piątek, 20 maja 2016

ILE DOBREGO DAJE OGRÓD

Dziś trudno mi uwierzyć, że „był czas, gdy lekkomyślnie trwoniłam maj za majem”.
Te słowa Arkadego Fiedlera bardzo mi się pasują. Ileż to lat spędziłam, zagoniona sprawami nie cierpiącymi zwłoki i kompletnie nie dostrzegałam uroku tego czasu.
I uroków ogrodu majowego.
I ogrodu w ogóle!

byliny do cienia
Leśna Rabata
 
A w maju nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że ogród to wspaniała rzecz! Pod każdym względem.
Co krok oferuje tyle radości..!
Rankiem na przykład można znaleźć takie klejnoty:

młodziutki liść przywrotnika
 
Cieszą kwiaty, nawet bardzo, robię im dziesiątki zdjęć. Te poniżej zniknęły już w ciągu ostatnich dni:

wiosenne kwiaty
tulipany w bluszczu
 

wiosenne kwiaty
pełne tulipany jak piwonie
 
kwiatostan mahonii
 

te tulipany już są zdrobniałe, bo ich nie wykopuję
 
Ale pojawiły się nowe kwiaty:

ciekawe kwiaty fotergilli
 
wiosenna rabata
przetacznik goryczkowy dobrze przetrwał tę zimę
 

kwiaty przetacznika Alba
kwiatostan przetacznika goryczkowego Alba
 
kwitnący kuklik
kuklik Fire Storm jest nowy w moim ogrodzie
 
kwiaty azalii Oxydol
azalia wielkokwiatowa Oxydol
 

mój ulubiony różanecznik NN
 
Ale w ogrodzie najważniejsza jest zieleń, a w tym miesiącu ogród już jest bujnie zielony.

jeszcze niedawno były tu tylko pastorały
 

nad strumykiem już gąszcz bylin
 

kokornak wiosną
kokornak zaczyna otulać lwa
 
Ale majowy ogród to nie tylko radość dla oczu.
Wszyscy wiemy, że ogrodnictwo zbliża ludzi. Bez względu na poglądy polityczne, wiek czy wykształcenie można godzinami rozmawiać o ogrodowych marzeniach i o tym, co dzieje się w ogrodzie.
A ja właśnie za tydzień będę gościć zapaloną ogrodniczkę, którą poznałam przez internet. Jedziemy do szkółki bylinowej – będzie szaleństwo! Bo jak napisała ogrodniczka Dala, „jednym z objawów choroby ogrodowej są pełne ręce po każdej bytności w centrum ogrodniczym”.
W ciągu minionych dni także zapraszałam znajomych ogrodników na lipcowe spotkanie w moim ogrodzie.
A niedawno inna zaprzyjaźniona ogrodniczka zabrała z mojego ogrodu powojnik, u niej będzie mu lepiej. Każdy ogrodnik przecież lubi dzielić się  z innymi.
Więc w maju kwitnie również ogrodnicze życie towarzyskie.

kwiaty lonicera Maacki
kwiaty suchodrzewu Maacka
 
Co jeszcze cieszy?
Wreszcie można jeść śniadania w ogrodzie, a przedtem nawet w piżamie przeciągnąć się na tarasie. I nawet jeśli zaraz stwierdzam, że jednak trochę zimno i lecę się ubrać, to i tak jest cudownie.
Nie wiem, dlaczego, ale zdecydowanie większą przyjemność sprawia mi poranny posiłek tutaj niż kolacja.
A kiedy już z rozkoszą dopijam ostatni łyk pysznej herbaty, pora wziąć się za coś poważnego.

