przejście pod Bluszczową Altaną |
W 2009 r. mój ogród nawiedziła trąba powietrzna - powaliła ok. 20 dużych drzew i zmieniła plany urządzenia części ogrodu.
Wielka sosna została wyrwana z korzeniami i waląc się, zdarła korę z sąsiedniego drzewa, które z tego powodu trzeba było ściąć. Było ono obrośnięte bluszczem i jakoś szkoda mi było je usuwać, bo uratowało dom.
Więc postanowiłam zostawić jego pień i połączyć go wraz z sąsiednimi, mniejszymi drzewami w rodzaj bramy. Pomyślałam sobie, że ściąć je będę mogła zawsze, jeśli pomysł okaże się głupi.
I tak nad skrzyżowaniem dróg z głównego ogrodu do placyku przy drugiej bramie i Białego Ogrodu powstała konstrukcja.
kataklizm trwał kilka minut... |
... ale skutki były okropne |
w tym miejscu za mostkiem powstanie Bluszczowa Altana |
smutny widok, chociaż porządek już zrobiony |
pierwsza wersja konstrukcji, widać karpę korzeniową, wyrwaną z ziemi przez trąbę, zostawiłam ją na pamiątkę |
Połączyłam nieszczęsne kikuty drzew długimi dechami i wyciągnęłam na nie uratowane pędy bluszczu. Wszystko szybko zaczęło obrastać, ale...
Jak się okazało, pomysł nie był zbyt rozsądny, bo martwe pnie zaczęły niszczeć, co uświadomiłam sobie któregoś dnia, kiedy jedna z "kolumn" poruszyła się, kiedy się o nią oparłam.
Wyglądało na to, że któregoś dnia całość może się zawalić, a co gorzej, kilkumetrowa decha z góry może spaść komuś na głowę.
Postanowiłam zbudować solidną, metalową konstrukcję, wokół już istniejącej, bo bluszczowe bramy pod względem estetycznym się sprawdziły.
Nie mogłam się nadziwić, dlaczego od razu nie wpadłam na to, że metalowe wzmocnienia są jedynym właściwym rozwiązaniem... Podwójna robota, bez sensu, ale cóż...
Na szczęście, znalazłam ludzi, którzy z pełnym poświęceniem spawali rury z głową w bluszczu i teraz jest wszystko bardzo solidne i bezpieczne.
solidne rury, jak z dawnego trzepaka (chyba trochę przesadziłam) |
robota zrobiona, chociaż nie wygląda to najlepiej, ale bluszcz okrył te rury bardzo szybko |
dziś rury są w ogóle niewidoczne, widok w kierunku Białego Ogrodu |
Bluszcz szaleje, jak to bluszcz po latach, i bramy zamieniły się w altanę.
Pod nią jest placyk, romantyczne, zacienione skrzyżowanie dróg, łączących różne części ogrodu.
Ważne, że bluszczowa altana stała się rajem dla stworzeń wszelakich. W gęstwinie ptaki mają dom i schronienie, owady tak samo. To jadłodajnia dla jednych i drugich, bo stary bluszcz jest obsypany kwiatami, a potem owocami.
Bluszczowa altana tętni życiem!
bluszcz obsypany jest kwiatami... |
...które potem zamieniają się w owocki, zobaczcie na filmiku poniżej, ile z tego pożytku! |
Wspomniałam, że to miejsce zacienione, więc trawa rośnie tam kiepściutko, a poza tym, to trasa sprintu psa do ogrodzenia, więc o zielonej murawie tam musiałam zapomnieć.
W 2017 zrobiłam tam wąską, cegiełkową ścieżkę, co okazało się niewystarczające, więc w zeszłym roku w miejsce cegieł ułożyłam płyty, pozostałe po wymianie ogrodowych nawierzchni.
Z efektu jestem zadowolona, tylko czekam, aby przerwy między nimi się zazieleniły, posadzę między płytami zieloną tojeść, która powinna doskonale dać sobie radę w takich warunkach.
myślałam, że te cegiełki zginą w trawie, a ochronią przed łapami psa |
to jednak zdecydowanie lepsze rozwiązanie, dobrze, że zostało mi te kilka płyt |
pies może sobie biegać swobodnie i ładnie jest |
W tym sezonie pod Bluszczową Altaną nastąpiły spore zmiany i jeszcze nastąpią. Wiążą się z rewolucją w Białym Ogrodzie, o której napiszę kiedy indziej.
Przesadziłam z tego przedsionka białego zakątka dwa wielkie jaśminowce i mam teraz sporo wolnego miejsca do zagospodarowania.
Na razie, w cieniu altany stanęła donica na jednoroczne, obsadzona z jednej strony ciemiernikami, z drugiej brunnerami Sea Heart. Co dalej, jeszcze nie wiem, to jeden z tematów miłych rozmyślań na zimowe wieczory.
Ton opisywanemu zakątkowi nadaje, oczywiście, bluszcz.
