWiwat byliny!
Fajny wpis:) A co do rewolucji i zmian, chyba każdy pasjonat tak ma. Ja to nazywam fazami (ileż ich było)- i widzę, że faktycznie weszłaś w ostrą fazę bylinową:)
OdpowiedzUsuńNowe linie kroplujące pewnie się przydadzą, podobno mamy mieć jeszcze cieplejszy rok niż 2015.
Wiesz, kiedyś myślałam, że jak już sobie tak starannie wymyśliłam, jak ma być i co mi się podoba, to to już będzie na zawsze.
UsuńA tu zmiany oczekiwań w tych kolejnych fazach są naprawdę duże. Na szczęście mam ograniczone możliwości, bo np. byliny lubiące pełne słońce sobie odpuszczam, niewiele mam takich miejsc, a jeszcze znaczną część zajmuje trawnik.
U mnie bylin jeszcze niewiele ale w tym roku to się zmieni, oj zmieni ;) Twój ogród nieustannie mnie zachwyca, bluszcz nadaje mu tajemniczości, wielkie drzewa magii a Ty sama nieopisanego uroku.
OdpowiedzUsuńSpełnienia marzeń w tym 2016 roku!
Bardzo dziękuję za tyle komplementów i noworoczne życzenia.
UsuńCiekawa jestem, jakie byliny chcesz posadzić w tym sezonie, bo przecież wybór jest ogromny.
Jak rury byłyby cieńsze, to może nie tak stabilne?
OdpowiedzUsuńPiękne podsumowanie, jak myślę o sobie i swoich poczynaniach, to stwierdzam, "żem się leniła". Pszcz.
Tak się muszę pocieszać, Pszczółko...
UsuńJednak brutalna prawda wygląda tak, że na dużej konstrukcji takie były konieczne, ale na hortensję z pewnością mogły być delikatniejsze. Oby szybko zarosło, będę pokazywać efekty.
Leniłaś się..? Przecież tyle się u Ciebie zmienia.
A nawet jeśli trochę, to co z tego? Nowy sezon przed nami!