„Cokolwiek masz do zrobienia - odłóż to na później i zajmij się ogrodem”. Znacie to?  Może nawet  już przytaczałam to zdanie..? Ale jeśli mi się to ponownie zdarzy, proszę mi to wybaczyć, bo uwielbiam po prostu to powiedzenie.
No, więc nie zważam na to, że podłogę warto by umyć, a tapeta do oklejenia szafy leży już trzy miesiące i rzucam się w wir prac ogrodowych.

betula
moje zielone, brzozowe firanki
 
Ogród to idealna sala gimnastyczna –  dla niektórych od rana do wieczora, dla innych w każdej wolnej chwili – tak czy tak, ruch na świeżym powietrzu jest najlepszy, tym bardziej, że systematyczny, bo w ogrodzie przecież inaczej się nie da.
Przy kolejnej taczce ziemi i kopanym dole, kiedy mam już naprawdę dosyć, powtarzam sobie, że to wszystko dla mojego dobra – będę kiedyś  sprawną 90-latką!

Jak inaczej pracuje się wśród roślin, gdzie wiatr szumi i śpiewają ptaki... Wtedy czując bolące plecy, czuję jednocześnie, że jakoś do tego wszystkiego przynależę. Grzebiąc w ziemi (ach, te paznokcie..!), łatwiej jest poczuć się częścią świata przyrody.
 
I wiem, że nigdy nie poczuję się niepotrzebna – sprawi to odpowiedzialność za ten kawałek ziemi, który przypadł mi w udziale. Nawet jak już niewiele będę mogła robić, będę się cieszyć, że pilnuję ostoi dla różnych stworzeń, które tu zamieszkały. I że mój ogród jest „pęcherzykiem” płuc Ziemi.
Jest sens w tym, co robię, bo  mój ogród nie jest po prostu zielonym pokojem.

ozdoby ogrodowe
przybyły nowe ozdoby do ogrodu
 
Kalendarz prac majowych pęka w szwach.
Ostatnio czyściłam sadzawkę. Koszyki z roślinami zostały podniesione z dna, a jutro mają przyjechać pistie i rogatek. A na dworze dziś tak okropnie zimno..! Nawet śniadanie jadłam w domu.
Usunęłam trochę mułu i rozkładających się liści i igieł z dna sadzawki. Nigdy nie da się upilnować wszystkiego. Głównie starałam się wywalić resztki organiczne, muł na dnie zbiornika podobno dobrze robi, byle nie było go za dużo. Wykładałam czarną maź na cembrowinę, żeby wszystkie żyjątka mogły wrócić do wody, opieszałym pomagałam...

cegła rozbiórkowa w ogrodzie
szukam żyjątek
 

...wracają do wody
 
Pielić mogę na okrągło. Końca nie widać. Wyrywam (pewnie niedokładnie), a tu ciągle coś wyłazi.
Ze wstydem przyznaję, że najbardziej skutecznie udaje mi się wypielić wschodzące jednoroczne i sezon wcześniej posadzone byliny, o których nie pamiętam i i nie potrafię ich rozróżnić.

donica z piaskowca
niedługo malutkie tytoń i bakopa będą ozdobą donicy
 
Wczoraj obsadzałam donice. Nie wszystko udało mi się zrobić, na wsadzenie czekają jeszcze lobelie i wyciągnięte z donic bratki. No i muszę jeszcze dokupić niecierpki.
Na razie tylko w Białym Ogrodzie w donicy wsadziłam niecierpki waleriana – mają mniejsze kwiaty niż popularne nowogwinejskie, ale rosną na małe krzaczki, bardzo je lubię.  
Zdecydowanie za dużo wydaję na rośliny doniczkowe, to bez sensu, bo jesienią wszystko idzie na kompost.
A kompostownik pełny – koniecznie trzeba przerzucić!

kompost
Maj to także czas czyszczenia strumyka. To okropna robota. Niestety, udało nam się oczyścić tylko część i reszta dna wygląda paskudnie. Ciąg dalszy, niestety, nastąpi...

cegła rozbiórkowa w ogrodzie
serce rośnie!
 
Maj daje pierwsze plony z ogrodu. Można zbierać rzodkiewki i szpinak, wczorajsza sałatka z własnej zieleniny była pyszna, a masło utarte ze szczypiorem wyśmienite.
Aha, syrop z uszczykniętych świeczek sosnowych już się robi na parapecie!
Bo wśród pożytków z ogrodu są i takie. A już czekam na zielony groszek. I na owoce jagód kamczackich. Ciekawe, czy w tym roku uda mi się je zjeść przed ptakami...
 