Rosną tam też cisy, konwalie, bodziszki korzeniaste i paprocie.
przycinam, przycinam, a bluszczowe filary coraz grubsze... |
tam w głębi wszystko będzie inaczej, a bukszpanowi towarzyszy gillenia |
Ostatnio dosadziłam żurawki villosa Chantilly, których białe kwiaty są śliczne w drugiej połowie lata i wprowadzają w nastrój Białego Ogrodu. Obok rośnie liriope.
W jaśniejszym miejscu jest też gillenia, w kontraście do kuli bukszpanowej i chyba da sobie tutaj radę.
To cieniste i bardzo suche miejsce, gdzie bardzo rzadko podlewam, więc dobór roślin jest trudny. Marzanka wonna np. się nie sprawdziła.
Warto wspomnieć, że próbowałam na bluszczowych kolumnach posadzić powojnik atragene i Summer Snow, licząc, że ich kwiaty dodadzą uroku temu miejscu - ale nie wytrzymały konkurencji bluszczu, mimo, że tnę go na potęgę.
Dosadzam, przesadzam, szukam optymalnych rozwiązań... Ale już w tym momencie bluszczowa altana wygląda fajnie.
I tak to właśnie, sprowokowany niezależnymi ode mnie wydarzeniami, powstał w ogrodzie ciekawy zakątek.
widok 11 lat temu... |
...i to samo miejsce dzisiaj |
spojrzenie spod Bluszczowej altany na taras |
Ależ u Ciebie pięknie, Tamaryszku! Mi w oczy rzuca się też Twój talent do kadrowania zdjęć takiego, aby osiągnąć to, co zostało zamierzone. Świetny pomysł z tą bezpretensjonalną altanką z bluszczu. Doskonale pasuje do Twojego ogrodu. Już nie mogę doczekać się artykułu o rewolucji w Białym Ogrodzie!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Mikołaju. Bardzo mi miło, że chwalisz bluszczową altanę. Mimo wielu formalnych rozwiązań w ogrodzie, chciałabym, aby wrażenie całości było naturalne i swobodne.
UsuńO zmianach w Białym Ogrodzie napiszę, oczywiście, ale muszę obsadzić te puste miejsca.
Twój ogród doskonale godzi formalne rozwiązania i romantyczne, swobodne klimaty. Absolutnie nie widać wrażenia pompatyczności, ale też i nie przeładowania, co bardzo sobie cenię i podziwiam.
UsuńU mnie bluszcz pnie się po drzewach, ale Twój blog, jak zwykle, podsunął mi nowe pomysły. Mam na zbyciu kilka stalowych lin (pozostałych po robieniu kratki dla kokornaku) i zastanawiam się, czy nie rozpiąć ich poziomo między drzewami, nad przejściem. Z czasem bluszcz być może utworzyłby romantyczną bramę. Co myślisz?
Ostatnio połączyłam dwie sosny, żeby "przerzucić" miedzy nimi silnie rosnący powojnik Summer Snow. Zdecydowałam się na szeroką, ogrodniczą taśmę filcową, która jest trochę elastyczna. Sosny się przecież bujają, wiec bałam się czegoś sztywnego. Więc jeśli pozostaniesz przy stalowej linie, umocuj ją luźno. warto też uwzględnić, że obwód drzewa będzie się z czasem powiększał. A jeśli poprowadzisz na początku bluszcz na poprzeczkę, wkrótce stworzy Ci bramę, będzie fajnie, trzymam kciuki.
UsuńDziękuję za miłe słowa!
Dobrze, że mi o tym powiedziałaś, bo pewnie w ogópe bym o tym nie pomyślał. Być może udałoby mi się przeciągnąć linę między drzewami ze dwa razy - powinno zadziałać.
UsuńI nie ma tego złego co na dobre wyjdzie. Z nieszczęścia powstał miły zakatek.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, skończyło się dobrze, ale powiem Ci, byłam załamana. A i tak wtedy pół ogrodu było jeszcze w ogóle nie zrobione, gdyby to dziś się stało...
UsuńWiele rozwiązań ogrodowych to rezultat ingerencji natury, która czasem decyduje za nas. Okropny widok tych powalonych drzew.Siła bluszczu jest nieco przerażająca. Bez cięcia zniszczyłby wszystko. A taki jest niewinny na początku. Na wsi nie posadziłam go nigdzie po doświadczeniu z warszawskiego ogródka.
OdpowiedzUsuńTak, natura decyduje, a nawet jeśli nie funduje nam takich dramatycznych wydarzeń, warto za nią podążać.
UsuńZgadzam się co do bluszczu, trzeba bardzo na niego uważać. Lubię go i uważam, że jest użyteczny, ale i niebezpieczny. Na pewno na rabaty bylinowe ani do małego ogrodu się nie nadaje.
Przyłączam się do wszystkich głosów pochwalnych. Chciałoby się powiedzieć: powstało coś z niczego, ale może powtórzę za Kobietą w pewnym wieku: "... nie ma tego złego, co na dobre wyjdzie ...". Wspaniały zakątek jak i cały ogród. Twórczych zatem rozmyślań w zimowe wieczory, a póki co trzymaj się zdrowo. Pozdrawiam Alik
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aliku. Rozmyślania o ogrodzie i praca w nim odrywają myśli od złych rzeczy wokół. I ja życzę zdrowia!