Co by się nie działo, jest nadzieja na lepsze jutro.
Np. za chwile otworzą się kwiaty powojnika...

powojnik Guernsey Cream
 
Niestety, w wazonie własnych kwiatów nie ma – jakoś nic nie mogę poradzić na to, że szkoda mi wyciąć kwitnące konwalie czy niezapominajki...

wiosenne kwiaty
o, dziwo, na kalinie nie ma mszyc...
 
Tak wiele rzeczy jest w ogrodzie, żeby wyleczyć człowieka z jego smutków.
Już nawet funkcjonuje oficjalna dziedzina – hortiterapia. Na spotkaniu blogerów miałam okazję wysłuchać wykładu na ten temat.
Smuteczków trochę jest – teraz dopiero okazuje się, że wiele roślin w ogrodzie kiepsko zniosło zimę – niektóre nie pojawiły się w ogóle, jak np. czyściec czy rdest pokrewny (a w notatkach mam: „na zimę ewentualnie okryć”).
A gdzie mój przecudny angielski rdest himalajski Fat Domino??!!
Rozplenic, które tworzyły wielkie, dorodne kępy, jakoś nie widać do tej pory, coś okropnego.
Wygląda na to, że jeden z jaśminowców Belle Etoile cały przemarzł, podobnie wszystkie krzewuszki. Odbijają od korzeni, ale góra będzie chyba cała do wycięcia.  Jeszcze tego nie zrobiłam, łudzę się nadzieją...
Jednak wygląda na to, że część roślin zimy nie przeżyła. Więc trzeba będzie wymyślić coś nowego.

Ogród nieustannie wyzwala moją kreatywność. Właśnie wymyśliłam, jak zagospodarować jedno z miejsc – będzie mini placyk z dwoma siedziskami.  W zależności od tego, jak się usiądzie, będzie można obserwować rożne wnętrza ogrodowe! Nie wiem, kiedy pomysł zrealizuję, ale cieszę się, ze jest. Bo ogród to też szkoła charakteru - uczy np. cierpliwości. 
W ogrodzie po prostu musimy być twórczy. Niech się nie obrażą profesjonaliści, ale ja przecież projektuję, potem realizuję, a to daje tyle radości i satysfakcji. Nawet jeśli efekt jest niedoskonały. Ale się staram! A wszelkie uwagi chętnie przyjmę.
 
No i tak przy okazji zachwytów nad majowym ogrodem, wyszła mi rozprawka o tym, co daje mi ogród...
Jak napisał A. Fiedler: kochajmy nasze ogrodowe ustronia. Wprawdzie niedoskonałe, ale dają nam tyle dobrego.

49 komentarzy:

  1. Jakbym sama pisała to, co właśnie przeczytałam. I ja trwoniłam maj za majem, na kalinie faktycznie nie ma mszyc, a kuklik mam pomarańczowy!
    Jak ja żyłam bez ogrodu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje się to nieprawdopodobne, prawda?
      Z mszycami na kalinie to jestem zaskoczona, dotychczas co roku niszczyły mi krzew, już nawet myślałam o wysadzeniu go. Natomiast zbierałam mszyce z berberysa.

      Usuń
    2. Jakoś mało u mnie mszyc w tym roku. Może jeszcze się nie rozkręciły? Nawet na kapryfolium nie ma, a pastwiły się nad nim strasznie!
      Moja Mama ma 92 lata i nadal uprawia ogród:)

      Usuń
    3. Z moim wiciokrzewem też spokój, odpukać.
      Obyśmy miały za parę lat formę Twojej Mamy, przekaż Jej ukłony od nieco młodszej ogrodniczki.

      Usuń
    4. Dzięki, ukłony przekażę, jutro do niej jadę. Wiesz, ja dzisiaj, w moim wieku, chciałabym mieć siłę mojej Mamy. To nie zdarza się często. Liczę na dobre geny:)))

      Usuń
  2. Kwiaty fotergilli są faktycznie przepiękne, a młody listek przywrotnika z kropelkami wody zachwycający :) Myślę, że my, ogrodniczki nie będziemy w wieku 90-ciu lat sprawne( te bolące plecy), ale jest duża szansa, że zdrowe. Pod warunkiem oczywiście, że wychodząc na słońce nie zapominamy o ochronie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wierzę, że mimo wszystko będziemy sprawniejsze niż nie-ogrodnicy, pozbawieni ruchu przez pół życia. Chociaż może trzeba rozsądniej z wiekiem organizować ciężkie prace.
      Na słońce wychodzę w kapeluszu i filtry stosuję od lat!

      Usuń
  3. Mogę się podpisać pod Twoim postem. Ogród i praca w nim to same dobrodziejstwa, zarówno dla ciała, ale przede wszystkim najlepszy "reset" dla umysłu.
    Również się ucieszyłam, że moja kalina wolna jest od czarnych mszyc.
    Mam nadzieję, że się nie pojawią.
    Pozdrawiam majowo-ogrodowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe dlaczego tych mszyc nie ma... Na berberysie miałam takie jasne, żółte.
      Wiesz, co jeszcze jest fajne w naszym ogrodowaniu..? Że doceniamy to, co mamy.

      Usuń
    2. Trafiłaś w samo sedno. Umiejętność czerpania i dostrzegania radości w małych, codziennych rzeczach - to jest to!
      Jestem kobietą i wiadomo czasami lubię ładnie wyglądać. Ale kiedy patrzę na jedną z moich koleżanek dla której kupno nowych butów za kilkaset złotych i markowych ciuchów jest priorytetem nr 1 - dziwi mnie to. Kiedy spytała, co chcę dostać na urodziny - moja odpowiedź była oczywista - "coś do ogrodu" lub mieszkania. Mój wybór skwitowała oczywiście słowami, że "jestem tania w utrzymaniu:)". Nic na to nie poradzę, że zamiast modnej kiecki wolę np. krzaczek azalii lub dobrą książkę. My ogrodniczki i romantyczki tak już po prostu mamy. Nieprawdaż?:)

      Usuń
    3. Tak jest! I myślę, że możemy spokojniej spoglądać w przyszłość, niż Twoja koleżanka - nasze radości się nie skończą. Niech każdy wybiera swoją drogę, ale nie dajmy się zepchnąć z własnej. Pozdrawiam romantyczkę!

      Usuń
  4. Już nic nie mam do dodania, podpisuję się pod każdym słowem :)
    A teraz lecę do ogrodu sprawdzić, czy na kalinie są mszyce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie, tak samo czuję. Z takim zadowolonym "bananem " na twarzy to czytałam. Świetny tekst i oczywiście świetny ogród, zakątek pod lipą robi piorunujące wrażenie. Aż mam ochotę Cię uściskać Tamaryszku, gorąco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się uśmiecham, czytając Twoje miłe słowa. Co prawda do świetności mojemu ogrodowi trochę brakuje, ale uściski chętnie przyjmę. Dziękuję!

      Usuń
  6. Trochę mnie pocieszyłaś: u mnie też kilka krzewuszek przemarzło, ale odbijają i nie mam już traw ozdobnych, za to mam mszyce na jaśminowcach ;)Doceniam je, podobnie jak mrówki na peoniach ...
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że trawy nie wzejdą..? Trzcinniki są ładne, ale miskanty i rozplenice nie bardzo. U mnie też mrówki na peoniach! Czy one szkodzą??
      Piękny ten maj, ale straty po zimie trochę niespodziewane.
      Rozwinęły się kwiaty powojnika Guernsey Cream, a tu w nicy 6 stopni...

      Usuń
    2. Ostatnio ktoś mi powiedział, że na mrówki skuteczne jest sypanie mąki! Nie wiem, nie próbowałam, ale myślę, że nie zaszkodzi. Trudno o bardziej ekologiczny straszak. Podobno mrówki mąki nie lubią i się wynoszą.