UsuńPiękna altana, właśnie zasadzam się na bluszcz, bo mam takie miejsce w ogrodzie, gdzie dałby radę. W ogóle bardzo lubię bluszcz i wszelkie pnącza na ścianach domów czy ogrodzeniach wbrew opiniom, że niszczą wszystko na czym się opierają.
OdpowiedzUsuńCzy płyty na chodnik wkopywałaś w ziemię? Świetnie wyglądają, czytałam o takiej roślince karmnik ościsty i myślę, że też byłby dobry jako wypełnienie.
Uściski:)
Wiesz, Renato, bluszcz chyba wszędzie da radę. Musisz tylko zdecydować, gdzie nie zaszkodzi, a będzie ozdobą.
UsuńJa też uwielbiam pnącza i jestem przekonana, że nie szkodzą murom, a spełniają przy tym korzystną rolę.
Płyty są zagłębione w ziemię, żeby można było przejeżdżać kosiarką i nie potykać się o nie, chodząc. Myślę i ja o karmniku, to ładna roślinka. Nie wiem tylko, czy wytrzyma mi tam w cieniu. W jasnym miejscu na pewno będzie świetna. Sprawdzę to.
Bluszcz mam na ścianie domu i ostatnio mimo, że jest cięty, zaczął kwitnąć. Nie wiem ile lat mu to zajęło, ale na pewno z dziesięć lub więcej. Inny mający kilkadziesiąt lat (na pewno ponad 40) kwitnie corocznie i wcześniej nawet myślałam, że to specjalna odmiana, bo rósł jak krzew. W fazie kwitnienia ma się wrażenie, że naprawdę się porusza i unosi, tyle tam dzikich pszczół i innych owadów. Ostatnio także zaczął wydawać długopędy. I już wiem, że także trzeba będzie go pilnować i korygować cięciem, by zachował zwarty pokrój. Pewnie wszyscy ogrodnicy to wiedzą, ale ja dopiero ostatnio doczytałam, że może żyć i kilkaset lat. We Francji czy w Szkocji znane są 400-500-letnie okazy, o średnicy pnia sięgającej 1 metra. Co do karmnika, to myślę, że on da sobie wszędzie radę. Po jakimś czasie będzie go pełno wszędzie. Trzeba czy nie, zawładnie wolną miejscówką. Tak jest u mnie i teraz go tępię na równi z podagrycznikiem. Pozdrawiam, Alik
UsuńOstatnio czytałam, ze bluszcz przybiera krzaczastą formę, kiedy dochodzi do końca podpory, wtedy zaczyna kwitnąć. Wiedziałam, że wpływ ma na to jego wiek. Z pewnością cięcie nie przeszkadza mu w kwitnieniu, ja tnę go bezustannie, a kwitnie i owocuje obficie. To bardzo ciekawa roślina.
UsuńZaskoczyłaś mnie informacją o karmniku, spróbuję go posadzić miedzy płytami, skoro taki niezniszczalny.
Cudo! Marzę o takiej przestrzeni. Póki co posadziłam bluszcz pod moimi sosnami i myślę kiedy je pięknie oplecie.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńBluszcz na pewno wejdzie Ci na sosny i będzie się płożył po ziemi. Radzę Ci tylko nie wpuszczać go za wysoko, bo pniom nic się nie stanie, ale jeśli wespnie się w korony, to będzie kiepsko. Przycinaj wiec systematycznie na wygodnej dla Ciebie wysokości.
Ale klimat !!! Tą bluszczową altaną osiągnęłaś niezwykłe i wręcz magiczne połączenie dwóch grodów. Pomysłowa jesteś !!! Bardzo podoba mi się to rozwiązanie. Widać, że bluszcz ma się tam bardzo dobrze, bo nawet kwitnie i owocuje. Dotąd nie wiedziałam, że bluszcz ma kwiaty i owoce. Wiedziałam tylko , że bardzo silnie rośnie i nigdy nie chciałam go w swoim ogrodzie. Śliczny zakątek powstał u Ciebie ! Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, Ula, że chwalisz moją bluszczową bramę, dzięki.
UsuńBluszcz po latach kwitnie i jest bardzo miododajny, to raj dla owadów. Na początku rośnie powoli, ale faktycznie potem trudno go okiełznać.
Ale pięknie opisałaś historie "bluszcza" ciekawe, że przez wicher i ta tragedię, taki wspaniały pomysł się urodził i po tylu latach to tak wygląda niezwykle. Najlepsze jest to, że ogród ciągle się zmienia!
OdpowiedzUsuńJa też lubię zmienność w ogrodzie i zgadzam się, że nieplanowane rzeczy dają czasem świetne efekty.
UsuńTeraz trochę kłopotu sprawia mi utrzymanie w ryzach bluszczu, trudno przycinać, bo jest tam wysoko.