      Usuń
    3. Warto sprawdzić. Ja zwykle stosuję proszek do pieczenia, kiedy zrobią sobie drogę przy wejściu do domu - działa.
      Tylko nie wiem, czy te mrówki na pąkach peonii to coś złego i wymaga reakcji.

      Usuń
    4. Mrówki na roślinach nie wróżą nic dobrego. Może mają kolonię mszyc i żywią się ich spadzią?

      Usuń
    5. Mszyc na pąkach peonii nie widzę, ale mrówki właśnie na nich się kręcą. Posypałam proszkiem do pieczenia, znikły, ale tylko na chwilę. Pąki wyglądają nieźle. Chyba w zeszłym roku było to samo, kwiaty się rozwinęły. Co one tam robią??

      Usuń
  7. U nas na kalinie mszyce znowu są ehh :/ Piękne zdjęcia !! Piękny wpis!! Jak zwykle serce rośnie kiedy się Ciebie czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! czy masz jakiś sposób na mszyce na kalinie? Z jaśminowców udaje mi się zbierać i spłukiwać, ale na kalinie liście się zwijają i nie wiem, co robić.

      Usuń
    2. Ja mam bardzo dobry sposób, naturalny i sprawdzony. Oprysk z gnojówki z pokrzyw. Przed zastosowaniem gnojówki dobrze jest ją rozcieńczyć tak mniej więcej pół na pół z wodą. U mnie to pomogło. Warto ten zabieg powtarzać. Gnojówka z pokrzyw to też świetny nawóz, po zmieszaniu z wodą można nim podlewać rośliny w proporcjach 1:10
      Stosuję u siebie, pomaga :)

      Usuń
    3. Moja gnojówka z pokrzyw właśnie dojrzała, także ją stosuję. Spróbuję polać pąki, zobaczymy co mrówki na to. Ale peonia będzie pachniała..! Dzięki.

      Usuń
  8. Tapeta leży 5 miesięcy:))), kuchnia się kończy już od 3 miesięcy. Co prawda główny wykonawca (czytaj mąż) w delegacji ale prace w ogrodzie również. Jak tylko czas i pogoda pozwala siedzę w ogrodzie. Szczerze powiedziawszy wyluzowałam, nic na siłę. Przyciąć trzeba teraz bo za miesiąc będzie za późno a tapety nikt mi przecież z domu nie wyniesie, no i za mnie też nie położy, prawda?
    Krzewuszki u mnie też pomarzły. Co prawda wszystkie odbijają ale słabiutko.Trawy wychodzą, jestem przyzwyczajona, że późno więc jeszcze się nie martwię.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz pierwszy od tylu lat krzewuszki zmarzły aż tak. Moje ładnie odbijają od dołu, już je przycięłam. Trzymam kciuki za Twoje.
      Trawy chyba też wyjdą. Ale z zawilcami marnie...

      Usuń
  9. Świetny post:-) cudny ogród, masa pracy i zadowolenia. O dziwo moją kalinke mszyce też odpuściły, za ta róże aż wołają o pomoc. Trzeba działać i zrobić w końcu syrop z pędów sosny. Niby już wsio można ale pogoda u nas nieciekawa, już się niby wypadało ale zimno strasznie. Trzeba poczekać tak jak i pomidorki czekają :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwały. Z kaliną nadal spokój, jak ładnie kwitnie bez tego robactwa! Natomiast na wiciokrzewie mszyce tradycyjnie są, a już się cieszyłam...
      Chyba już u Ciebie ciepło..? U mnie upał, pomidory już posadziłam, dziś było pierwsze podlewanie gnojówką.

      Usuń
  10. Ps.w zeszłym roku kaline obsypywalam proszkiem do pieczenia bardzo pomagało na mszyce :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obym nie musiała tego próbować...Mój krzew jest duży, chyba bym nie dała rady. Posypałam proszkiem do pieczenia pąki peonii - mrówki znikły, ale mam wrażenie, ze wróciły, jutro sprawdzę.

      Usuń
  11. Jak zwykle miło przejść się po Twoim ogrodzie i podziwiać go :). Szczególnie, że ja tam nic do pielenia nie widzę (w przeciwieństwie do mojego ogródeczka ;)).
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana... wiesz, jak się wybiera zdjęcia. Chwastów jest po prostu masa, ale walczę!

      Usuń
  12. Przez przypadek usunęłam Twój komentarz pod moim postem o podlewaniu pomidorów (http://www.blogogrod.pl/2016/05/nawadnianie-jak-podlewac-pomidory.html). Odpowiem zatem tutaj na Twoje pytanie: "Czy podobne zasady stosujemy w uprawie donicowej?". Otóż z podlewaniem pomidorów w pojemnikach jest nieco inaczej niż z uprawą gruntową. Ogólnie rzecz ujmując, pomidory pojemnikowe potrzebują częstszego dostarczania wody niż te gruntowe, ponieważ woda z donic wycieka, szybciej wyparowuje itp. Zazwyczaj jest to podlewanie codzienne, a w czasie suszy nawet dwukrotne w ciągu dnia. Nie można dopuścić do ich przesuszenia zwłaszcza w małych donicach. Pomidory pojemnikowe potrzebują również dodatkowego nawożenia, ponieważ wraz z wyciekającą z donic wodą, wypłukiwane są składniki odżywcze z gleby. Postaram się napisać osobny artykuł na ten temat. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odpowiedź! Mam już cztery donice z pomidorami, będzie więcej. Reszta jest na grządce. Będę uważać z podlewaniem. I, oczywiście, śledzić Twoje artykuły.

      Usuń
  13. Cóż, napisać ci, że mądrze prawisz i piękne zdjęcia serwujesz to jak posadzić w ogródku same aksamitki... ;)

    Pamiętam taki maj sprzed kilku lat, który cały calutki przesiedziałam w biurze i tylko sobie WYOBRAŻAŁAM jak wygląda chlorofil i co wyczynia. Never more, żebym trawnik musiała zjeść.

    Podoba mi się basenik oraz ta ozdoba w formie gigantycznej gipsowej szyszki ;) Oraz wszystko, hehe.

    Nie przewidujesz dni otwartych z oprowadzaniem dla zainteresowanych blogerek? (Powiedz, że nie, bo po powrocie bym się zapłakała z zazdrości na śmierć, najlepiej zlegnąwszy gdzieś pod tujami, które mi przeschły nie podlane wystarczająco w okresie jesienno-zimowym, meh)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że napisałaś tyle miłych słów!
      Szyszka nie jest gigantyczna, tzn. w stosunku do normalnych szyszek jest. Zrobiona jest chyba z betonu, ale wygląda jak inne ozdoby z konglomeratu piaskowca, które mam w ogrodzie. Była bardzo tania.
      Dni otwarte... Wiesz, pomysł bardzo mi się podoba. Mimo, że w ogrodzie pełno niedoróbek, ale spotkać się ogrodowo zawsze fajnie. Może w sierpniu. Wtedy ja z pewnością się zapłaczę ze strachu, że goście będą rozczarowani i dostrzegą wszystkie brzydkie rzeczy w ogrodzie. A póki co, wody w strumyku mało, oj, mało... Jeśli wyschnie, jak w zeszłym roku, o spotkaniu nie ma mowy. Jak oglądać ogród, którego najbardziej charakterystycznym elementem jest strumyk - bez wody..? Zobaczymy.
      A moje dwa świerki tez wyschły...

      Usuń
  14. Izo na FO był przepis na Herbatkę Tymiankową, sprawdza się też na mszyce. Cudownie ogląda się Twój ogród i czyta. DTJ1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, może uda mi się znaleźć ten przepis. A Ty go nie spisałaś?
      Dziękuję za odwiedziny!

      Usuń
    2. Poszukam, nawet robiłam w zeszłym roku, sprawdzało się. W tym roku jeszcze nie miałam czasu i potrzeby, ale pora poszukać.

      Usuń
    3. Jeśli znajdziesz, pamiętaj o mnie, z góry dziękuję.

      Usuń
  15. Że też ja po raz pierwszy tu do Ciebie trafiłam :(
    A widzę znane mi blogerki, kurczaki pieczone, muszę nadrobić zaległości, ale nie wiem, czy przy takim nawale praco ogrodowych, w ogóle mi się uda.

    Pod Twoim postem podpisuję się obiema rękami. Właściwie mogłabym skopiować ten tekst na swój blog, chętnie podkradłabym i zdjęcia ... żartuję, ale kadry piękne :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że trafiłaś do mnie! Mam nadzieję, że będziesz zaglądać. Nadrabianie zaległości doskonale się udaje w okresie jesienno-zimowym, wiem z doświadczenia. Teraz trudno się obrobić w ogrodzie.
      Dzięki za miłe słowa.

      Usuń
  16. A ja mam właśnie nadzieję, że przewidujesz dni otwarte dla zainteresowanych :-) i to nie tylko blogerek, bo sama bloga nie mam, a ogród a w zasadzie ogródeczek mam. Najwyżej byśmy płakały z zazdrości gromadnie :-).Piękny jest Twój ogród! Taki naturalny a jednak znać rękę ogrodniczki :-) Poprzesadzałam właśnie swoje funkie i nie mam jeszcze fortegilli :-(. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam w komentarzu wyżej, pomysł z dniem otwartym dla gości mi się podoba, może się uda tego lata zorganizować.
      Dziękuję za dobre słowo o ogrodzie. A ja właśnie dziś przesadzałam, ciągle coś mi nie pasuje.
      Będzie i fotergilla u Ciebie, wszystko stopniowo. Ja wciągam takie wybrane rośliny na listę i czekają na swoją kolej. Jak będą pieniądze, jak zwolni się miejsce...

      Usuń
  17. Kochana z pieleniem tak zawsze. Ja to bym mogła co tydzień wyrywać chwasty, a i tak będą kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno teraz największy wysyp chwastów. Jeśli solidnie wypielimy, potem będzie lżej. Może. Chyba trzeba to pokochać.

      Usuń
  18. Faktycznie, tego roku mszyce nie pchają się na kaliny. Mrówki na pąkach piwonii przebywają ze względu na słodką lepką wydzielinę, nie szkodzą piwoniom. Kiedy myślę o majowym ogrodzie to przede wszystkim przychodzą mi na myśl zapachy; u mnie to migdałowy zapach głogu, orzeźwiający bzu, słodki tawuły a dopiero potem ... chwasty ... Kompostownik też już cały zasypałam, znowu widuję na nim zaskrońce, pewnie chcą go wykorzystać jako inkubator. W dojrzałym kompoście było mnóstwo pozostałości jaj wężowych z ubiegłego roku. Niby wiem, że zaskrońce są pożyteczne, że nam nie zagrażają, ale niespodziewane spotkanie z nimi nie jest dla mnie przyjemne.
    Znalazłam swoja kokoryczkę wariegacką, co ciekawe, na innej rabacie, niż wcześniej szukałam, no cóż...chyba .... przesadzam :) . Elsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucieszyłaś mnie wiadomością, że mrówki na piwonii nie są szkodliwe. Taką miałam nadzieję, bo rok temu też je widziałam, a kwiaty były ładne. Więc zostawię je w spokoju.
      Oczywiście, że pielenie nie jest głównym skojarzeniem z majem! Tyle jest wtedy przyjemności. Ale nie zapachy. Tzn. zapachy są, czasem intensywne (np. azalie, bez), ale dla mnie ten element chyba najmniej się liczy. Uszczęśliwia mnie samo rześkie powietrze.
      Czy ja miałam jaja zaskrońców w kompoście..? Skorupki były, ale myślałam, że to wyrzucane przeze mnie jajka kurze. A zaskrońce w moim ogrodzie są, ale się ich nie boję.

      Usuń